Rozdział IX

9 4 0
                                    

Sięgnęłam dłonią za szyję, delikatnie wysuwając sztylet włożony między pukle peruki. Czując znajome, chłodne ostrze między palcami uśmiechnęłam się chytrze. Jednym, wprawionym ruchem schowałam go za rękawem ciemnego kombinezonu. Do pomieszczenie wszedł postawny mężczyzna o pustych ślepiach. Zacisnęłam opuszki palców na rękojeści i zamknęłam na chwilę oczy. Kiedy znów uchyliłam powieki, zastałam obraz w pośpiechu zbierających się ludzi. Ze znudzeniem wstałam z twardego krzesła i wmieszałam się w panikujący tłum.

Wprowadzili nas na dużą salę, gdzie zazwyczaj gromadzili się wszyscy na ogłaszanie ważniejszych informacji. Wychwyciłam przy ścianach mężczyzn z szerokimi barami w szafirowych szatach i z tymi samymi białymi oczami. Kolejny raz dyskretnie sprawdziłam czy broń z trucizną dobrze jest osadzona. Znów rozejrzałam się wokoło, odetchnęłam z ulgą, gdy spostrzegłam połyskujące, czekoladowe włosy wybijające się z wyblakłych barw.

-Pewnie zastanawiacie się, dlaczego zostaliście tu zebrani - zamieszanie przerwał tubalny głos. - Od dzisiaj władzę nad wami sprawuję ja i mój pan.

-Jakim prawem?! - przebił się męski głos z tłumu, a odważniejsza i najbardziej oburzona część pomieszczenia powtórzyła to niczym echo. Stojący na podwyższeniu generał roześmiał się, dając znak dłonią swoim żołnierzom.

-Moim - odrzekł do młodego chłopaka, którego głos przebił się jako pierwszy. Szedł w towarzystwie silnych ucisków rąk w czarnych rękawicach na podium. - Skoro już to sobie wyjaśniliśmy - kontynuował i przycisnął do skroni nastolatka pistolet. - Ktoś ma jeszcze jakieś zastrzeżenia? - Odpowiedziała mu cisza, a smród przerażenia nieprzyjemnie ranił moje nozdrza. - Nikt? To dobrze - wystrzelił, a kula przebiła czaszkę, brudząc ścianę obok szkarłatną barwą. Podtrzymujący go śmiertelnicy puścili bezwładne ciało, z obrzydzeniem patrząc jak ciecz brudzi niedawno pastowane panele.

***

Nagły impuls podrażnił wszystkie jego kręgi i ruszył w dalszą drogę, mającą na celu pobudzić zaspany organizm. Lawina światła uderzyła w zaspane źrenice, które prawie całkowicie ukryły połyskujące tęczówki. Zmęczenie złapało go w szpony, znów opatulając grubym kocem ciemności, wyrywając z zasięgu jasnej poświaty. Kolejny raz pochłonęła go ciemność - towarzysz, od którego łakną się uwolnić.

Niestety, nie było mu to dane, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Czas to jedyne, co mogło sprawić, by stare rany w pełni się zagoiły i przestały sprawiać ból. Chociaż, już wolał jak on go przygarniał niż nicość. Chciał zaryzykować, nie bał się następnego upadku, za dużo razy już leżał. Pragnął się w końcu podnieść z tego ostatniego, tak bardzo żałował, że nie może sam stąpać po ziemi.

Doskonale wiedział, że najgorsze właśnie mija, wraz z rytmem kolejnych mignięć płomyka. Iskry nadziei przywróciły go do życia. Słyszał krew dudniącą w żyłach, energię wypełniającą każdą komórkę i czuł podmuchy wiatru wokół siebie. Leciutkie tchnienia zmieniły się w prawdziwą wichurę, dołączając do tańca podsyconego ognia.

Razem stworzyli niebezpieczne tornado, dwa żywioły właśnie się połączyły i nic nie wskazywało na ich rozstanie. Ułamek pamięci przeleciał mu przez zaćmiony umysł, wychwytał parę słów, a podświadomość rozpoznała w niej przepowiednie. Uśmiechnął się i wyciągnął dłoń do morderczej mieszanki. To, co go nie zabiło, pozwoliło mu się zregenerować.

A kiedy stanie już na własnych nogach i odzyska pełnie mocy, inni będą bić przed nim pokłony, jak to kiedyś jemu kazali...

***

Wattpad po wielu próbach usuwania spacji w końcu się poddał, a przynajmniej mam taką nadzieję :D

Immortalis - NieśmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz