Prolog

20 2 0
                                    



Od zawsze uważałam, że człowieka mającego naprawdę nudne życie można poznać po tym, że wszystkie tematy do przemyśleń i refleksji wyczerpuje jeszcze nim zagrzeje się woda pod prysznicem.

Ha, przechytrzyłam was, nieokrzesane szympansy! Ja nie mam prysznica.

Mam za to wielką, zajebistą wannę, w której mam zamiar wziąć teraz naprawdę boską kąpiel.

I nic nie stałoby mi na przeszkodzie w zrealizowaniu jej, gdyby nie jeden mały, aczkolwiek jakże istotny problem. By uczynić moją kąpiel boską, potrzebuję wszystkiego, co do niej konieczne – łącznie z płynem do kąpieli o zapachu kokosu i brązowego cukru.

Którego brak.

– No chyba sobie, cholera jasna, żartujecie! – wrzasnęłam, gapiąc się oniemiała w pustą butelkę. No co, jestem kobietą i mam prawo do wściekania się o byle gówno. A dzisiaj miałam dzień wyjątkowego wkurwiania się o byle gówno.

Tak więc oto gniewnie naciągnęłam na siebie króciutkie spodenki, stary T-shirt i japonki, nie kłopocząc się z założeniem bielizny i wypadłam jak burza z mieszkania, po chwili pędząc już po schodach.

Nie zamierzałam doprowadzić do zrujnowania mojej kąpieli, do diabła piekielnego! Po takim zasranym dniu jak ten potrzebowałam rozluźnienia. Więc biegłam ile sił w nogach w nogach.

Widzicie, ja tylko chciałam zdobyć pieprzony płyn do kąpieli. Zasrane mydło.

Wparadowałam do sklepu jak pan i władca, nie przejmując się, że jestem spocona i sapię jak świnia. To był mój najmniejszy cholerny problem.

Że, kurwa, przepraszam co?

Na podłodze stało krzesło. Na krześle siedział chłopak. A nad chłopakiem stał mężczyzna. A w dłoni trzymał pistolet.

Oż by kurwa, Matko Boska, ja pierdolę, zacznę chodzić do kościoła, nawet do diabła przyjmę chrzest, tylko proszę, dajcie mi przeżyć.

Mężczyzna zaalarmowany dzwonkiem u drzwi i moim zaskoczonym piskiem odwrócił się gwałtownie, a ja nie mogłam się ruszyć.

No bo, w dupę, jasne że chodziłam na zajęcia z samoobrony, w końcu prowadził je mój eks. Ale wpadnięcie na jakiegoś psychola z bronią, i do tego jeszcze walczenie z nim, to zdecydowanie nie moja bajka.

Facet unosi brew, co zauważam od razu, bo wpatruję się w jego twarz jak popieprzona, podziwiając, ale to, że uniósł także pistolet, to już mi umyka.

Kiedy wreszcie to widzę, rozszerzam oczy, przełykam ciężko ślinę i, Bóg mi świadkiem, że chyba popuściłam ze strachu. Unoszę ręce w obronnym geście.

– Umm, ja tylko... mydło... tak, mydło... nic nie... w sumie to mnie tu nie było – jąkam, dukam, kurwa, chyba każdy by tak zareagował, no nie? Macham bez składnie rękami w geście: „Nigdy mnie tu nie było...". Facet mierzy mnie złowrogim, ale jakże pewnym siebie wzrokiem, jednocześnie uśmiechając się szyderczo w stylu Jokera.

W dupę, zaraz się chyba zesram ze strachu.

Okay, wypierdalam stąd.

Odwracam się, walę w drzwi, wypadam na chodnik, zrzucając japonki, po czym biegnę i biegnę. Błagam, bogowie, dajcie mi przeżyć, będę dobrym człowiekiem, zacznę pracować jako wolontariuszka w jadłodajni dla biednych czy coś w ten deseń...

Potykam się, sapię, w uszach mi dudni. Kiedy zaczynam już myśleć, że mi się uda, w końcu do mieszkania nie mam wcale tak daleko, słyszę za sobą jego kroki.

No to jestem w czarnej dupie. Nie zostało mi już wiele opcji, zaczynam drzeć mordę jak ostro pieprznięta.

A w tej chwili coś bardzo, bardzo ciężkiego wpada na moje plecy i posyła mnie na ziemię. Zajebiście, mógłby się nawet na mnie teraz budynek zawalić, a ja bym się cieszyła, byle to tylko nie był ten psychol.

Życie to taka suka, nieprawdaż?

Jego ogromna dłoń ląduje na moich ustach, skutecznie ucinając mój wrzask, jego ramię oplata mnie w talii, blokując moje ruchy. Kurwa, więc to tak umrę. Przynajmniej nareszcie nasram jako gołąb na głowę tych wszystkich skurwysynów, a zacznę od tego, który teraz mnie ciągnie w jakąś ciemną uliczkę.

Czekaj, czekaj, że co, kurwa, proszę?!

O nie nie nienienie na Boga nie! Zaczynam wierzgać i kopać, próbuję go ugryźć w rękę, ale i tak wiem, że na wiele mi się to nie zda. Dlaczego nie mógłby mnie zabić gdzieś, gdziekolwiek, naprawdę mam na to wyjebane, tylko żeby nie w jakiejś ciemnej uliczce...

Zostaję rzucona na asfalt w uliczce, przy okazji waląc głową w ścianę budynku. Co za kurwiarz.

– Ty skurwysynu! Pomocy! – zaczynam ponownie mój koncert. Nie widzę w mroku jego twarzy, ale dobiega mnie jego cichy śmiech. Dopada mnie w dwóch susach, ponownie mnie kneblując. Szlag.

Błyska uśmiechem. O nie, wszyscy psychopaci przed zabiciem kogoś się tak szczerzą. Muszę mu wybić te zębiszcza, choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię.

– Hej, malutka – mówi do mnie wesoło. Wciskam się mocniej w ścianę, próbując zabić go wzrokiem. Mój eks mówił, że posiadam taką specjalną umiejętność godną Supermana: jak raz w miesiącu na coś spojrzę, więdnie i umiera powolną i bolesną śmiercią. Szkoda, że to nie ten czas miesiąca.

Facet wydaje się być zdziwiony.

– Ach, okay, łapię. Wiem, że to wszystko może się wydawać trochę przerażające, ale nie jestem jakimś psychopatą, czaisz? – Kiwam głową, w obawie, że znowu mnie ten pojebaniec uderzy. – To, co widziałaś w sklepie to nic więcej jak nieporozumienie między dwoma znajomymi. Już wszystko wyjaśnione.

Też kiedyś miałam zaburzenia świadomości. Leki naprawdę pomagają. Chociaż nie sądzę, żeby teraz był dobry czas na wspominanie tego.

– Nie musisz się bać, nic ci nie zrobię. Tylko, malutka, pamiętaj, co ci powiedziałem – to sprawa między mną a Joshem. Jeżeli powiesz cokolwiek psom, nie skończy się to dla ciebie tylko otartymi kolanami – gada tak

i gada, a równie dobrze mógłby mówić: „Wawawa, jeleń, wawa, wombat."

Pan Gnat podnosi się na nogi, wyciągając do mnie rękę. Może mnie jednak nie zabije, jedna cholera wie co siedzi w głowie szaleńców. Chwytam ostrożnie jego dłoń, napinam mięśnie i staję z nim twarzą w twarz.

– Ja tylko chciałam mydło... nie zabijaj mnie może, co?

Znowu błyska zębiszczami, ujmuje mnie za łokieć i przyciąga do siebie. Wciągam gwałtownie powietrze, bo, niech mnie cholera, jeśli ten skurwiel nie jest gorący. Przyciągnął mnie tak blisko, że mogę poczuć pod koszulką jego mięśnie. Co uświadamia mi, że on prawdopodobnie może poczuć moje dziewczynki.

– Powiedziałem ci, że nie musisz się bać. Nie krzywdzę kobiet, skarbie – puścił mnie i zaczął się powoli cofać. – Pamiętaj – piśniesz komukolwiek słówko, nie będzie miło.

Odwraca się i przechodzi parę kroków w stronę ulicy. Rzuca mi jeszcze ostatnie spojrzenie przez ramię.

– Trzymaj się, malutka. A tak przy okazji – nigdy nie zakładaj stanika. Dawaj radość innym!

Po czym radośnie macha mi na pożegnanie, wybiega z uliczki i tyle go widziałam.

Piętnaście minut widzę gościa, a już mam przemoczone gacie.

W sumie, to nie mam na sobie gaci, ale tak się mówi.

I to bynajmniej nie z pożądania.

Ja się, kurwa, zeszczałam ze strachu.

Teraz to już naprawdę potrzebuję tego zasranego mydła.

Pan GnatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz