Po dwóch godzinach siedzenia, srebrnookiego aż nosiło, chodził z kąta w kąt. Prawda, że wyższej położone, a przede wszystkim królewskie rodziny nie były przyzwyczajone do małych pomieszczeń. Czuli wtedy ograniczenie, a tląca się moc pragnęła ujrzeć światło dzienne, ale on przypominał teraz zagubione dziecko. W pierwszych latach ojciec zamykał mnie w ciasnych, ciemnych pomieszczeniach. Za każdy płomyk sprzeciwu, siedziałam tam znacznie dłużej, aż nauczyłam się w pełni kontrolować żywioł. Wyszło mi to jednak na dobre, a nawet później łatwiej mi było opanować władanie lodem.
Jeszcze chwila i nie wytrzymam ~ usłyszałam jego kolejną, ciut za głośną myśl. Przeszedł już każdy skrawek wolnej powierzchni kamiennej podłogi, a był bardziej zdenerwowany nim zaczął krążyć. A-ma-tor tyle w tym temacie, mam nadzieję, że chociaż zapoznał się z podstawami walki. Wkrótce mu się one przydadzą, a ich znajomość będzie nawagę złota.
-Macie nas zamiar trzymać tutaj wieczność?! - zwrócił uwagę przechodzącego strażnika. Bardzo mądrze, prowokuj, ciekawe czy zaraz też będziesz taki śmiały.
-A masz coś innego do roboty?! - szybko podszedł do krat i przyciągnął do nich Wybrańca. Kilka osób ze świstem wciągnęło powietrze, kiedy ja z zaciekawieniem czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
-A żebyś wiedział łysolu – odwarknął, nie zważywszy na wbijające się w jego ciało stalowe pręty. Zachowanie godne plebsu, gratuluję.
-Jak mnie nazwałeś?!
-Nie dość, że głupi to jeszcze głuchy – mruknął z dezaprobatą srebrnooki.
-Ja ci dam głupi, ty...
-Bez przekleństw, tu są dzieci – wtrąciłam, słysząc już tą stertę wyzwisk i wulgarnych słów.
-A ty paniusiu nie wtrącaj się, to są sprawy dla starszych –przejechał wzrokiem po moim przetransformowanym wyglądzie. - Chociaż, skoro jesteś taka chętna – oblizał spierzchnięte wargi – to się w każdej chwili możemy pobawić. - Chętnie, ale nie jestem pewna, czy moje krwawe zabawy ci się spodobają.
-Już się rwę do tego – odpowiedziałam z typowym dla mnie, wypranym ze wszelakich uczuć głosem.
-To się bardzo cieszę – uśmiechnął się bezczelnie. Czy nikt tutaj nie zna pojęcia „ironia" albo chociażby „sarkazm"?
-Ciekawe czy z tego też będziesz się tak cieszyć – zwrócił uwagę na siebie mężczyzna o czekoladowych, pokręconych włosach, po czym wykorzystując małą odległość obdarował tamtego żołnierza lewym sierpowym. Postać w szafirowych szatach zatoczyła się do tyłu, a z nosa wydostał się krwotok. Bohater uciśnionych się znalazł.
-Ja ci zaraz pokażę... – burknął, powoli wstając.
-Niby co?! Porażkę? - wszedł mu w zdanie, a na końcu swojej wypowiedzi parsknął śmiechem.
-Jedyną porażką tutaj jesteś ty! – Gorzej niż dzieci...
Istota o pustych ślepiach otworzyła splot szarych rur, służących za drzwi i wyrzuciła z nich pół-śmiertelnika. Rudowłosa korzystając z sytuacji uciekła, po prostu zwiała. Ciekawe jak daleko uda jej się dobiec? Wyznający jej uczucie chłopak, na szczęście miał więcej rozumu i zauważywszy, że pęk kluczy nadal siedzi w zamku, doskoczył do nich. Trzęsącymi rękoma wkładał kolejne do otworów cel, ale przy tym cały czas nerwowo spoglądał na bok, gdzie widniał obraz dwóch zajętych bijatyką mężczyzn. Byli oni zajęci tak sobą, że nawet nie zauważyli tłoku wokół nich. Z czym mi się przyszło użerać?
Kolejny jęk, spowodowany uderzeniem srebrnookiego w brzuch oraz następne zgięcie w pół. Miałam już serdecznie dość tych jego popisów. Z wyćwiczoną klasą wstałam i skierowałam się w ich stronę. Skutki pierwszych zamieszek było już słychać: świst kul odbijających się od ścian i rytmiczne zeskakiwanie ze schodków.
Podeszłam do zaangażowanych w „walkę", mijając wybiegających hurtem ludzi. Złapałam za średnio umięśnione ramię, skryte pod płaszczem i odciągnęłam jednego. Ten musiał się spodziewać kolejnego strażnika, czując ucisk i drugą ręką już we mnie celował. Niestety, zniweczyłam jego plan zaatakowania w zarodku, szybko łapiąc otwartą dłonią lecącą pięść. Na twarzy malowało mu się niedowierzanie, kiedy spojrzał kto trzyma jego zwinięte palce. Zmroziłam go wzrokiem, a rejestrując kątem oka ruch z prawej, wykonałam boczne kopnięcie nogą w tamtą stronę. „Łysol" odbił się od ściany i padł na podłogę, z której już nie powstał.
Popchnęłam Wybrańca w stronę stojącego obok Chrisa, a sama długim krokiem przeszłam obok pustych pomieszczeń. Nie oglądając się za siebie, ruszyłam przez schody zaznaczone krwią.
CZYTASZ
Immortalis - Nieśmiertelna
FantasyCzy za uroczą twarzyczką może czaić się twoje ostatnie tchnienie? Myślisz, że królewskie dziecię musi mieć idealne dzieciństwo skąpane w bogactwie? Uważasz, że urodzony następca tronu ma poukładane życie bez krzty nieporozumień? A władcą zawsze...