Korepetytor from heaven

8.5K 448 608
                                    

Wade

  Obudziłem się po dziesiątej. Cholercia, późno trochę. Przeciągnąłem się i poczułem lekki dyskomdort w plecach. Zorientowałem się że to pewnie przez spanie na laptopie, kiedy się kręciłem w nocy. Nastawiłem sobie kawunię i poszedłem pod prysznic. Stojąc pod strumieniem ciepłej wody zastanawiałem sie czy zlecenia wykonać w nocy czy jeszcze w ciągu dnia... 

Peter

 Wstałem zaledwie trzy godziny później. I to ledwo żywy. Podczas mojego leniwego przeciàgania się na łóżku do pokoju weszła ciocia. Skarciła mnie za trzymanie deskorolki w domu, a później zapytała o której godzinie wróciłem.Musiałem skłamać, aby jej nie zmartwić. Dzisiaj był piątek, jak dobrze. Chociaż te dni zwiastowały początek weekendu, miały jak dla mnie jedną wadę.Zajęcia rozpoczynały się o godzinie ósmej. Wszedłem szybko pod prysznic, gdy w tym czasie ciocia zajęła się robieniem śniadania. Powoli w głowie układałem plan na kolejne godziny. Wieczór mogę mieć dość pracowity. O takiej porze w Nowym Jorku działy się naprawdę okropne rzeczy...

Wade

  Stwierdziłem, ze noc to lepszy pomysł. Kiedy wyszedłem spod prysznica, w samym ręczniku wypiłem kawę i sprawdziłem wiadomości. Jeszcze dwa zlecenia na Brooklynie. Chyba ktoś nie przepada za dzielnicą Rogersa. 

Peter

 Wciąż mokry wybiegłem spod prysznica. W drodze do własnego pokoju wycierałem się niezdarnie, aż w końcu znalazłem się przy ubraniach. Oczywiście, najpierw z głębi szafy wyciągnąłem oraz założyłem na siebie czerwono-niebieski kostium.Jako Spider-Man musiałem być czujny na każdym kroku.Wsunąłem na siebie mój codzienny zestaw ciuchów, a następnie zszedłem na parter, uprzednio zabierając ze sobą deskorolkę i plecak. Ustawiłem jà tak, aby nie wpadła w oczy cioci. Sam zasiadłem do śniadania.Talerz stał się pusty w mgnieniu oka. Mruknąłem coś na pożegnanie i wyszedłem. A może wyjechałem? Miałem dwadzieścia minut do rozpoczęcia lekcji, a biorą pod uwagę teraźniejszy ruch na drodze...Nie było dobrze.

Wade

  Ubrałem się w cywila i zszedłem do sklepu kumpla. Odebrałem zamawianą kataną (kosztowała mnie tyle co codzienne zlecenia przez 2 tygodnie). Była śliczne zapakowana w drewnane etui, pasujące do modelu i kolorystyki. Przejrzałem nowy towar i kupiłem kilka magazynków do moim maleństw. Obejrzałem nowe modele magnum, ale stwierdziłem, że na dziś wystarczy. Wróciłem około południa do domu z nową dostawą 

Peter

 Z ledwością dotarłem na lekcje. Zajęcia spędziłem na zapisywaniu kolejnych informacji, które mogłyby się pojawić na egzaminach. Oraz na czymś jeszcze...Zająłem się rysowaniem projektu jednego pajęczego kostiumu, zaraz po skończeniu upchnąłem go do jednej z książek i schowałem do torby.Gdy już miałem opuścić salę, zawołał mnie mój wychowawca. Podobno znalazł osobę chętną do udzielania Mi korepetycji. Po prostu podał jej, a może jego numer, abym resztę załatwił sam.Podziękowałem nauczycielowi z całego serca, wreszcie będę miał okazję do przyswojenia sobie ów tematów. Z uśmiechem na ustach szkoła została przeze mnie opuszczona. Po drodze powrotnej zasiadłem na chwilę w parku. Karteczka z numerem telefonu wciąż spoczywała w mojej kieszeni. Wyciągnąłem ją. Chwila, a czy przypadkiem tamta nie została napisana dzięki czarnemu długopisowi? Może Mi się po prostu zdawało. Wystukałem numer i od razu zadzwoniłem. Lepiej załatwić wszystko wcześniej.Kto wie co dzisiaj będzie się działo w mieście.

Wade

  Mało się nie wyjebałem o własne gacie, które zostawiołem w drodze do sypialni. Dopadłem telefon, który wydzierał się na pół mieszkania. Dzwonił jakiś obcy numer. Pewnie jakiś klient...ej zaraz, skąd miałby mój numer? Dobra, zaraz się dowiemy... - Halo?- powiedziałem do słuchawki  

C'mon Baby Boy  |spideypool|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz