1.

189 35 11
                                    

Stałam i mokłam na deszczu. Właśnie uciekł mi autobus. Miałam pecha, bo mój autobus jeździł co dwadzieścia minut a  za półtorej godziny miałam trening jazdy konnej. Musiałam ostro trenować, bo za miesiąc startowałam  w zawodach. Jeździłam  rzadko kursującym autobusem, więc zamiast wiaty, stała mała ławeczka przy przystanku. Na moje nieszczęście, bo właśnie padał ulewny deszcz a ja zapomniałam wziąć z domu parasolki. Nagle na przystanek przyszła jakaś starsza pani. Zrobiło mi się trochę jej szkoda, bo zobaczyłam, że też nie ma parasolki. O! Mój autobus. Wbiegłam do środka, i zajęłam miejsce siedzące. Niektórzy ludzie w autobusie dziwnie się na mnie patrzyli, bo nie na co dzień w autobusie jeździ dziewczyna z kompletnym wyposażeniem do stajni. No dobra, bez czapraku, owijek itp.., to jest już w stajni ( bo po co targać to taki kawał). Zobaczyłam też, że ta starsza pani wsiada do mojego autobusu. Po chwili wyciągnęła coś z brązowej torby, i okazało się, że to kontrolerka. Na szczęście miałam kartę miejską. Była przydatniejsza i tańsza od biletów, bo wracałam autobusem ze szkoły, i jeździłam trzy lub cztery razy konno w tygodniu, a do stajni dojeżdżałam autobusem.
- Bileciki do kontroli!- zaszczebiotała mi kobieta nad uchem. Podałam więc jej kartę miejską. Momentalnie współczucie do niej minęło. Na zdjęciu byłam wesołą dziesięciolatką, w rzeczywistości jednak dziewczyną, chodzącą do publicznej szkoły, z masą pracy domowej i nauki na głowie, testy i przygotowanie do gimnazjum. No i te jazdy. W dodatku mój ojciec nie mieszka tu, ze mną i matką, tylko w Niemczech. Kobieta już miała coś powiedzieć, ale autobus się zatrzymał i musiałam wysiadać. Wyrwałam kartę kobiecie z rąk i skierowałam się ku wyjściu. Wyniosłam rzeczy jeździeckie z autobusu, po czym podeszłam do samochodu mamy która już na mnie czekała.
- O, Kaja, już jesteś! Wsiadaj do samochodu, ja zapakuje ci rzeczy!- krzyknęła poddenerwowana mama. Musiała jechać na ważne spotkanie w pracy, więc chciała szybko to załatwić. Szybko wsiadłam do niebieskiego Volkswagena mamy i ruszyłyśmy.
Droga upłynęła nam w milczeniu. No więc jesteśmy. Wypakowałam rzeczy z samochodu i stanęłam przed bramą stajni "Tundra". Podeszłam do drzwi i pociągnęła klamkę.

Powracam z Kają. Nie będzie już zawieszona, ale na razie ją poprawiam. Może poprawię w WAKACJE Konia Na Medal, a w FERIE ZIMOWE Wojownika Stepu. Może.

Divine Jumper [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz