Prolog

160 11 4
                                    

Hej, emm nie wiem jak zacząć XD Ale zamierzam zacząć tutaj oraz mam nadzieję, że się spodoba. Od razu przepraszam za wszelkie błędy... No to miłego czytania. Mam nadzieję, że się spodoba😁


Co by było gdyby osłona Lily podziałała nie tylko na Harry'ego? Jeśli ochroniłaby jeszcze kogoś? Wtedy powstałaby nowa historia. O nowej osobie. O nowym uczuciu. O nowym życiu. Czy chcesz wysłuchać tej historii? Czy chcesz wysłuchać historii, która nie miała prawa się wydarzyć? Teraz zapewne wszyscy się zastanawiacie, czy taka historia istnieje. Otóż to ta historia...


Syriusz mknął na swoim motorze ze łzami w oczach. Wiatr chłostał go w twarz, a za lekkie ubranie wydymało się. Kiedy zobaczył dom Potter'ów w ruinach serce mu się ścisnęło. Gdy tylko motor, przednimi kołami dotknął ziemi, mężczyzna zbiegł z niego jeszcze podczas jazdy. Zaczął nawoływać

-James! Lily! Potter! Harry!- i gdy wbiegł do zrujnowanego domu przystanął. Czas dla niego zatrzymał się w miejscu, gdy zobaczył swojego najlepszego przyjaciela leżącego na ziemi. Martwego. James był martwy. Syriusz widział że przyjaciel ma jednak spokojną twarz, rozczochrane włosy, a na nosie swoje czarne okulary. Nawet nie próbował powstrzymywać łez, które popłynęły już teraz wartkim strumieniem z przepełnionych bólem oczu. Zostawił przyjaciela na podłodze w przedpokoju, i chwiejnym krokiem poszedł szukać reszty rodziny Potter'ów błagając w myślach żeby nie patrzyli na niego pustymi oczyma, w których nie ma już ani iskry życia. Gdy zobaczył roztrzaskane drzwi, za którymi był pokoik jego małego chrześniaka w jego głowie tworzyły się już najczarniejsze myśli. Wszedł do pomieszczenia, z różdżką w pogotowiu i pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to rude włosy rozsypane wokół głowy jego najlepszej przyjaciółki leżącej na Ziemi. Podszedł do niej i zobaczył w jej oczach paniczny strach. Zamknął je ruchem dłoni, tak ja wcześniej zrobił to swojemu przyjacielowi, gdy usłyszał łkanie. Powolnym ruchem zwrócił się ku małemu łóżeczku które sam podarował Potter'om i zobaczył w nim Harry'ego. Zatrzepotał rzęsami, i podszedł do dziecka które teraz tak bardzo przypominało mu martwych rodziców. Zielone oczy Lily pełne były łez, a włosy tak samo rozczochrane jak u Jamesa wchodziły małemu w oczy. Syriusz wziął chrześniaka na ręce, odgarnął mu włosy z oczu i niezdolny do pocieszeń przytulił. Gdy zgarnął kosmyki Harry'ego zauważył na czole malca bliznę w kształcie błyskawicy. Rozejrzał się wokół i do jego głowy zaczęły napływa pytania. Gdzie jest Voldemort? Co to za blizna na czole Harry'ego? Kto ich wydał? Jak to się wszystko do jasnej cholery stało?! I wtedy spłynęło na niego to oświecenie, o którym czasem wspominał Remus na sprawdzianach. Że nagle już wszystko wiesz. Syriusz odłożył już śpiącego chłopca do łóżeczka, i szeptem złożył mu najlepsze życzenia z okazji urodzin. Potem skierował się do wyjścia, zaglądając jeszcze do wszystkich pomieszczeń. Gdy wszedł do kuchni, zobaczył na wpół uszkodzoną lodówkę, na której wisiały zdjęcia Harry'ego, i całej rodzinki Potter'ów uśmiechniętej i szczęśliwej. Kolorowymi magnesami przypięte było jeszcze parę zdjec USG. Uśmiechnął się na widok najmniejszego Potter'a. Przypomniał sobie gdy James kompletnie skołowany i z potarganymi włosami bardziej niż zwykle, wparował do jego domu wraz z Lily promieniującą szczesciem i oznajmił że będą mieli dziecko. Wtedy pierwszy raz usłyszał o swoim chrześniaku. Syriusz wrócił do rzeczywistości i uświadomił sobie z trudem że te czasy już nigdy nie powrócą. Przyjrzał się dokładnie zdjęciu i zdziwiony spostrzegł na nim datę sprzed miesiąca. Black wyglądał jak skonfundowany, i natychmiast popędził do pokoju gdzie leżała Lily. Dotknął zimnego brzucha przyjaciółki i ku swojemu najszczerszemu zdziwieniu poczuł leciutkie kopniecie. Za pomocą bardzo trudnej magii pół godziny później trzymał maleńką dziewczynkę w ramionach. Uśmiechnął się na myśl że przeżyła jednak dwójka Potter'ów. Syriusz rzucił na brzdąca czar wzrostu, i mała w ciągu piętnastu minut stała jednodniowym dzieckiem. Syriusz posprzątał po sobie i owijając małą blondynkę, bardzo podobną do mamy Jamesa, lecz z oczami Lily, w kurtkę zostawił w salonie, w popsutej kołysce, gdy usłyszał dźwięk teleportacji i ciężkie ciało zwalające się na gruzy, i wywołujące małą lawinę. Syriusz usłyszał płacz Harry'ego i z wyciągniętą różdżką wybiegł na dwór. Rzucił szybko Dretwote i zobaczył jak Hagrid zwala się bez ruchu na pozostałości trawnika Potter'ów. Mężczyzna krzyknął i odczarował swojego przyjaciela z Hogwartu.

-Hagrid! Przepraszam, myślałem że to może Śmierciożercy.- wielkolud uśmiechnął się przyjaźnie i poklepał Black'a po ramieniu.

-Nic się nie stało. Musi ci byc trudno? Byłeś tam już?- Łapa skinął głową, starając się znów nie rozkleić.

-Psor Dumbledor'e kazał mi sprawdzić co się stało. Pozwolisz?- Syriusz pokiwał głową i pozwolił wielkoludowi przejść. Hagrid wrócił szybko z Harry'm w ramionach. Syriusz spojrzał na chrześniaka.

-Co z nim zamierzasz zrobić Hagridzie?- gajowy spojrzał na niego z dumą w oczach?

-Pan Psor kazał mi go przenieś do wuja i ciotki, gdzie będzie bezpieczny. To bardzo odpowiedzialne zadanie.- widać było że cieszy się tym że ktoś go docenia. Syriusz postanowił się podroczyć. Dla zasady.

-A nie mógłbyś oddać go mnie, ja bardzo dobrze bym się nim zajął. - Hagrid jednak za bardzo cenił sobie wywiązanie się ze swej misji. Syriusz wiedział to zanim nastąpiła odpowiedź.

-Oj cholipka! Przykro mi Syriuszu, ale nie mogę. Ciąży na mnie za duża odpowiedzialność.- chrzestny najstarszego teraz już członka rodziny Potter'ów chciał jednak jeszcze jakoś przysłużyć się Harry'emu.

-W takim razie weź mój motor. Jest wygodny i zmniejsza ryzyko tego że podczas teleportacji znów walniesz w gruzy.- Hagrid zaczerwienił się niczym dojrzały pomidor, i wymamrotał ciche podziękowanie, po czym zabierając małego odleciał na motorze. Syriusz popędził do salonu, i biorąc dziewczynkę w ramiona przeteleportował się do miejsca gdzie nikt nie będzie jej szukać...


Never Just Say Never/H.P/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz