Rozdział 27

558 27 12
                                    

Po usłyszeniu strzału zatrzymałam się, żeby zobaczyć czy nikt z nas nie ucierpiał. Moim oczom ukazał się Łapa leżący na ziemi, trzymał się za nogę, która krawiła. Od razu podbiegłam do niego.
-Łapa...- napłynęły mi łzy do oczu.
-Nie martwcie się mną, uciekajcie!- krzyknął.
-O nie wtedy cie nie zostawiliśmy teraz też tego nie zrobimy.- odezwała się Sami.
Wzięłyśmy z Sandrą Łapę pod ramię i staraliśmy się uciec, po chwili zorientowałam się, że Merghani odpuścił pogoń za nami.
Usłyszałam sygnały karetki.
-Karetka?- zapytałam.
-Ja wezwałem- odpowiedział Remek.
-Pff, znalazł się wielki bohater.
-Ewcia proszę..
-Nawet nie zaczynaj nie chce żadnych wyjaśnień.- przerwałam mu.
Wyszłyśmy na jakąś drogę gdzie od razu podjechała karetka. Zabrali Łapę, a ja stałam nieruchomo, nie wiedziałam co mam teraz robić.
-Chodź Sandra, idziemy.- zdecydowałam.
-Jak to idziecie? Nawet nie wiecie jak stąd wrócić.- odezwał się Michał.
-No i co z tego, że nie wiemy? Idziemy jak najdalej od was.- odpowiedziała Sandra, widziałam złość w jej oczach, no ale nie ma co się dziwić.
-Sanderka, myszko chodźcie z nami..
-Z wami? Ty chyba kurwa oszalałeś, myślisz, że my wam teraz zaufamy? Rzucimy się w ramiona? Kurwa śmieszne.- przerwałam mu.
Złapałam Sandrę za rękę i ruszyłyśmy przed siebie.
-Ewa, przecież my tam mamy u nich rzeczy, pieniądze, wszystko.
-Kurde, faktycznie. To co idziemy do nich?
-Nie mamy innego wyjścia, bierzemy rzeczy i wynosimy się.
-Dobry pomysł.
Wróciłyśmy do chłopców, od razu na ich twarzach pojawiły się uśmiechy.
-Dobra jedziemy z wami.- uśmiechnęłam się chamsko.
-Świetnie- odpowiedział Matiax.
Musieliśmy troche przejść, ale w sumie nie robiło mi to już żadnej różnicy. Wsiedliśmy do auta i już po chwili podjechaliśmy pod dom Matiego. Wysiedliśmy, Matiax otworzył drzwi, a my od razu pobiegłyśmy na górę w celu spakowania naszych rzeczy.
Zostało mi już pare ubrań gdy nagle do pokoju wszedł Remek.
-Co ty robisz?- zapytał.
-Pakuję się, nie widać?
-Jak to się pakujesz? Nie zostajecie?- podszedł do mnie i wyrwał mi bluzkę z rąk.
-Po pierwsze oddaj mi to- pokazałam na moją bluzkę. A po drugie nie, nie zostajemy-uśmiechnęłam się chamsko.
Spakowałam ostatnie rzeczy, zapięłam torbę i ruszyłam w stronę drzwi.
-Ewa! Ja Cię kocham nie możesz odejść...

Przepraszam, że taki krótki i za dzień opóźnienia <3

°Wszystko Jest Możliwe°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz