3

5 2 0
                                    

Wiedziałam, że wybiegając z budynku prawdopodobnie wyglądałam jak ostro pieprznięta, ale w tym momencie miałam to naprawdę głęboko w odbycie.

Rozglądając się płochliwie na boki, przebiegłam na drugą stronę ulicy. W dupę, naprawdę się cykałam Pana Gnata. To ssało.

Nie w tym rzecz, że koleś pewnie chce mnie zabić za zobaczenie tego gówna w sklepie. Bywałam już w większych tarapatach, gonili mnie więksi popaprańcy. Idzie o to, że wysłałam go na „Plan gejowskiego porno", jak to nazwał. Takich rzeczy nie wybacza się z dnia na dzień.

Co zostało zobaczone, tego się nie od zobaczy.

Jestem w Bostonie, spoko, jestem w Bostonie, to nie jest Nowy Orlean, nic mi się nie stanie.

Taa, wmawiaj to sobie.

Nadal rozglądając się w około, idę szybko ulicami, wymijając ludzi, którzy na mój widok robią wybitnie dziwne miny. Nie dziwi mnie to. Zapewne na mojej aparycji gości wyraz bezbrzeżnej paniki i zagubienia.

O ile Pan Gnat jakoś magicznie mnie nie śledzi, przyjdzie do mojego biura zabrać mnie na „lunch". Co mieści się w jego definicji lunchu wolę nie wiedzieć.

Prawie że wpadam z rozpędu na drzwi małej kawiarni, w której urzęduje i panuje mój stary znajomek. Wnętrze jest radosne, ściany czerwone, wszędzie te beznadziejne świecidełka i inne gówno.

A Neal Brudne Zęby stoi za kontuarem i podaje jakiejś kobiecinie babeczkę. Na ten widok prawie że popuszczam.

Wyobraźcie to sobie: facet około sześćdziesiątki, z siwymi włosami sterczącymi w każdą stronę, z goglami założonymi na głowę, ubrany w połączenie starego munduru wojskowego i czarną skórzaną kurtkę. Takę rock'n'roll'ową, rozumiecie: naszywki: „Tak, twoją starą też", „Kiss... my ass" coś w ten deseń.

I do tego jego zęby.

Tak na marginesie, to zabawne, nie uważacie? Zęby mogą przetrwać miliony lat, przewiercić je można tylko diamentowym wiertłem, są praktycznie niezniszczalne, zajebiste. A psują się od czekolady.

Neal Brudne Zęby widzi mnie w drzwiach i uśmiecha się do mnie szeroko, pozdrawiając jednocześnie.

No, na ten widok to już serio popuściłam.

Neal nie lubi czekolady, pije za to mnóstwo kawy, a do trzydziestego roku życia gdy był głodny obgryzał kości swoich dawnych pobratymców gdzieś w Afryce czy coś takiego.

Podnoszę rękę, oddając uśmiech. Mimo mocno przerażającego wyglądu, Neal jest świetny.

Podchodzę do kontuaru i opieram się na nim, a Brudne Zęby zaczyna przecierać blat.

– Co cię do mnie przywiało, Grubasku? – zapytał, szczerząc zębiszcza. Przewróciłam oczami.

No ta, nie pytajcie. Poznaliśmy się gdy jeszcze opieprzałam wszystko co było nieżywe, a i to nie zawsze.

Nie przejmując się żadnym gównem, wskoczyłam na ladę, i opierając się na rękach odchyliłam się do tylu. Neal uniósł brwi i założył ręce na piersi. Jak mu to przeszkadza, jego problem.

I w sumie jego lokal. I kontuar.

Jedna cholera. Mam gorsze problemy.

– Potrzebuję drogi ucieczki – wyjaśniłam. Neal wybuchł śmiechem.

– Znowu rzuciłaś się na jakiegoś kolesia z boys-bandu czy innego szajsu i tera cię szukają te popaprańce od nich? – wykrztusił przez śmiech. Jego rżenie brzmiało jak Oszalały Hipopotam Na Wolności, ale postanowiłam to zignorować. Dla dobra sprawy.

Pan GnatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz