Po tym co wczoraj wieczorem powiedzial mi Evan balam sie. Przeciez nasza okolica jest najbardziej spokojna. Sąsiedzi sa mili i sympatyczni. Co mialoby byc nie tak w tak cudownym miejscu? Czyżby wieczorami, gdy wszyscy śpią dzialo sie tutaj cos dziwnego? Nie sadze.. Jednak postanowilam na razie nie myslec o tym i posluchac sie chlopaka. Podkreślam na razie. Byl w sumie jedyna osoba w miescie, ktorej moglabym zaufac.. Oprocz niego nikogo tu nie znalam.
Zeszlam na dol kiedy mama wolala mnie na obiad. Byl juz poniedzialek. Czyli do konca wakacji zostaje tydzien. Trzeba cos zrobic ze soba-powtarzalam w myslach- wyjsc gdzies może albo zrobic cokolwiek co jakos podkresliloby te wakacje.
Z myslenia wyrwala mnie mama, ktora to patrzyla na mnie juz dobre kilka minut.. A ja zastanawialam sie dlaczego.. Dobra wiem.. Przez moje myslenie patrzyłam w zupę dobre 5 minut mimo ze kobieta mowila do mnie. Tak czasem mam. Wylaczam sie poprostu.
Po obiedzie stwierdzilam ze nie ma sensu siedziec w domu. Byla na prawde ladna pogoda wiec czemu by nie spotkac sie z Evanem? W sumie dobry pomysl. Wzielam telefon i napisalam do niego sms.
Ja: Hej. Co ty na dluzszy spacer dzis wieczorem?
Evan: Cześć. W sumie... Czemu nie! Widzimy sie o 20. Przyjade do Ciebie.
Ja: Bede czekala.
Zdziwilam sie ze Evan byl tak chetny zeby wyjsc wieczorem skoro sam mowil ze jest tutaj niebezpiecznie. Mimo to czulam ze przy nim bede bezpieczna wiec nie balam się.
Odlozylam telefon. Do 20 jeszcze bardzo duzo czasu więc mimo pieknej pogody zostane z mama w domu. Nie chce by byla sama. Siedzialysmy chyba ze 3 godziny wspominając stare dobre czasy. Kochalam usmiech mamy. On pokazywal mi ze mimo wszystko zawsze bedzie dobrze. Dawal mi motywacje do zycia. Pamietalam ze po tym jak zostawil nas tata, mama przestala sie usmiechac. Az do teraz. Kiedy ze tak powiem zaczęłyśmy nowe zycie. Mam nadzieje ze caly czas bedzie tak jak w chwili obecnej.Wybila 19:30. Zaczelam szybko sie szykowac bo przez mame stracilam poczucie czasu i zupelnie zapomnialam o tym spacerze. Weszlam szybko do lazienki. Wykapalam sie. Ubralam niebieska koszulke na ramiączkach i biale spodenki. Do tego biała bluze jakby bylo zimno. Umalowalam sie i juz mialam schodzic na dol kiedy zauwazylam ze w moim pokoju na lozku lezy jakas kartka. Skad ona sie tam wziela? Napisane bylo na niej:
"Czesc mala, wiem ze mieszkasz tu krótko. Ciemność zabija." Matko.. Kto mi to tutaj polozyl? Halo? Co sie dzieje? Ktoś pisze ze ciemnosc zabija? Myslac o tym zbieglam na dol bo juz wybila 20 a Evan czekal na mnie pewnie. Chcialam zapytac mamy o co chodzi jednak wolałam jej nie martwic. Niech sie kobieta nie troszczy problemami. Zalozylam szybko buty i pożegnalam z mama. Evan juz czekal na mnie.Przywitalam sie z chlopakiem i ruszylismy przed siebie. Bylo jeszcze dość jasno. Idac i rozmawiajac nagle zmienilam temat:
-sluchaj Evan.. Mam problem. Ktos taka kartke zostawil na moim lozku-powiedzialam i dalam mu do reki kawalek papieru.
-czyli Ciebie tez to czeka- powiedzial i kazal zatrzymac mi sie.
Zrobilam tak jak kazal. Nie rozumialam o czym do mnie wlasnie powiedzial. Jednak przedemna bylo najgorsze.
-sluchaj Em. To wcale nie jest spokojna dzielnica. Noca kreci sie tutaj pelno podejrzanych ludzi. Szukaja swoich ofiar. Ich haslem jest "ciemnosc zabija" co oznacza ze wybrali ciebie i pewnie kilka innych osob na swoje cele. Musisz na siebie teraz wyjatkowo uwazac ale na swoja mame także.
Zaniemowilam. Stare problemy staly sie niczym przy czyms takim. Balam sie cholernie o siebie i mame.
-Evan skad wiesz? Co oni mi zrobia? Boje sie- odparlam na co chlopak przytulil mnie do siebie.
-Wiem bo moj przyjaciel zmarl przez nich. Słuchaj.. Oni bawia sie w tzw dawki. Z kazdym dniem dostajesz coraz więcej a oni patrza co sie z toba dzieje. Wedlug krążących plotek to jacys uposledzeni, byli naukowcy ktorym nie udalo sie w zyciu. I teraz mszcza sie na niewinnych ludziach. Ja przyrzeklem sobie ze znajde ich i zabije tak jak oni zabili Lucasa. Ale nie pozwole tez by skrzywdzili Ciebie.
-to przerazajace Evan. Na prawde sie boje. Jak ich unikac? Jak podawaja te dawki? Co mi po nich będzie?
-ich nie unikniesz.. Dawki sa podawane zazwyczaj z zaskoczenia. Dobrze pamietam jak wbili strzykawke Lucasowi w plecy nie raz i uciekali. Bedziesz sie czula wtedy jak po narkotykach tylko takich milion razy bardziej chemicznych. Lucas powtarzal ze nie mozesz sie od nich uzaleznic i znalezc sposob by jak najszybciej oczyścić z nich organizm. Bede ci w tym pomagal.
-Evan a jezeli zrobia mi to we snie?- balam sie juz spac sama. Skoro znikąd pojawila sie ta kartka to nie wiadomo co innego moze sie stac- Nie chcesz pomieszkac ze mną i mama przez jakis czas? Chociaz do konca wakacji.
-Jasne ze tak. To zaden problem. Bede czul sie spokojniejszy nawet o ciebie.
Przytulil mnie znowu i zaczelismy wracac do mnie. Bylo juz dosc ciemno. A nawet tak ciemno ze nie widzialam praktycznie nic. Zaraz po tym na ulicy zapalily sie latarnie. Idac tak powoli na ulicy zauwazylam coś a raczej kogoś dziwnego. Czlowiek ten ubrany byl w bialy plaszcz pomazany jakas zielona farba. Przygladal sie mi i Evanowi. Gdy bylismy już prawie przy domu uslyszalam jak ktos za nami biegnie. Byl to owy mezczyzna w bialym płaszczu. Evan kazal mi uciekac do srodka. Zrobilam to natychmiastowo. Zamknelam drzwi i patrzalam co dzieje sie na zewnatrz..
***********
Rozdzial bez sprawdzania.Mysle ze calkiem okej.
Jak na razie jest najdluzszy:)
