Pov Baekhyun
- Zobacz, Channie! - zawołałem do mężczyzny siedzącego naprzeciw mnie - czy on do ciebie macha?
- Postarajcie się nie ruszać - powiedział Yeol trochę zniecierpliwiony, ale nadal uśmiechnięty - już prawie miałem dobre zdjęcie.
Przez chwilę starałem się utrzymać dosyć ciężkie zwierzę na moim ramieniu, chociaż cały czas usiłowało wyrwać mi włosy. Przynajmniej takie miałem wrażenie. Chanyeol jednak już po chwili dał mi znać gestem ręki, że zdjęcie jest już gotowe.
- Nigdy nie wiedziałem, że szopy pracze to takie urocze zwierzęta - przyznałem ściągając malca i sadzając go sobie na kolanach.
- Co nie? Mamy szczęście, że udało mi się znaleźć właśnie to miejsce bo inaczej pewnie nie zobaczylibyśmy ich prędko w naturze - powiedział Chanyeol biorąc ode mnie szopa, który podekscytowany wydał z siebie zabawny pisk.
Miejsce, o którym wspomniał Chanyeol, było doprawdy niespotykane. Niewielka kawiarnia w Seulu, o właściwie niewiele mówiącej nazwie – Blind Alley, może nie przyciągała z zewnątrz, ale możliwość przebywania z teoretycznie dzikimi zwierzętami zachęcała wiele osób. Jeszcze dzisiaj rano nie byłem nawet świadomy faktu, że to miejsce istnieje. Chanyeol specjalnie nie powiedział gdzie się udajemy, bym mógł mieć niespodziankę i po prostu cieszyć się chwilą.
Właśnie dzisiaj świętowaliśmy naszą pół-rocznicę, chociaż bardzo możliwe, że wypadała kilka dni wcześniej. Żadne z nas nie chciało przyznać, że zapomniało dokładnej daty, gdy oficjalnie zostaliśmy parą. Może i sam powód do świętowania mógłby wydawać się śmieszny, tak szczerze wierzyłem, że każdy był dobry. Przynajmniej jeśli świętowanie oznaczało spędzanie miłego czasu razem z Chanyeolem. Wtedy mogłem świętować chociażby ładną pogodę.
- Nie sądzisz, że moglibyśmy zaadoptować takiego zwierzaka? - spytałem starając się zrobić psie oczka.
- Przy Neko? - spytał Chanyeol śmiejąc się krótko - ten kot potrafi być zazdrosny o nas nawzajem, a co dopiero o inne zwierzę.
- Tak właściwie to czemu Seohyun nie wzięła go ze sobą? - spytałem nieco zasmucony - teraz to my musimy zajmować się nim i jego pchłami.
- Nie zapominaj, że to też mój kot - odpowiedział Chanyeol głaszcząc zwierzątko chętnie jedzące mu z ręki - poza tym, lubisz go.
Miał rację, nie mogłem się tego wyprzeć. Zresztą nie chciałem, by Seohyun opiekowała się jakimkolwiek zwierzęciem. Od momentu, gdy na dobre wyniosła się z domu Chanyeola widziałem ją tylko dwa razy. Z każdym wydawała mi się tylko bardziej niemiła i zdesperowana. Co prawda od kilku miesięcy miałem szczęście zupełnie nie mieć z nią kontaktu, ale czasem zastanawiałem się, gdzie przebywa czy co robi. Starałem się jednak nie robić tego na randce.
- To może przynajmniej powinienem namówić Lu i Sehuna żeby kupili jakiegoś zwierzaka - powiedziałem biorąc do ust słomkę wystającą ze szklanki pełnej lemoniady. Kiedy Chanyeol był w laboratorium, ja często przesiadywałem u wspomnianej dwójki. Obydwoje bardzo łagodnie przyjęli informację o moim odejściu z uczelni, a sam Lu, chociaż na początku narzekał na moją absencję, szybko przywykł do obecnego stanu rzeczy.
- To w sumie całkiem dobry pomysł - Chanyeol pokiwał głową - wspólne opiekowanie się inną istotą naprawdę zbliża.
- To dlatego mnie tu zabrałeś? - zaśmiałem się patrząc na niego wyczekująco.
- To znaczy... - zaczął odwracając wzrok - powiedzmy, że po prostu wiedziałem, że się tobie tutaj spodoba.
- I miałeś rację - uśmiechnąłem się szeroko obserwując szopa siedzącego na jego kolanach. Mężczyzna co jakiś czas podtykał mu specjalne ciasteczka pod nos w międzyczasie popijając herbatę.- Jutro pracuję, więc nie dam rady przyjechać po ciebie pod Studencką - powiedział w pewnym momencie Chanyeol spoglądając na mnie.
- Nie ma problemu, o ile plany się nie zmieniły moja mama powinna do nas wpaść, więc i tak nie będę sam - odpowiedziałem spoglądając na Chanyeola. Ten tylko pokiwał głową, a jego wzrok ponownie skupił się na zwierzęciu.
W ostatnich tygodniach moja mama często nas odwiedzała, mimo iż i jej nie specjalnie podobał się mój związek z Chanyeolem. Odnosiłem wrażenie, że stara się wyrównać swoją obecnością nieobecność ojca, który nadal uparcie upierał się przy swoim. Chociaż nie robił już wielkich awantur i raczej odnosił się do mnie po prostu zdawkowo, nadal czułem jego żal w stosunku do mnie.
Cóż, bardzo możliwe, że czas złagodzi jego nastawienie.
Ani mama ani on nie byli też specjalnie zachwyceni tym, że rzuciłem studia i nieraz odnosiłem wrażenie, że bolało ich to bardziej niż fakt, że jestem z Chanyeolem. Któregoś dnia, mama zasugerowała nawet, że to Chanyeol ma na mnie tak zły wpływ i dlatego rzuciłem naukę. Nie miałem ochoty zaczynać z tego powodu kolejnej kłótni, więc wszelkie uwagi tego typu po prostu starałem się przemilczeć. Resztę naprawi czas.
Jeszcze przez godzinę siedzieliśmy w Blind Alley i wspólnie podziwialiśmy małe stworzenia spędzając przy tym miło czas. Kawiarnia posiadała dwa szopy, jeden był czarno biały, natomiast drugi był cały kremowy. Chociaż szopy pracze to nocne zwierzęta i tak chętnie bawiły się z ludźmi i na specjalną komendę podawały łapki. Widząc pocieszne zwierzęta i czując atmosferę całego miejsca zapragnąłem pracować właśnie tutaj, a nie w Studenckiej. Chociaż nie mogłem narzekać na moje miejsce pracy to przecież nie mieli tam uroczych szopów.
Co prawda żadne z nas nie miało specjalnej ochoty, by opuszczać to miejsce, głównie dlatego, że wydawało się tak nierealistyczne na tle codziennego życia, w końcu musieliśmy wracać do domu. W godzinach popołudniowych seulskie ulice były wręcz nie do przebycia, ale czas umilała nam muzyka płynąca cicho z radia. Jeszcze tydzień temu samochód Chanyeola przepełniony był ciszą, a ja nie do końca mogłem to pojąć. Przecież jazda autem bez jakiegokolwiek dźwięku jest o wiele mniej przyjemna.
Dopiero gdy osobiście zaciągnąłem Chanyeola do sklepu ze sprzętem RTV mogliśmy podróżować i w tym samym czasie słuchać muzyki. Chociaż na początku myślałem, że Yeol po prostu nie jest specjalnym melomanem wydawał się zadowolony z nowego gadżetu samochodowego. Mówiłem sobie, że poniekąd jest to też moją zasługą, bo jak sam wspominał - nasz związek go zmienił.. . .
Gdy dotarliśmy do domu słońce cały czas górowało na niebie, a temperatura była zdecydowanie zbyt wysoka. Po godzinie spędzonej w klimatyzowanym samochodzie gorące powietrze wręcz mnie dusiło.
- Naprawdę powinniśmy kupić huśtawkę ogrodową - powiedział Chanyeol wachlując się kartką papieru. Obydwoje siedzieliśmy w kuchni licząc na chociażby minimalne schłodzenie.
- I siedzieć na tym słońcu? - spytałem biorąc z lodówki zimną wodę, którą po upiciu kilku łyków podałem Chanyeolowi. Mężczyzna pokiwał głową przyznając mi rację.
Mimo nieustannie wysokiej temperatury w końcu zdecydowaliśmy się usiąść na trawie w ogrodzie i na zmianę pijąc zimną wodę przyglądaliśmy się otaczającej nas naturze.
- To co, Baek - zaczął Chanyeol nie skupiając wzroku na mnie - czas szybko mija, hm?
- Nawiązujesz do naszej mini rocznicy? - spytałem ciekaw. W zasadzie zawsze bawiły mnie pary obchodzące różne rocznice, chociażby najmniejsze, ale irracjonalnie cieszyłem się naszą.
- Tak - potwierdził - kto by pomyślał, że to już tyle.
- Nie sądziłeś, że tyle ze mną wytrzymasz, hm? - zaśmiałem się trącając go w ramię.
- Nie, Baek - spodziewałem się odpowiedzi w równie ironicznym stylu, ale Chanyeol poważnie odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał mi w oczy - cieszę się, że ciebie mam.
Przez krótki moment nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie byłem najlepszy w wyrażaniu uczuć i nawet jeśli chodziło o Chanyeola nie przychodziło mi to specjalnie łatwo.
- Mogę powiedzieć to samo o tobie - przyznałem w końcu, uśmiechając się łagodnie - plus liczę, że takich dni jak dzisiaj będzie jeszcze więcej.
- Ja też, Baekkie - przyznał Chanyeol obejmując mnie rękami po czym i ja się w niego wtuliłem - ja też.
Koniec

CZYTASZ
Doktor Park
FanfictionBaekhyun jest człowiekiem, który nie potrafi podążać własną ścieżką. Przynajmniej na razie. Czy odnajdzie swoje przeznaczenie i zacznie żyć swoim życiem? "Doktor Park" to opowieść o miłości, szukaniu siebie i o tym, jak jedna osoba potrafi zmienić...