Rozdział VII

22 5 5
                                    

Lawirowałam między śmiertelnikami, by dostać się jak najszybciej na parter. Słońce leniwie przesuwało się po horyzoncie, ocieplając planetę zbawczymi, złocistymi promieniami. Stukot obcasów od ciemnej posadzki, przyciszone rozmowy ludzi na końcu korytarza, pożółkłe kartki na tablicy ogłoszeń i odgłosy jakiejś kłótni zagłuszone przez drzwi. Nic wartego uwagi, gdyby nie fakt, że ta barwa głosu i akcent była typowa dla Ludu Ziemi. Przystanęłam, udając zainteresowanie ogłoszeniem o jakimś „międzygalaktycznym" turnieju.

Trzask drewna zwiastował koniec, jakże przyjaznej pogawędki. Kątem oka zobaczyłam szerokiego w barkach mężczyznę. Po chwili wybiegł za nim żołnierz, a po srebrnej zbroi i czarnej przepasce na ramieniu, rozpoznałam w nim generała. Pierwszy się obrócił, a przydługie włosy odsłoniły brązowe znamię na karku. Kolejny raz pozostałam nieomylna. Zmrużyłam oczy, starając się odkopać w pamięci jakiemu rodowi ziemistych przypisany był ten wzór. 

Brązowooki jakby czując, że mu się przyglądam obrócił się w moją stronę lecz ja już kierowałam się, jak gdyby nigdy nic, w stronę schodów. Jedyne co mógł teraz dostrzec to tłumy przepychających się osób w luźnych uniformach czy kombinezonach i moje plecy, przykryte jasnymi puklami. Po chwili poczułam szarpnięcie za ramię do tyłu. Z trudem opanowałam się by nie napiąć mięśni oraz powitać twarzy pokrytej blizną, ciągnącą się od połowy czoła przez oko do kości policzkowej, lewym sierpowym.

- Tak? - orzekłam miło, unosząc kąciki ust ku górze.

- Co tu robisz? - zapytał oschle, wywiercając dziurę w moich miodowych soczewkach, jakby próbował przebić ich warstwę, dokopując się do źródła prawdy.

- Schodzę na parter - odpowiedziałam, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i posłałam mojemu rozmówcy rozbawione spojrzenie.

- Jakoś nigdy cię tu nie zauważyłem - ucisk na prawym ramieniu wzmocnił się.

- Przedwczoraj przyjechałam - znów się uśmiechnęłam, nie tracąc kontaktu z piwnymi oczami. Widać, że nie pomyśleli o tym , że tutaj nie ma brązowych źrenic, na co w duchu roześmiałam się i zanotowałam porażkę. - Gdyby mógł mnie pan teraz puścić, bo nie chcę się spóźnić na pierwsze spotkanie z mentorem, a słyszałam już od innych, że tego nie znosi, mało tego, nie toleruje...

- Tak, oczywiście - przerwał moją pogadankę i puścił rękę - pozwolisz, że cię odprowadzę, skoro jesteś tu nowa, a nie mogę dopuścić byś już w pierwszych dniach się pogubiła - dodał z fałszywym uśmiechem, ukazując przy tym parę krzywych, dolnych zębów.

- To miło z pana strony - bardzo miło - dodałam kąśliwie w myślach. 

Czułam na sobie jego wzrok i w przeciwieństwie do niego wpatrywałam się w punkt przed sobą, nucąc przy okazji jakąś ziemską piosenkę, którą parę minut temu usłyszałam, gdy przechodziłam obok dwojga nastolatków. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nic konkretnego nie wyczyta z mojej postawy, w przeciwieństwie do Nathaniela Ashrota niczym się nie zdradzałam.

Zatrzymaliśmy się przed sosnowymi drzwiami, ponieważ ziemisty zdążył przeprowadzić przesłuchanie, pod pretekstem poznania nowego rekruta. Na każde pytania odpowiadałam bez najmniejszej chwili zawahania, wyuczonymi na pamięć informacjami dziewczyny, która nie dotarła z mojego powodu do tego miejsca. Przejęłam jej wizerunek, osobowość, a nawet rodzinę, do której w święta będę musiała pojechać i udawać kochaną córeczkę, pochłoniętą obecnie snem wiecznym.

Christopher za to został ogłoszonym jedynym ocalałym, z podróży na jedną z wysp. Statek zatonął z dużą częścią załogi, a tylko niektórzy żołnierze pozostali podczas jednej z przystani na lądzie, by zakupić prowiant. W tym czasie panowały w tych rejonach zamieszki graniczne, do maszyny podrzucono jedną z bomb i takim sposobem większość skończyła na dnie. Reszta została uznana za zaginionych, ponieważ do tej pory nie odnaleziono ciał. Prawda jest taka, że nikt nie ma już nadziei, że wrócą do domów, z resztą słusznie. 

~~~

Jeszcze jeden rozdział "wprowadzający" i zaczynamy prawdziwą akcję.

Immortalis - NieśmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz