Seis

246 15 6
                                    

Siedziałam na krawężniku przed kompleksem sportowym Ciutat Esportiva Joan Gamper, na którym piłkarze zaczynają za kilka minut trening. Leo jest już w szatni, ja postanowiłam posiedzieć przed i dokończyć opisywać na tablecie najważniejsze sportowe wydarzenia zeszłego tygodnia. Promienie słoneczne lekko musały moją twarz jednak po chwili zauważyłam sylwetkę stojącą orzede mną, która zakrywała jasne promyki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam ten piękny snieżno biały uśmiech na równie pięknej twarzy. Pamiętacie jak mówiłam, że mój możliwe przyszły szef jest najprzystojniejszym facetem w garniturze którego widziałam? Cofam to. To ten, który stoi teraz właśnie przede mną jest najlepiej wyglądającym facetem w garniaku. Świetnie dopasowany w kolorze granatu idealnie przylega do jego umięśnionego ciała, a biała koszula podkreśla ciemną karnację.
Neyamr da Dilva Santos Junior we własnej osobie stoi i zdejmuje z oczu czarne ray bany.
- Cześć Leila, przyszłaś. - powiedzial rozbawiony. Co go tak śmieszy? Czy on kiedyś przestaje się szczerzyć? Czy śmieje się ze mnie, bo wpatruję się w niego z otwartymi ustami.
- Hej! Jestem, mówiłam że wpadnę - ocknęłam się w końcu.
-Wchodzisz ze mną czy bedziesz tak tu siedzieć aż skończymy? Tak w ogole to dlaczego nie jesteś już w środku ?
- Musiałam dokończyć coś do pracy.
- Właśnie! - uderzył się dłonią w czoło - Jak na rozmowie? Zupełnie zapomniałem.
-Nie szkodzi. W porządku. Muszę opisać kilka wydarzeń z działu sportowego i przyniesc je na jutro. Wtedy sie dowiem co dalej.
- To świetnie! Na pewno Cię przyjmą. - powiedział i podał mi dłoń - Dokończysz później, a teraz chodź poobserwować najlepszych piłkarzy w akcji - zaśmiałam się przy czym podałam mu rękę a za chwilę otrzepując niewidzialntmy pyłek z tyłka.
- Pomóc Ci ? - spojrzał na moje siedzisko i wyciągnął dłoń w jej kierunku ale zdążyłam go powstrzymać.
- Boże Nemar, łapy przy sobie! - popchnęłam go lekko. Zaśmiał się tylko i wyprzedził otwierając mi drzwi.
-Dzięki. A tak w ogóle dlaczego sie tak wystroiłeś?
- Wracam prosto z ważnego wywiadu. Nie zdążyłem sie już przebrać. Nienawidzę chodzic tak ubrany. - westchnął poprawiając torbę zjeżdżającą mu z ramienia.
- Dobrze wyglądasz w tym wdzianku Ney. - puściłam mu oczko i zostawiłam osłupiałego przed drzwami szatni, a sama udałam się prosto na boisko.

Trening chłopaków skończył sie po ponad dwóch godzinach. Naśmiałam się za wszystkie czasy. Poznałam też kilku zawodników, którzy byli ciekawi kim jestem. Najbardziej polubiłam Denisa i Rafinhę, którzy są przezabawni i nawet wyciągnęli mnie na środek murawy żebym pokopała z nimi. Neymar w ogóle się nie odzywał, może nie spodobało mu się to co powiedziałam? Czasami mogłabym ugryźć się w język ale przecież to był komplement, wiec nie powinien sie gniewać. Jego zachowanie bylo jednak dziwnie, bo zerkał tylko na mnie kątem oka, a kiedy go na tym przyłapywałam odrazu odwracał wzrok. Zrozumieć facetow...
Razem z moim bratem wróciliśmy do domu idealnie na kolację. Przed treningiem pomogłam Anto trochę w przygotowaniach, nie mogłam pozwolić żeby wszystko robiła sama.
Po zjedzeniu i chwilowych wygłupach z bratankami, którzy za chwilę kładli sie spać dokończyłam pisać to co miałam i postanowiłam że pójdę się trochę przewietrzyć. Nie byłam jeszcze zmeczona, zmiana czasowa nadal byla odczuwalna pewnie minie jeszcze trochę zanim przywykę.

Spacerowałam po Barcelońskich alejkach. Nie mieszkaliśmy w centrum tylko na obrzeżach miasta dlatego nie miałam za dużo co zwiedzać dzisiejszego wieczoru. Przeszłam się tylko przez park i poszłam do pobliskiej kawiarnii po cos do picia.
- Dobry wieczor, poproszę sok pomarańczowy na wynos. - powiedziałam przyjaźnie do mężczyzny w średnim wieku, który stał za ladą.
- Witam. Już się robi. - uśmiechnął się i zabrał za przyrządzanie napoju.
Nagle poczułam jak ktoś ociera sie o moje ramię.
- Znowu sie spotykamy.
- Neymar. - uśmiechnęłam się nieśmiało i trochę nerwowo.
Dlaczego moje serce tak dziwnie i szybko bije za każdym razem kiedy go spotykam? Przecież widzę go dopiero trzeci raz w życiu a ten mięsień tak wariuje. Ogarnij sie Leila. To piłkarz, przyjaciel Twojego brata w dodatku casanova i ma syna. Boże...
- Co tu robisz o tej porze sama ? - spytał z naciskiem na ostatnie słowo i rozejzawszy przy tym jakby kogoś szukając.
- Wyszłam na spacer. Nie przywykłam jeszcze do zmiany czasu. W Argentynie byłaby dopiero szesnasta. - odebrałam zamówiony sok i spojrzalam na Brazylijczyka. Przyglądał się mi z uwagą, nie miał natomiast tego swojego uśmiechu przyklejony do twarzy, który gościł na niej za każdym razem gdy go widziałam. - Muszę już lecieć, Leo pewnie sie martwi, a nie zabrałam telefonu. - ruszyłam w kierunki drzwi.
- Zaczekaj chwilę! - krzyknął za mną, zapłacił za swój napój i udał się w moją stronę - Jestem samochodem. Odwiozę Cię.
- Nie musisz, nie przeszłam aż tak daleko, trafię.
- To chociaż sie przejdźmy. Odprowadzę Cię, później wrócę po auto. - powiedział w końcu się uśmiechając. Brakowało mi tego uśmiechu. Jego brak wcale do niego nie pasuje.
- Skoro nalegasz - przewróciłam oczami i wyszłam.

Szliśmy okrężną drogą. Napastnik nalegał żebyśmy się przeszli bo pogoda dopisuje, a on nie ma ochoty siedzieć sam w domu. Dzisiaj miał spać u niego Davi jednak w ostatniej chwili Caroline przełożyła ich spotkanie na jutro.
Odpowiedziałam mu o moimi życiu w Argentynie. O studiach i przyjaciołach. Pytał czym sie interesuję poza dziennikarstwem. Rozmowa sie kleila i on byl bardzo zabawny opowiadając swoje śmieszne historie z dzieciństwa albo te które dzieją się w szatni zaraz po meczach.
- Leo kiedyś mi o Tobie wspominał. Miałaś wtedy jakiś zawód miłosny i strasznie sie z tego nabijał. Mówił, że to już trzeci w przeciągu kilku tygodniu - zaśmiał się
- Niech tylko nie śpi jak wrócę to zobaczy!
-Nie, nie proszę nie mów mu tego. Zabije mnie że ci wygadałem.
-Już mu nigdy nic nie powiem. Głupek. A tak mnie niby pocieszał za każdym razem i że mogę na niego liczyć. Pff!
-Bo możesz. Tylko smieszyło go to że non stop masz jakiegoś faceta i każdym przejmujesz się tak samo albo i gorzej.
- Ugh. To że on spotkał miłość swojego życia sto lat temu i nadal z nią jest nie znaczy że może naśmiewać się z mojego pecha. - powiedziałam sama zaczynając się teraz z tego śmiać.
Nie dziwię mu się. Miałam okres w moim życiu, że potrafiłam wydzwaniać do niego albo Anto kila razy w tygodniu i żalić się że znowu spotkałam jakiegoś dupka i że żaden normalny facet nie chodzi juz po tym świecie, a ja będę sama do końca życia mieszkając z kotami.
-Nie tylko Ty masz takiego pecha. -stanął przede mną i spojrzał mi w oczy - W zasadzie twierdzę że to nie pech ale znak. Nie ma co szukać miłości na siłę. Ona sama przyjdzie, prędzej albo później, ale przyjdzie. A tamci faceci to byli tylko frajerzy, gdzieś twój książę chodzi po tym świecie. - parsknęłam śmiechem i poklepałam go po ramieniu.
- Zabawny jesteś.
- Mówię poważnie. Ja też czekam na moją księżniczkę. Jeszcze mi się nie udało na nią trafić niestety, ale miłość sama przyjdzie, niespodziewanie. Jeszcze zobaczysz. - westchnął - Mnie laski chcą zaciągać tylko do łóżka żebym spłodził im dziecko i płacił grube alimenty. Nie mówię tu o Caroline jakby co. W tym przypadku samo wyszło. - zachichitał pod nosem.
Jest słodki jak tak robi
- Na pewno nie wszystkie. Wiele oddałoby cały swój dorobek żeby z Tobą być. Uwierz mi.
- Oj Leila, Leila. Te wiele to te które znają mnie tylko z boiska i Internetu. Nie wiedzą jaki jestem w środku. Wydaje się im że jestem Bogiem albo ósmym cudem świata a tak nie jest. Wiem, że dużo zależy ode mnie dlatego też nie trafiła się taka która by ze mną wytrzymała na dłuższą metę. - podrapł się po karku i ruszył dając znak żebyśmy szli dalej.
- Aż taki jesteś zły, że każda ucieka? - spytałam z ciekawością.
- Jesteśmy na miejscu. - wskazał stając przed bramą do domu Barcelńskiej dziesiątki.
Przesunął sie bliżej dając mi buziaka w policzek i szepcząc do ucha. - Może kiedyś się przekonasz czy dałabyś mi radę Li. - odsunął się i odszedł krzycząc jeszcze na odchodne z wielkim uśmiechem - Przecież Ci sie podobam w garniturze i pewnie nie tylko!
- Dupek. - powiedziałam sama do siebie i nie komentując nic głośniej zmierzyłam w kierunku domu oglądając się jeszcze za siebie, ale po chłopaku nie było już śladu. - Mający rację dupek...

 - Mający rację dupek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 07, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Quiero que te quedes conmigoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz