1.11

1.9K 121 1
                                    

Siedziałam w samochodzie Dereka. Na dworze było już dość ciemno. Uchyliłam drzwi, by wpuścić do auta nieco świeżego powietrza. Wyciągnęłam się na siedzeniu i głośno ziewnęłam. Niedaleko mnie na niewielkim parkingu, stanął inny samochód. Z auta najpierw wysiadł dość wysoki mężczyzna z kilkudniowym zarostem, a następnie kobieta z rudymi włosami. Rudowłosa podeszła do mężczyzny i pocałowała go w usta, po czym ruszyła w stronę stacji. Chwilę później drzwi ich samochodu znów się otworzyły i kolejna osoba opuściła jego wnętrze. Tym razem była to mała dziewczynka. Plus, minus jakieś 8 lat. Pobiegła szybko za mamą i chwyciła ją za rękę. Przez uchylone drzwi dostrzegłam małego chłopczyka. Wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się do niego i delikatnie uniosłam swoją prawą dłoń w celu pomachania mu. Chłopczyk przez chwilę bacznie przyglądał się moim ruchom. Kiedy zrezygnowana przestałam do niego machać, tan nagle zaczął się do mnie śmiać, tym samym ukazując szczerbate ząbki. Przypominał mi bardzo Tylera, kiedy była malutki. W końcu drzwi po stronie kierowcy się otwarły i do samochodu, w którym się znajdowałam, wsiadł Derek. Musiałam odwrócić swój wzrok od chłopczyka.
- Kupiłem ci kawę na rozbudzenie. - Derek podał mi gorący, plastikowy kubek.
- Na rozbudzenie? Przecież jest już ciemno... Co znowu planujesz?
- Odwiedzimy McCalla.
- Znowu chcesz go gnębić?
- Tym razem ty to zrobisz.
- Odpada...
- Sama stwierdziłaś, że musimy nauczyć go kontroli.
- Nie możemy w tym celu spotkać się z nim w jakimś przyjemnym miejscu o normalnej godzinie?
- Nie.
- W ogóle to wspomniałam o tym, że możemy mu pomóc, ponieważ myślałam, że on odwzajemni nam się tym samym. Z tego, co wiem, ty jednak nie potrzebujesz nikogo...
- Znowu drążysz ten temat?
- Owszem. Znowu.
- Daj spokój. Źle mnie wtedy zrozumiałaś. Potrzebujemy siebie!
Nie skomentowałam tego. Ścisnęłam mocniej kubeczek w rękach i spojrzałam w stronę samochodu, w którym znajdował się mały chłopczyk. Niestety na parkingu już go nie było. Zrobiło mi się smutno. Oparłam głowę o szybę i głośno westchnęłam.
- Niech ci będzie.
Derek chyba nie wiedział, jak ma zinterpretować moje słowa.
- To znaczy, że już nie jesteś zła?
- To znaczy, że powinniśmy złożyć wizytę McCallowi.
Derek głośno westchnął i odpalił samochód. Upiłam łyk kawy i poczułam, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele. Może mała zabawa z dzieciakiem poprawi mi humor?

Znajdowaliśmy się w podziemnym parkingu. Derek postanowił, że to ja powinnam poddać chłopaka próbie. Kawa rzeczywiście dała mi niezłego kopa. Naciągnęłam kaptur swojej czarnej bluzy na głowę i przez chwilę zastanawiałam się nad planem. Bez problemu odnalazłam samochód dzieciaka, a raczej samochód jego mamy. Nasz uroczy, mały wilczek wybrał się na zakupy. Schowałam się między samochodami i czekałam, aż szczeniak pojawi się na parkingu. Po dwudziestu minutach moja ofiara wreszcie pojawiła się na piętrze, na którym znajdował się jej samochód. Wiedziałam, że Scott opuścił sklep zaraz po tym, jak znalazłam swoją kryjówkę, więc co on właściwie tak długo robił? Dzieciak w ogóle nie zorientował się, że jestem w pobliżu. Zupełnie tak samo, jak, wtedy gdy wtargnęłam do jego mieszkania. Postanowiłam przesunąć się nieco bliżej chłopaka. Teraz dzielił nas dosłownie jeden samochód. Nagle pod moimi nogami pojawiła się butelka mleka. Usłyszałam, jak McCall przeklina pod nosem. Pora rozpocząć zabawę. Złapałam butelkę w dłonie i przedziurawiłam ją pazurami. Następnie poturlałam ją w stronę chłopaka. Usłyszałam szybkie bicie serca Scotta. Głośno zawarczałam, a ten biegiem ruszył do ucieczki. Mogłam się tego spodziewać... Dogonienie go nie było dla mnie żadnym wyzwaniem. Już dawno mógł się zorientować, że to ja... ale w sumie czego mogłam się spodziewać. To McCall. Myślę, że już łatwiej byłoby pracować ze Stilesem. Podążałam za chłopakiem tak, by ten nie mógł mnie dostrzec. W końcu dzieciak schował się za samochodem. Głośne bicie jego serca było dla mnie jak wabik. W końcu Scott wyskoczył z kryjówki, wspiął się na samochód i zaczął przeskakiwać z jednego auta na drugie. Brawo McCall... jednak masz coś w tej swojej pustej główce. Muszę przyznać, że ten ruch ze strony chłopaka sprawił, że straciłam jego trop. Mogłam wyłącznie kierować się zapachem, który był już praktycznie wszędzie. Już chciałam zacząć klaskać w dłonie na znak uznania, ale w momencie rozległ się dzwonek telefonu McCalla, tym samym zdradzając mi jego pozycję. Zamiast klasnąć w dłonie, to uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Tak... Facepalm. Muszę ukarać dzieciaka za jego głupotę. Wskoczyłam na samochód, o który oparty był Scott i z impetem wytargałam go za ubrania i uderzyłam nim o maskę samochodu. Scott spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Jesteś głupi i w dodatku martwy.
- Co?
Ze swojej prawej ręki wysunęłam ostre pazury. Uniosłam ją tak, by dzieciak myślał, że chcę go zranić.
- Czekaj! Phoebe co się z tobą dzieje!
Nagle poczułam, jak ktoś mocno łapie mnie za nadgarstek.
- Wystarczy. – Usłyszałam głos Dereka.
- Jeszcze dobrze się nie rozkręciłam.
- I tak oblał test.
- Co? – Po raz kolejny zapytał Scott.
- Jesteś daremnym wilkołakiem. – W moim głosie wyczuwalna była pogarda.
- Przez ten cały czas... to był jakiś chory test? Phoebe na śmierć mnie wystraszyłaś.
Derek zmierzył chłopaka wzrokiem.
- Jeszcze nie. – Stwierdził.
Zaśmiałam się głośno, a Scott spiorunował mnie wzrokiem.
- Byłem szybki, prawda? – Zapytał mnie.
- Nie wystarczająco. – Odpowiedział za mnie Derek.
- Włączenie, alarmów było mądre, czyż nie?
- Muszę przyznać, że przez chwilę mi zaimponowałeś... oczywiście do momentu, kiedy zadzwonił ci telefon.
- Zacznijcie mnie normalnie szkolić! A nie jakieś dzikie podchody odwalacie.
- Phoebe i ja urodziliśmy się już tacy. Ty zostałeś ugryziony, więc nauka trochę potrwa.
- Więc co muszę zrobić, aby to przyśpieszyć?
- Przede wszystkim musisz pozbyć się czynników rozpraszających.
Derek wyciągnął z kieszeni chłopaka jego telefon.
- To mogło sprawić, że Phoebe rozszarpałaby cię na kawałki.
- Przecież się przyjaźnimy... nie mogłaby tego zrobić.
- Przyjaźnimy? – Zapytałam.
- Palancie... gdyby to nie była ona, tylko łowca, czy inny wróg, byłbyś martwy. Teraz rozumiesz?
Scott schował ręce do kieszeni.
- Jeżeli chcesz, żebyśmy cię uczyli, przestań myśleć o Allison.
- Ze względu na jej rodzinę?
Derek spojrzał na mnie i jednym sprawnym ruchem, rzucił telefonem dzieciaka o ścianę. Scott zaczął krzyczeć, ale niestety nic już nie mógł na to poradzić.
- Musisz trzymać się od niej z daleka. Przynajmniej do tego czasu, aż minie pełnia.
Złapałam delikatnie Scotta za ramię. Być może Derek trochę przesadził. Jego ton głosu wyprowadzał McCalla z równowagi. Chłopak pokiwał twierdząco głową.
- Postaram się.
Derek chciał coś jeszcze powiedzieć, ale go powstrzymałam.
- Wystarczy. Zrozumiał.
Derek zacisnął usta w wąską linię. Odwrócił się od nas na pięcie i skierował się do swojego samochodu. Przez chwilę myślałam, że odjedzie beze mnie, ale na szczęście Hale zaczekał na mnie. Pomogłam McCallowi pozbierać z ziemi zawartość jego siatek.
- Przepraszam za mleko. – Wyszeptałam.
- Drobiazg.
W końcu wróciłam do samochodu Dereka. Chłopak dalej był nieco zły. Postanowiłam zignorować jego uwagi dotyczące Scotta. By zagłuszyć chłopaka, zaczęłam bawić się radiem. Ten pokiwał zrezygnowany głową i odpalił w końcu samochód.

Znajdowaliśmy się w motelu. Tym razem wybraliśmy miejsce, które jest trochę dalej od centrum Beacon Hills. W końcu gdzieś tam dalej czaiła się Kate. Mimo wszystko postanowiłam się dziś trochę rozerwać... W końcu kluby z głośną muzyką nie należą do miejsc, w których przesiadują łowcy? Prawda? Wynajęliśmy z Derekiem pokój z dwoma łóżkami. Hale nie znając jeszcze moich zamiarów, leżał na swoim łóżku i w zamyśleniu wpatrywał się w sufit. Ja natomiast powędrowałam do łazienki. Z racji tego, że swoją torbę zostawiłam w domu Dereka, zaraz po tym zajściu musiałam zaopatrzyć się w nowe kosmetyki i ubrania. Wyciągnęłam z nowej torebki białą koszulkę odkrywającą brzuch i czarne spodnie z wysokim stanem. Niestety nie posiadałam ubrań, które pasują do klubowego klimatu, więc musiałam wybrać się tam w tym, co mam. Porządnie rozczesałam swoje włosy i na twarzy wykonałam delikatny makijaż. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Wyszłam z łazienki, a oczy Dereka od razu powędrowały w moją stronę.
- Gdzieś się wybierasz? – Podniósł się z łóżka.
- Właściwie to tak.
- Gdzie?
- W miejsce, za którym ty raczej nie przepadasz.
Wzięłam ze swojego łóżka skórzaną czarną kurtkę. Na nogi założyłam czarne botki.
- Nie ma mowy.
Derek zagrodził mi swoim ciałem wyjście.
- Mam ochotę trochę się rozerwać. Zejdź mi z drogi albo rusz ten swój seksowny tyłek i chodź ze mną.
Hale w milczeniu przyglądał mi się. Po chwili w końcu postanowił zabrać głos.
- Zgoda. Idę z tobą.
- Idziesz się zabawić, czy idziesz pobawić się w mojego ochroniarza.
- Nie muszę być twoim ochroniarzem. Potrafisz sama o siebie zadbać.
- Czyli zabawa. Świetnie!
Klasnęłam w dłonie i poczekałam chwilę, aż Derek ogarnie się trochę. Gdy wyszedł z łazienki i ubrał na siebie swoją kurtkę i wreszcie opuściliśmy motel.
- Ta noc należy do nas!
Krzyknęłam, zanim wsiadłam do samochodu. Derek zaśmiał się, a ja posłałam mu zadziorny uśmieszek. Już ja dopilnuję, żeby ten sztywniak dziś zaszalał.  

Lost And Found (Anulowano)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz