Prolog

39 6 0
                                    

Obudziłgo silny ból głowy. W uszach mu szumiało. Otworzył powoli oczy,ale błyskawicznie je zamknął z powrotem. Słońce było jużwysoko na niebie. Przeklętasłużba! Już dawno powinni mnie obudzić!Pomyślał, po czym usiadł i się rozejrzał. Dopiero terazzauważył, że tak właściwie, to jest na wozie, w samej piżamie,a jedyną osobą w okolicy jest woźnica.

-Coto ma znaczyć?! - krzyknął do mężczyzny. Ten, jakby dopieroteraz zdając sobie sprawę, że ma towarzystwo, odwrócił się nakoźle i spojrzał na chłopaka.

-Zależyco masz na myśli - uśmiechnął się szeroko.

-Zależyco PANICZ ma na myśli - oburzył się chłopak. - Gdzie jajestem?! A co innego mógłbym mieć na myśli?!

-Hmmmm...zdaje się, że na wozie - poszerzył uśmiech mężczyzna. -PANICZU.

-Kimjesteś, kmieciu?!

-Kmieciu?- zaśmiał się. - Bogowie, to tak się dziękuje za ratunek?

-Niby,przed czym mnie uratowałeś? Przed pierzyną? - zakpił,wykrzywiając się. Oczy wciąż miał przymrużone, bo żeby patrzećw stronę woźnicy, musiał skierować wzrok pod słońce.

-Pogadamypóźniej, chłopcze, bo mnie irytujesz ciutkę - chwycił coś, coleżało przy jego siedzeniu i wciąż się uśmiechając uderzyłchłopaka deską w tył głowy.


*


Stopniowozaczęły do niego docierać dźwięki. Gwar ulicy. Tykanie zegara.Ktoś przewrócił kartkę. Napił się. Westchnął. Ciekawe kto tojest. I co czyta. Piekielnie bolała go głowa. Nagle w jego umyślesię rozjaśniło. Woźnica! Otworzył oczy.

Dookołapanował półmrok. Jego wzrok szybko się przyzwyczaił, więc jużpo chwili mógł się dokładnie rozejrzeć. Pomieszczenie byłoniewielkie. Dwa zasłonięte szmatami okna, po przeciwnej stronieciemne drzwi, a we wnęce prowizoryczna kuchnia. Leżał naniewielkiej kanapie, ustawionej pod ścianą. Na środku znajdowałsię niewielki stolik. Tuż obok, pod jednym z okien, stał fotel.Siedział w nim mężczyzna i czytał jakąś grubą książkę.Szmata w oknie była odsłonięta na tyle, żeby słońce dokładnieoświetlało kartki.

-O! Któż to wstał? - powiedział woźnica, kątem oka zauważając,że chłopak usiadł. - Nie radziłbym się zbyt gwałtownieruszać.

-Kogoobchodzą twoje...- zaczął, odwracając szybko głowę w oburzeniu.I to był pierwszy błąd. Poczuł ostry ból w potylicy. Silnepulsowanie zamroczyło go na chwilę, więc żeby nie spaść zkanapy, opadł z powrotem na poduszki. I to był drugi błąd. Zaszybka zmiana pozycji, zbyt szybkie zatrzymanie się, uderzenie głowąw podłokietnik, (mimo, że zakrywały go dwie poduszki), wywołałokolejną falę bólu. Chłopak czuł się jakby mu głowa pękała.Wizja się rozmazała, a on odpływając w ciemność, mógłspokojnie policzyć gwiazdki.

Mężczyznaw fotelu z rozbawieniem obserwował tą sytuację. Widząc jednak, żechłopak znowu stracił przytomność, wrócił do czytania książki.To będzie kilka naprawdę ciężkich, aczkolwiek zabawnych dni.


*


Byłomu zimno. Przeraźliwie zimno. Po karku spływały mu lodowatestróżki. Nie wiedział czy to pot, czy jakaś inna ciecz, ale byłopotwornie zimne. Czuł jak się trzęsie. Zaraz zamarznie. Tu, takjak leży. Już po nim.

Otworzyłoczy. Widział tylko szary, wypłowiały materiał. Światło byłonikłe i blade. Świt.Zadrżałprzemarznięty. W tle usłyszał przewracaną kartkę. Ach,no tak. Pomyślałzrezygnowany. Powoli podniósł rękę i dotknął głowy. Znajdowałasię tam szmata wypełniona czymś mokrym i zimnym. Po ilości wody zniej skapującej i cichym gruchotaniu zorientował się, że to lód.Przypomniał sobie ostatnią pobudkę. Skrzywił się na samą myśl.Spokojnie usiadł, unikając gwałtownych ruchów. Ściągnął okładz głowy i zrzucił na podłogę. Było mu zimno. Był przemoczony.Ale głowa już tak nie bolała.

SihiriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz