Rozdział I

56 5 1
                                    

Niedziela późny wieczór

-Nie jesteście za młodzi żeby tu wejść? -wysoki goryl patrzy na nas spode łba, na co Alan wyciąga dowód. Jedyny rozgarnięty, blondyn jakiego znam, jakby nie miał 193cm to mogli by mu nie uwierzyć, że ma już 19 lat. -No dobra.. niech wam będzie, szczury. Ale jedna bójka a wylatujecie.- mówiąc to zaznaczył nas literami związanymi z nazwą klubu "SE".
Pełno ludzi jak zawsze, obcierających sie o siebie ciałami i nie wiadomo jeszcze czym. Dziewczyny skąpo ubrane, chłopcy bez lub z podartymi koszulkami. Jak to mówią do wyboru do koloru, co do mężczyzn. Chyba ze jest się lesbijką jak moja przyjaciółka Clary, która szukała sobie drugiej połowy, ale nie na siłę. Był jej potrzebny ktoś kim mogła się zaopiekować. Zauważyła jedną niziutką i słodziutką chyba pierwszo klasistke, od razu podeszła podeszła do niej. Kilka minut później zniknęła mi z oczu z blondynką w wyjsciu.
-Lara..- jakiś człowiek objął mnie w tali, czułam zimno jego klatki piersiowej. Ale się już przyzwyczaiłam. Zakręcił mną w koło, a ja zaczęłam chichotać.
-Jacob! - zarumieniłam sie. On na ten gest się szeroko uśmiechnął pokazując swoje białe zęby, które raziły bielą. Delikatnie mnie podniósł, a ja założyłam mu ręce na ramiona. -Nie uczysz się czasem anatomii? -pokiwał przecząco głową. Uśmiechnęła sie i łapczliwie go pocałowałam, odwzajemnił mój pocałunek. Staliśmy tak przez kilka minut. Podniósł mnie, uwielbiał to robic tym bardziej, że balam sie iż zrobię mi krzywdę. Miał 187,4cm i mimo, że już za miesiąc kończył 17 lat dalej rósł, był dość lekki ważył nie całe 63 kilogramy. Anorektyk? Nope, jadł tak dużo jak jakiś wojownik sumo. Popatrzył na moje obuwie i sie zaśmiał.
-Jak zawsze, pani Snow. Czarne trampki, mimo ze przyszła na imprezę z okazji rozpoczęcia roku..
-Czego ty chcesz od moich butów?-zapytałam, zirytowana.
-Um.. niczego. Ale masz piękną, czerwoną sukienkę i lepiej pasowałyby szpilki.. -spowazniał na sekunde, ale mu nie odpowiedziałam i zaczął sie śmiać z mojej miny, naburmuszonej nastolatki
Ma rację, ale nie będę mu jej przyznawać. Bez tego ma satysfakcje, za każdym razem. Moja sukienka była do kolan, na plecach była jak gdyby porozdzierana przez niedźwiedzia tak samo jak na dekolcie i skrawku końcowym. Jestem blondynką, mam długie włosy sięgające za pupe, brązowo-zielonyme oczy, ale więcej w nich dzikiej zieleni niż brązu. Miałam nie duży nos, dość jasna karnację i to by było na tyle. Warto wiedzieć, że jestem średniego wzrostu 172cm i ważę około 53-54 kilogramy.
Z moich 'rozmyśleń' oderwał mnie Jacob, Chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć.

około północy

- Odwioze cię do domu
- Chcę jechać do ciebie, Misiu - kręciło mi się w głowie tak bardzo, barman nr 2 z plakietka na której było napisane "Aiden" nalał mi kieliszek drinka zwanego 'monte' wypilam go powoli. Barman ciągle patrzył mi w oczy, jego miały kolor jasny brązowy jak u kota.. oderwał mnie od niego Jacob. Który chwycił mnie za rękę i zaciągnął do samochodu, posadził na miejscu pasażera i przy piął pasami. Wsiadł na miejsce kierowcy i zawiózł mnie do domu w 15 minut. Pomógł wysiąść z samochodu, czułam ten las wokół jego domu, czułam się tak dobrze tutaj, nie tak jak na plaży gdzie mieszkam.
-Zanieść cię?-odrazu bez odpowiedzi przerzucił mnie przez ramie i zaniósł do swojego pokoju, gdy mnie postawił poczułam tą aksamitną sierść z białego misia polarnego.
-Mozesz mi pomóc? --patrze na niego zza ramienia.
-Oczywiście.. -mruczy, całuje moja szyję i odpinane sukienkę, ja delikatnie ją ściągam.
Maszeruje do łazienki, rozbieram się w środku od końca. Wchodze pod prysznic i wmadowuje żel w ciało.
W trakcie kapieli J oznajmia mi że idzie po coś do jedzenia. Po nie długiej chwili zaczynam suszyć włosy ręcznikiem i siedzę na jego ogromnym łóżku na 2,5 metra. Nagle słyszę, że coś drapie w okno, odwracam sie i widzę Silvera. Najbardziej cudownego kota na świecie, jego sierść wygląda jakby była ze srebra. Cały biały z czerwoną obroża. Otwieram mu okno i odrazu kładzie się na fotelu obok łóżka Jacoba. Który kilka minut później przychodzi z tacą. Stoją tam dwa kubki czarnej herbaty i kanapki z tuńczykiem oraz jakieś warzywa..
-Wrócił?-wzkazuje na śpiącego kota, naco kiwam glowa.
Szybko wszystko zjadam i kładę się na łóżku, on zaraz za mną. Okrywa nas cieniutką kołdrą i przytula. Kładę głowę na jego ramieniu.
-Dobranoc.-szepcze i całuję go w czoło.
-Dobranoc, księżniczko.-uśmiecha sie i mnie przytula do swojego chłodnego torsu.
Odrazu od po zamknięciu powiek zabiera nas Morfeusz do swojego świata...

Wolf Eyes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz