*Berry*
'Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe, takie puste i bezbarwne?' - takie myśli kłębiły się w głowie młodej dziewczyny co rano. Rozejrzała się po pokoju, a jej wzrok zatrzymał się na fioletowym zegarku w kształcie kwiatka. '6.30' - to tą godzinę wskazywał mały niebieski wyświetlacz. 'No tak znów obudziłam się przed budzikiem... Co ja mam?' - wstała powoli i ruszyła do łazienki. Wyszła idealnie równo z dźwiękiem jej ulubionej piosenki. Podeszła do szafki i wyłączyła budzik w telefonie. '6.45 to idealna godzina na rozpoczęcie kolejnego nudnego dnia' - pomyślała opierając się o parapet i spojrzała przez okno na mroźny krajobraz miasta za ogrodzeniem. Jak to o tej porze roku słońce jeszcze kryło się za horyzontem i nic nie wskazywało na zmianę pogody.
Jeszcze raz dla pewności spojrzała na swój nudny plan. Zaczynali od 3 lekcji, co dla Berry było możliwością przespania godziny więcej, ale przyzwyczajeń się nie wyleczy. Wczoraj wieczorem ustawiła budzik na tą samą godzinę co zwykle, bo jak sama stwierdziła: ' I tak nie będę mogła tak długo spać, a każdą dodatkową godzinę można wykorzystać w jakiś ciekawy sposób'.
Poranek mimo wszystko zapowiadał się normalnie. Po spakowaniu plecaka i dorzuceniu paru potrzebnych rzeczy poszła do kuchni. Dochodziła właśnie 7.00. Wyciągnęła na blat koło kuchenki wszystkie potrzebne do śniadanka produkty. Zgarnęła patelnię i już chwilę później na jej talerzu wylądowała całkiem przyzwoita porcja jajecznicy.
Uwielbiała ją, była jednym z nielicznych wspomnień jakie jej po nim pozostały. Bo mimo tej całej akcji 4 lata temu ona wciąż pamiętała, nadal kochała i nienawidziła życia bez Niego.
Smutnym wzrokiem rozejrzała się po kuchni, a swoją wędrówkę zakończyła, na pustym już, talerzu. Zerknęła na telefon, na którym wyświetliła się godzina '7.24'. Pomimo tej wczesnej godziny, Berry postanowiła ruszyć w drogę do szkoły.
Złapała plecak, do którego dorzuciła parę drobiazgów, kanapki i butelkę z ulubionym napojem. Przeleciała oczami jeszcze parę razy po domu sprawdzając czy na pewno nic nie zostawiła, chwyciła klucze i przeszła do holu. Wsunęła na stopy nowe czarne buty na koturnach, które kupiła mino sprzeciwom mamy, założyła ciepłą kurtkę i nałożyła na blond włosy swoją ukochaną czapkę. 'Trzeba pamiętać o zdrowiu, ale też kierować się stylem' - przypominała sobie - 'No, to ruszamy!'
Zmierzała właśnie do tramwaju, bo postanowiła jednak przyjechać do szkoły przed czasem. Wcześniej odbyła radosną wyprawę po pustych sklepach, gdzie udało jej się kupić nowy naszyjnik - małą zieloną żabkę na łańcuszku. Szła spokojnym krokiem, postukując obcasami o bruk, wśród rozpędzonego tłumu. Ludzie mijali ją ze zmęczeniem wypisanym na twarzach. Próbowała przezwyciężyć emocje płynące z zewnątrz, więc po prostu patrzyła w przód w poszukiwaniu pojazdu. Dotarła na przystanek i powoli wsiadła do tramwaju, który dopiero co opustoszał. Usiadła przy oknie z szerokim uśmiechem na ustach, rzadko zdarzało jej się zająć miejsce siedzące w jakiejkolwiek komunikacji miejskiej. Gdy tylko ruszyli, jej oczy spostrzegły czarną czuprynę ruszającą z miejsca biegiem, a przez jej myśli przemknął tylko cichy szept: 'To ON'.
Tego dnia nie potrafiła się już na niczym skupić. Prawda, bywały już podobne dni, gdy łapała kontakt wzrokowy ze ścianą i tak trwała, ale tym razem było to dużo intensywniejsze. Błądziła wzrokiem po całej sali, a ze snów wyrywały ją co chwilę szturchnięcia koleżanki. Zabrzmiał dzwonek, a one wraz z całą falą uczniów podążały korytarzem. Berry trzymała się przyjaciółki, a ta druga jak zwykle szła w ich ulubione miejsce. Dziewczyna otrząsnęła się dopiero, gdy zatrzymały się przy małej ławce schowanej gdzieś w zakątku szkoły.
- No dobra... Siadaj i mów co to za facet? Nie zachowywałaś się tak chyba jeszcze nigdy - zagadnęła, jak zwykle bezpośrednio, Blacky. Obydwie usadowiły się wygodnie i wyciągnęły swoje drugie śniadania.
- Eh... Skąd wiesz...? Okej, już mówię, nie patrz tak na mnie - zaczęła Bery i ugryzła kanapkę - Pamiętasz jak kiedyś mówiłam Ci o moim chłopaku z podstawówki?
- Nom. Pamiętam. Ten cudowny dramat romantyczny z Tobą i tym Reyamem... Reyalem... Reyachem, czy jak mu tam inaczej, w rolach głównych - rzuciła z typowym uśmieszkiem, a Berry po raz kolejny zastanawiała się za co tak naprawdę lubi tą dziewczynę.
- Reyar... - westchnęła blond włosa.
- Dobra, dobra. Reyar - powtórzyła - 'Co to w ogóle za imię?' - stwierdziła w myślach i mówiła dalej - Opowiesz mi w końcu o co z nim chodzi?
- Widziałam go dzisiaj niedaleko centrum, wyglądał jakby biegł do szkoły i ...
- W centrum?! Kobieto, co ty tam robiłaś? - przerwała jej zaciekawiona koleżanka.
- Byłam przejazdem w paru sklepach...
- Czemu do mnie nie zadzwoniłaś? - teraz jej ton był pełen wyrzutów, a wzrok mógłby zabijać. Berry na szczęście była już przyzwyczajona i z westchnieniem wytrzymała to spojrzenie.
- Przecież i tak byś nie wstała - stwierdziła i zaczęła się się śmiać, po chwili dołączyła do niej już rozpromieniona Blacky.
- Też prawda - rzuciła w międzyczasie.
- Porabiasz coś dziś ciekawego? - zmieniła temat niższa.
- Nie, a co? Będziemy GO szpiegować?
- Eh... Nie... Chcesz może wpaść do mnie obejrzeć jakiś film?
- Jasne, czemu nie. Z Tobą zawsze.
- Czyli od razu po szkole? - upewniła się z uśmiechem Berry.
- Zaproszenie przyjęte - Blacky wyszczerzyła się w odpowiedzi.***********************************
Kolejny rozdział po dość długiej przerwie :P
Nie jestem pewna czy pisanie jest czymś dla mnie...
Czuję, że za rzadko wstawiam rozdziały, mimo że to dopiero 3 część.
Chyba muszę napisać parę na zapas i dopiero wtedy będę wstawiać ;)
Liczę, że ta grupa ludzi, która to czyta, przeżyje to jakość.Trzymajcie za mnie kciuki ;)
Do następnego 🐭
P.S. Nie wierzę, że napisałam ponad 800 słów :D
CZYTASZ
Nie potrafię zapomnieć
Short StoryHistoria pewnej nigdy nie zapomnianej miłości z dzieciństwa... Poznacie tu 2 dziewczyny i 2 chłopaków : * Berry i jej przyjaciółkę Blacky * Reyara i jego przyjaciela Darkela Minęło już parę lat, a oni wciąż nie potrafią zapomnieć... ...