Rozdział V

50 6 8
                                    

Szłam lasem, wpatrując się w czubki butów. Krok za krokiem, wdech za wdechem, mimo to lampka w najdalszych czeluściach umysłu, cały czas migała. Doszłam do niewielkiej polany i skręciłam w lewo. Pociągnęłam za gałąź starego drzewa i obróciłam zdrewniałą łodygę o dziewięćdziesiąt stopni. Jeden z rozłożystych krzaków przesunął się, a ja wskoczyłam w ciemny tunel. Klapa z rośliną po chwili się przesunęła, zamykając mnie w ciemności. Wyciągnęłam prawą dłoń przed siebie. Zacisnęłam, a gdy znów rozluźniłam palce, unosiła się nad nią ognista kula. Od razu blask płomieni rozszedł się po podziemiu, trawiąc jasną poświatą kamienne ściany.

***

Teraz, kiedy leżał tutaj, w ciemności
i wracał myślami do początku.
Dostrzegł, że niektóre rzeczy muszą się skończyć,
aby następne mogły rozwinąć skrzydła.
Spacerując jedynie z własnym umysłem,

wolny spod dyktanda innych.
Czuł presję, pozwalającą maszerować ku lampce nadziei,
z samego dna jego wyblakłej duszy.

Ciało i kości, dla przeszłości,
Jak popioły w deszczu, zero litości.

***

Siedziałam na szczycie stołu, pochylona nad skrawkami papieru, dobierając strategie odpowiednią do obecnej sytuacji. Ciemny blondyn obserwował uważnie każdy mój ruch z zaciekawieniem, ale iskierki strachu cały czas pląsały w błękitnym spojrzeniu. Zmrużyłam oczy, doszukując się usterek w planach lecz wszystkie możliwości pozostały rozważone i nakreślone czarnym atramentem. 

Ciało i kości, dla przeszłości. Jak popioły w deszczu, zero litości. ~ usłyszałam głośną myśl ozdobioną zachrypniętym głosem. Zamarłam, choć nikt nie mógł tego po mnie poznać. Słyszałam już te słowa, co najgorsze nie raz. A za każdym razem nie zwiastowały one nic dobrego. Wstałam z wrodzoną gracją z masywnego krzesła, kierując się do jednego z pomieszczeń, które zostały przygotowane dla obecnego władcy. Po chwili powitały mnie perłowe ściany z czarnymi, zdobionymi meblami oraz śnieżnymi akcentami. Podeszłam do biurka i przycisnęłam do niego lewą dłoń. Sekundę później podświetlały się banery sterowania. Parę odpowiednich kliknięć i doszłam do pochodzenia słów. Pierwszy wers odnosił się w większości do Potomków Powietrza, drugi do Władców Ognia, ale kilka słów też należało do Grupy Cieni.

Usiadłam na fotelu, obitym ciemną skórą, przesunęłam ręką nad hebanowym blatem, a jasna poświata ukazujące informacje, zniknęła bez śladu. Oparłam brodę na złączonym palcach, śledząc wędrówkę cieni ostatnich promieni słońca. Czy ojciec miał ukryte intencje w tym, że splótł moją drogę z królem o kruczoczarnych włosach i krwistoczerwonych tęczówkach?

Znów doszły do mnie zdezorientowane myśli, prawdopodobnie osoby której poszukiwałam. Wyciszyłam się i zamknęłam na otaczającą rzeczywistość, tylko po to, by podążyć za niknącym głosem. Zobaczyłam niewyraźną postać, opierającą się o grubą poręcz schodów. Na tym wizja się urwała, ale te kilka sekund pozwoliły mi poznać to miejsce. Wiem gdzie jesteś i idę po ciebie. 

~~~

W końcu mam chwilę czasu i tylko odliczam dni do końca obozu... A z pobocznych informacji to, już  oficjalnie złączam losy bohaterów :D 

Immortalis - NieśmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz