II

82 7 2
                                    

Po kilku sekundach zielonooki odsunął się ode mnie i powiedział - Makoto, w porządku? Dobrze się czujesz?
- M-makoto? - zapytałem zdziwiony.
- Tak, właśnie tak masz na imię. A pamiętasz może mnie?
- N-nie, przepraszam... - po mojej odpowiedzi nie dało się nie zauważyć smutnego wyrazu twarzy bruneta.
- Ah, w porządku. To może Ci coś opowiem o tobie, zgoda? - zrobił obojętną minę.
- Tak, byłbym wdzięczny. Może bym sobie coś wtedy przypomniał o tobie.
- Więc tak... Nazywasz się Makoto Suzuki, jesteś uczniem pierwszej liceum.
Ty i ja... ja jestem Daiki Kato, twój...dobry przyjaciel. Jesteśmy nimi od dziecka. Od kilku tygodni mieszkamy razem, ponieważ pokłóciłeś się ze swoim ojcem - nie mam pojęcia z jakiego powodu, nie chciałeś mi powiedzieć. Co chcesz jeszcze się dowiedzieć?
- Więc, Daiki - trochę dziwnie się poczułem... Jesteśmy przyjaciółmi od dzieciństwa, a ja kompletnie go nie pamiętam...- Odpowiedz mi co ja tu robię, co się ze mną stało?
- Jesteś tu bo miałeś wypadek. - kiedy to usłyszałem to nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. - pijany kierowca samochodu wjechał na chodnik i przejechał kilku przechodni, ty jesteś jednym z nich. Ale spokojnie. Wszyscy wyjdą z tego cało. Ty masz amnezję. -skierowałem wzrok w dół. - Makoto, nie bój się. Razem przywrócimy wszystkie twoje wspomnienia. To moja obietnica.

Po słowach Daiki'ego na twarzy pojawił mi się uśmiech. Dobrze mieć takiego przyjaciela jak on, całe szczęście nie jestem sam. Jak wyjdę ze szpitala będę musiał mu to wynagrodzić...

Daiki mi opowiadał o mojej rodzinie. Trochę później o klasie, jakie mam z kim relacje. Heh, potem też pożartowaliśmy, a po kilkunastu minutach przyszedł lekarz i oznajmił mnie, że za niedługo wyjdę ze szpitala. Całe szczęście.
Ale to byli dziwne. Lekarz poprosił Daiki'ego na moment, ciekawe co chciał mu powiedzieć.

Daiki

Opowiadałem trochę Makoto o jego rodzinie, naszych przyjaciołach i innych. Nagle wszedł lekarz do sali w której się znajdowaliśmy. Poinformował Makoto, że niedługo może już wyjść. Przyznam, że ucieszyłem się tą wiadomością. Ale po chwili poprosił mnie abym z nim przez chwilę porozmawiał, wyszedłem z sali zosatwiajac Makoto samego...i poszliśmy do gabinetu. Usiadłem na fotelu obok biurka przed którym siedział   lekarz i spytał mnie czy ma dziewczynę i chciał usłyszeć jak żyje z rodzicami. Opowiedziałem mu wszystko, ale nie byłem pewny czy mu opowiedzieć to że ja i Makoto jesteśmy razem w związku... Nie. Postanowiłem że jednak tego nie zrobię.
Powiedziałem mu historię z jego ojcem alkoholikiem oraz ze śmiercią jego matki, z którą nie mógł się pogodzić. Obwiniał siebie za jej śmierć, chociaż to nieprawda - wszyscy mu to ciągle mówią, ale on nie chce słuchać. To nie on to zrobił tylko jego ojciec kiedy przyszedł pijany do domu, pobił ją tak że zmarła od razu na miejscu. Siebie winił właśnie za to że go nie było w domu w tamtym momencie. Kiedy przyszedł było już za późno. Było coś około godziny 18:30, chciał kupić matce prezent na urodziny, ale kiedy dotarł do domu, po drodze widział swojego ojca który go pewnie nie zauważył. Kiedy wbiegł do domu od razu widział pełno krwi, nie wiedział co się stało. Rzucił wszystko co miał w rękach i wbiegł po schodach na górę. Jej martwe ciało leżało w jego pokoju. Nic się nie dało zrobić. Pogotowie potwierdziło zgon. Dowiedziałem się o wszystkim zaraz po dwóch dniach kiedy przyszedł do mnie do domu spytać się czy przenocuję go u siebie, zgodziłem się. Przez te dwa dni, dowiedziałem się, że Makoto chciał zrobić matce wspaniały pogrzeb. Bez stypy. Załatwił wszystko samodzielnie. Po tym jak mi to opowiedział usnął na fotelu więc zaniosłem go do łóżka. Ja w tym czasie przeszedłem się na cmentarz i zapaliłem Pani Keiko znicz. Po kilku minutach wróciłem do domu po drodze wstąpiłem do spożywczaka kupić coś do jedzenia. Kiedy wróciłem Makoto dalej spał i spał tak aż do następnego dnia do około 13. Była sobota. Zrobiłem obiad, Makoto zjadł nawet z dokładkami. Ale zaraz poszedł spać.

Amnezja<Yaoi>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz