" Vivimos de ilusiones y nos ahogamos en recuerdos. "
× Alexia ×
Oderwałam wzrok od piłki, przerywając dobrą passę. Gdy odwróciłam się w stronę trybun, skąd dochodziły głośne oklaski, zapomniałam o lecącej piłce, która spadła mi prosto na głowę. Mrucząc pod nosem krótkie "auć", podniosłam ją i poprawiłam nerwowo napuszone włosy.
Tego, że Neymar Junior będzie oglądać mnie w akcji, nigdy bym się nie spodziewała.
- Jesteś dobra. - to stwierdzenie zadźwięczało mi w uszach, gdy zeskoczył z trybun i skierował się do mnie powolnym krokiem.
- Dzięki. - w duchu ucieszyłam się, że jestem czerwona od wysiłku, inaczej na twarzy wymalowałby mi się rumieniec. Neymar mógł być skończonym dupkiem i gwiazdorem, ale ostatecznie wciąż był znakomitym piłkarzem, który często mnie inspirował.
- Marnujesz się w roli sprzątaczki. - zachichotał z własnego żartu, a ja wywróciłam oczami, choć musiałam przyznać, że kąciki ust delikatnie uniosły mi się ku górze. - Jeszcze raz przepraszam, że Cię za nią wziąłem.
- Sprzątaczka, czy też nie, każdemu należy się taki sam szacunek. - po tych słowach cały czar prysł i znów zobaczyłam tego zadufanego faceta z szatni.
- Oczywiście, nie powinienem się na nikim wyładowywać. Miałem gorszy dzień. - skrzywił się, chwytając moją piłkę i przerzucając ją sobie w dłoniach. - Często tu ćwiczysz?
- Zazwyczaj co czwartek, kiedy mam wol... - zaczęłam, ale Neymar odwrócił się na głos jakiegoś mężczyzny i już raczej mnie nie słuchał. - Wolne. - dokończyłam ciszej, obserwując jak cofa się w stronę zejścia z boiska. Zastanawiało mnie, kiedy zorientuje się, że...
- Ach, piłka! - zawołał nagle, stając w miejscu. Wziął mały zamach i wykopał ją prosto w bramkę stojącą za mną. - 1:0 dla mnie! Powodzenia, Luisa! - uśmiechnął się, machając mi na pożegnanie, po czym biorąc zamaszysty obrót, o mało co nie wpadł na nadchodzącą Pérez.
- Dobra, nie wiem co było dziwniejsze. - wybałuszyła oczy, gdy podeszła bliżej. - To, że właśnie gadałaś sobie z Neymarem, czy to, że nazwał Cię Luisa. - spojrzała na prawo, odprowadzając go wzrokiem.
- Raczej to, że taki gwiazdor jak on w ogóle zapamiętał to imię. - zacmokałam z udawanym podziwem. Podbiegłam do bramki, wykopując do szatynki piłkę, której nie przyjęła, bo była zajęta wiązaniem włosów. - Skomplementował moją grę. - pochwaliłam się, nie mogąc dłużej ukryć uśmiechu dumy. Carmen jak na zawołanie poruszała znacząco brwiami. - Ale to i tak dupek. - dodałam szybko.
- Za to ma świetny tyłek. Kiedyś będę go podziwiać na ołtarzu w cholernie drogim i obcisłym smokingu. - rozmarzyła się.
- Twoje pragnienia są naprawdę dziwne i czasem mnie przerażają. - parsknęłam, czekając aż wreszcie będzie gotowa do gry. - Poza tym myślałam, że ze ślubu nici.
- Każdy zasługuje na drugą szansę. - skończyła czesanie i dosięgła piłki.
- Ale nie każdy chce ją ofiarować. - dopowiedziałam cicho.×××
× Neymar ×
Samolot bezpiecznie wylądował na lotnisku, pozwalając mi tym samym na odpięcie pasów i rozprostowanie kości. Jak tylko wychyliłem głowę na zewnątrz, brazylijskie powietrze uderzyło w moją zmęczoną twarz. Niebo jak zwykle było bezchmurne i błękitne, żar lał się z niego prosto na gorący asfalt i zielone pagórki w oddali.
Brazylia. Mój kraj, moja odskocznia.
Przewiesiłem torbę przez ramię i witając się z kierowcą, wsiadłem do podstawionego dla mnie samochodu. Droga do domu rodziców przebiegła mi spokojnie, nim się spostrzegłem, mogłem już wysiadać. Mama jak zwykle przywitała mnie ze szczytu schodów, obdarowując szerokim uśmiechem. Ilekroć wracałem do domu, czy to po dłuższej, czy po krótszej rozłące, ona witała mnie zawsze tak samo.
- Dzięki Bogu, że jesteś cały i zdrowy. - pobłogosławiła mi czoło szybkim znakiem krzyża i uściskała mocno, jakby za moment miało mnie zabraknąć. W takich chwilach znów czułem się jak dziesięcioletni dzieciak wracający do domu po całym dniu gry w piłkę. Cóż, wiele od tego czasu się nie zmieniło, może tylko troszkę podrosłem.
Mama i Rafaella, specjalnie z okazji mojego przyjazdu, przygotowały virado à paulista, danie charakterystyczne dla naszego regionu, São Paulo. Domowej roboty smakowało o niebo lepiej, nawet od tych serwowanych w najdroższych restauracjach.
Po obiedzie, za ich namową zdrzemnąłem się chwilę, by być gotowym i wypoczętym na wieczór. Sen oczywiście pochłonął mnie tak mocno, że gdyby nie siostra, sam chyba bym się nie wybudził aż do jutra. Nienawidziłem jetlagu ze szczerego serca, zmiana stref czasowych była naprawdę wielką udręką i nie przyzwyczaiłem się niej mimo kilku lat ciągłego podróżowania. Są w życiu takie rzeczy, do których nasz umysł nie chce się przyzwyczaić, mimo naszych usilnych prób. Jedną z nich jest tęsknota. Może być mniej, lub bardziej wyczuwalna, można ją na jakiś czas zagłuszyć, lub schować w głębokich zakamarkach. Ale serca nie da się oszukać. Tęsknota wróci, jak wyrzucony w horyzont bumerang.
Zawsze wróci.Ten dzień był dla nas wyjątkowy, dla mnie i moich przyjaciół. Uściskałem serdecznie tych, których nie widziałem od dłuższego czasu, lecz moje oczy poszukiwały tylko jednej osoby. Przez moment myślałem, że nie przyjdzie, w końcu ostatnio tyle się dzieje. Miałbym o to mały żal, bo nieważne jak bardzo jesteśmy zajęci, jak bardzo codzienność zamyka nas w swoich mocnych sidłach, powinniśmy pamiętać o tym, co ważniejsze. A ten dzień właśnie taki był.
- Przyszła. - szepnął w moją stronę Jotace, nie musząc dodawać nic więcej. Doskonale wiedziałem o kogo chodzi.
Jak zwykle spóźniona, wysiadła zgrabnie z samochodu, zakładając skrócone włosy za ucho. Poprawiając sukienkę, podbiegła do nas w akompaniamencie stukających obcasów. Uniosłem prawą rękę, ale w ostatnim momencie zawahałem się, zaciskając ją w pięść. Przywitała się z Thiago i Larissą, a potem jej wzrok spoczął na mnie. Uśmiechnąłem się do niej niepewnie, czując jak pali mi się serce.
Tęsknota.
Tęsknota właśnie teraz wydostawała się ze swej kryjówki.
Wciągnąłem głośno powietrze, obserwując w skupieniu jej reakcję. Zgubiony wzrok, wpatrujący się niby we mnie, lecz w rzeczywistości błądzący gdzieś dalej. D a l e j. Lekko roztrzęsione dłonie, które, dałbym sobie uciąć rękę, były w tej chwili lodowate. I twarz, na początku spięta, ale po chwili zaczynająca się rozluźniać. Kąciki starannie wymalowanych ust uniosły się delikatnie ku górze, odwzajemniając tym samym mój beznadziejny uśmiech.
Odwzajemniła go.
To mi musiało na razie wystarczyć.Kochani, jak widzicie, to opowiadanie nie będzie pisane tylko z perspektywy głównej bohaterki, jak miało to wcześniej miejsce w Tempting i Limerencii. Chciałabym wedrzeć się też w myśli innych osób, poznać ich punkt widzenia i przedstawić wam ich historie. Mam nadzieje, że ten pomysł wam się spodoba.
Buziaki x
CZYTASZ
Esquirla
FanfictionŻycie składa się z odłamków. Odłamków wspomnień, niespełnionych marzeń i niewypowiedzianych szeptów, które czasem zabijają od środka. Esquirla to powieść o odkrywaniu wartości życia, a przede wszystkim o odkrywaniu samego siebie. Zanurz się w piłkar...