Rozdział 6.

6 3 0
                                    


Na drugiej lekcji, czyli biologii siedziałam z Charlotte, więc w końcu mogłam z nią porozmawiać przed początkiem zajęć na temat dziwnej rozmowy z Danielem.

-Charlotte, mam pytanie. - zaczęłam, zdziwiona tym, że nie wiem jak ją o to zapytać.

-Tak?

-Znasz Daniela? Tego faceta, który chodził do klasy maturalnej w zeszłym roku?

-Kojarzę, a czemu pytasz? - zapytała, wyraźnie zbita z tropu.

-Zadzwonił do mnie w sobotę i pytał o ciebie. Nawet nie wiem skąd wziął mój numer, a co dopiero dlaczego zapytał o ciebie?

-To musiało być jakieś nieporozumienie, może chodziło o inną Charlotte, albo pomylił numery? Nie mam pojęcia, o co mogło mu chodzić. - zaczęła nawijać, aż zmieniła temat na luźnieszy - Byłam wczoraj u tej nowej kosmetyczki, zrobiła mi świetne hybrydy, tylko spójrz! I to matowe wykończenie, coś cudownego! Musimy kiedyś pójść razem. I spójrz na ten prześliczny błękitny kolor, niesamowity. Ta kobieta czyni cuda.

Po kilku lekcjach, nastała w końcu pora lanchu. W normalnych okolicznościach usiadłabym z Charlotte, Lucy, Jane i Lucasem, ale usiadłam sama. Nie miałam dzisiaj ochoty na towarzystwo. Gdy usiadłam z moim drugim śniadaniem przy pustym stoliku zaczęłam patrzeć na innych ludzi, zdawało mi się, że większość odwraca wzrok kiedy spojrzę w ich kierunku, a inni byli poprostu zajęci jedzeniem i rozmowami z przyjaciółmi. Przy stoliku Alice zauważyłam tego nowego chłopaka - Jake'a. Wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi. Był całkiem przystojny. Miał ciemniejszą karnację od mojej, która pasowała do jego krótkich, kruczocarnych włosów. Jego zielone oczy, w odcieniu zbliżonym do mojego, nijak pasowały do jego urody, ale w jakiś sposób to sprawiało, że wydawał się jeszcze przystojniejszy. Po kilkunastu sekundach zauważyłam, że też się we mnie wpatruje i odwróciłam wzrok. Bardzo mnie zaintrygował. Myśląc o tajemniczej bluzie i Alice, natychmiast odgoniłam od siebie myśl, że mogałbym mieć z nim kiedyś coś wspólnego. Zjadłam do końca lunch i pewnym siebie krokiem poszłam odnieść tackę.

Po lekcjach wracałam do domu pieszo, bo mój brat miał plany i nie mógł ze mną wrocić samochodem. Znowu zauważyłam Jacoba, spoglądającego na mnie. Tym razem był bliżej i wydawał się iść w moją stronę, więc przystanęłam na chwilę, żeby mnie dogonił.

-Cześć. Jesteś Juliette prawda? Jestem Jacob, jeśli chcesz to możesz mówić "Jake".

-Tak to ja, ale zostanę raczej przy Jacobie. - powiedziałam z przyjaznym uśmiechem.

-Widziałem, że patrzysz na mnie na lanchu, więc pomyślałem, że wypadałoby się przedstawić. Nikogo tu nie znam i narazie tylko Mike pomaga mi się zaklimatyzować.

-Napewno niedługo znajdziesz swoich przyjaciół, jak każdy. Wybieraj rozważnie. - z twarzy zszedł mi uśmiech i przyspieszyłam kroku.

-Hej, dlaczego uważasz, że nie powinniśmy rozmawiać? - jego pytanie zbiło mnie z tropu.

-Niczego takiego nie powiedziałam. - powiedziałam, wręcz oburzona.

-Ale po twojej minie było widać co myślisz. Łatwo cię przejrzeć Juliette.

-I tutaj się mylisz. Nieważne, muszę iść. Mam do zrobienia na jutro dużo zadań, narazie.

JulietteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz