[OiKage] Tobio-chan

7.2K 245 670
                                    

Z ludźmi zazwyczaj jest tak, że kiedy już mnie bliżej poznają, mają mnie za dość szorstkiego i zuchwałego kolesia, ale prawda jest taka, że jestem po prostu osobą ambitną i pewną siebie. Dlaczego miałoby być inaczej? Czy to źle, że zdaję sobie sprawę z tego, że jestem przystojny, utalentowany i inteligentny? Nie próbuję tego jakoś szczególnie wykorzystywać, by zaszkodzić innym, jedynie pomagam samemu sobie, ponieważ dążę do tego, by być w życiu kimś.

To całkiem normalne więc, że kiedy na mojej drodze pojawia się jakaś przeszkoda, próbuję ją usunąć.

Nawet jeśli jest moim kouhaiem.

– Oikawa-san, nauczysz mnie serwować?

Westchnąłem ciężko z irytacją, łapiąc piłkę, którą dopiero co podrzuciłem, by ją zaserwować, po czym spojrzałem z góry na mojego kolegę z drużyny, Kageyamę Tobio. Był moim kouhaiem i pierwszym w moim życiu rywalem, jeśli chodziło o bycie rozgrywającym – młody, początkujący siatkarz, który zabłysnął swym talentem przed naszym trenerem i próbował zastąpić moje miejsce w drużynie.

Prawdę mówiąc nie mogłem nie doceniać jego umiejętności. Chłopak zapowiadał się na obiecującego rozgrywającego, choć należałoby go odpowiednio podszkolić – ja mógłbym to nawet zrobić, gdyby nie fakt, że Tobio-chan był dla mnie po prostu irytującym, plączącym się wiecznie pod nogami wrzodem na tyłku, którego należało usunąć. Nie tylko dlatego, że działał mi na nerwach, ale ponieważ zagrażał mojemu stanowisku, a zdecydowanie nie mogłem pozwolić na to, by odebrał mi przysłowiową „władzę" w drużynie. W końcu to ja tu szefowałem, to ja włożyłem najwięcej pracy w ciągu tych trzech lat, Kageyama zaś był jedynie młokosem, który dopiero co do nas dołączył.

Nie było mowy, żeby ktoś taki jak ja miał dopomóc komuś takiemu jak on w obaleniu mnie!

– Hmm?- Podparłem prawą dłoń o biodro, patrząc z wywyższeniem na Kageyamę, który stał przede mną z własną piłką w dłoniach i wpatrywał się we mnie z uwagą.- Czyżbyś postradał zmysły, Tobio-chan? Miałbym cię uczyć serwować, mając suche gardło? Tak się składa, że ciężko trenuję od ponad dwóch godzin i chce mi się pić! Nie ma mowy, nie będę cię uszył, a sio!- Machnąłem na niego ostentacyjnie dłonią, odwracając się od niego i szykując do rzutu.

– Rozumiem, Oikawa-san – usłyszałem za sobą.

– Phi!- Tyle skomentowałem, podrzuciwszy piłkę. Przyglądając się, jak opada ona ku mnie, przygotowałem się do jej uderzenia, a potem z całym impetem posłałem ją ponad siatką, dokładnie w miejsce, w którym stał Iwaizumi, mój przyjaciel z dzieciństwa.

Zacisnąłem usta, by nie parsknąć śmiechem, kiedy Hajime stęknął głośno, otrzymawszy silny cios prosto w twarz.

– Ojeeej!- zawołałem do niego, nawet nie udając zatroskania.- Wybacz, Iwa-chan, celowałem sześć centymetrów w lewo, ale akurat się przesunąłeś! Ghi!- wzdrygnąłem się lekko, widząc jak morderczo na mnie spojrzał. Sądząc po wyrazie jego twarzy, tym razem chyba ostro przesadziłem, ale na całe szczęście Onagiri zaczął coś do niego mówić, najwyraźniej odwracając uwagę od mojej skromniutkiej osoby. Odetchnąłem więc cicho, uśmiechając się pod nosem. Znów mi się upiekło, a to oznaczało, że wkrótce będę mógł jeszcze trochę poznęcać się nad moim cennym towarzyszem.

– Oikawa-san, przyniosłem ci coś do picia!

Szykowałem się właśnie do rzutu, kiedy znów rozległ się za mną znajomy głos. Ponownie wydałem z siebie westchnienie, wywracając oczami i odwracając się do czarnowłosego chłopaka, którym oczywiście okazał się być nie kto inny, a Kageyama Tobio. Tym razem jednak zamiast piłki, trzymał w dłoni kartonik mleka bananowego, który można było zakupić w szkolnym automacie.

||Haikyuu!!|| ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz