1.17

1.8K 115 3
                                    

Kolejnego dnia czułam się jeszcze gorzej. Pełnia, która miała mieć dzisiaj miejsce, potęgowała wszystkie negatywne emocje, które usiłowałam w sobie stłumić. Gdy tylko otworzyłam oczy, czułam, że dzisiejszy dzień będzie dla mnie nie lada wyzwaniem. Każdy mój zmysł pracował na pełnych obrotach. Wstałam z łóżka i odłożyłam koszulkę Dereka z powrotem do torby. Następnie udałam się do łazienki w celu wykonania porannej toalety. W tym czasie myślałam o tym, co mogłam wczoraj zrobić. Na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy przypomniałam sobie, że mogłam zabić tego dzieciaka... Cholera, aż strach pomyśleć o tym, co mogę jeszcze zrobić... Jestem teraz osłabiona. Nie fizycznie, ale psychicznie. Łatwiej jest mi stracić nad sobą kontrolę. Przebrałam się w szarą krótką koszulkę bez nadruku i ciemne jeansy. Nie miałam zamiaru ścielić łóżek. Usiadłam na brzegu swojego posłania i wzięłam do ręki telefon. Może powinnam się dziś gdzieś zaszyć? Cholera wie... od kiedy spotkałam Laurę i Dereka nie musiałam martwić się niepożądanymi skutkami pełni. Potrafiłam nad sobą zapanować do tego stopnia, że w zasadzie księżyc na mnie nie oddziaływał. Teraz czuję... czuję się taka... podatna... Pokiwałam głową zrezygnowana. Muszę się gdzieś ukryć. Tylko gdzie? Samochód Dereka został skonfiskowany przez policję. Nie mogę wyjechać... W dodatku nie znam, aż tak bardzo tego miasta. Może znajdę jakiś opuszczony magazyn? Nie mogę zapomnieć o łowcach... pewnie tylko czekają na okazję... A gdybym tak została tutaj? Może uda mi się powstrzymać swój zwierzęcy instynkt. A jak nie? Nie mogę ryzykować. Muszę udać się w miejsce, gdzie nie ma ludzi... i łowców. Mam jeszcze czas... później zastanowię się nad tym. Przeniosłam swój wzrok z powrotem na telefon. Weszłam w listę kontaktów, a do moich oczu napłynęły łzy. Derek... Zablokowałam komórkę i rzuciłam ją na stolik nocny. Urządzenie uderzyło z hukiem w drewniany blat. Otarłam dłonią łzy i włączyłam telewizor. Muszę myśleć o czymś innym... Weszłam z powrotem pod kołdrę i usiłowałam skupić się na jakimś programie śniadaniowym. Niestety bezskutecznie. Z dołu dobiegł do mnie ochrypły śmiech motelowego recepcjonisty. Pogłośniłam nieco telewizor. Niestety nic to nie dało... mój zmysł słuchu, jakby robił mi na złość. Słyszałam niemal całą telefoniczną rozmowę mężczyzny. Fascynował się on ze swoim przyjaciele tym, że ich ulubiona drużyna wygrała ostatni mecz. Jeszcze bardziej pogłośniłam telewizor i tym samym ktoś zapukał mi w ścianę.

- Ciszej! Ludzie próbują spać! - Krzyknął głos zza ściany.

Spojrzałam na zegarek w telefonie. 11:25. Przewróciłam oczami poirytowana. Ściszyłam odbiornik i za wszelką cenę chciałam skupić się na lecącym, aktualnie reportażu niewysokiej, szczupłej blondynki. Kobieta z ogromnym uśmiechem na ustach opowiadała o jakimś wydarzeniu, które miało miejsce, gdzieś niedaleko. Jej piskliwy głos przyprawiał mnie o mdłości. Do tego jeszcze mieszał się z ochrypłym głosem recepcjonisty. Zakryłam uszy dłońmi. Zupełnie tak, jakby miało to w jakiś sposób pomóc. Zaraz potem usłyszałam jeszcze głośne chrapanie osoby zza ściany, gwiżdżący czajnik, szczekanie psa na dworze... Zamknęłam oczy i głośno krzyknęłam. W mgnieniu oka wstałam z łóżka, spięłam włosy w kucyk, ubrałam buty, nałożyłam kurtkę i wybiegłam czym prędzej z pokoju. Gdy zamykałam drzwi, przypomniałam sobie, że zostawiłam telefon na stoliku. Przeklęłam pod nosem i wróciłam się po urządzenie. Gdy znalazłam się w dolnym holu, recepcjonista posłał mi wredne spojrzenie i z powrotem wdał się w dyskusję ze swoim rozmówcą.

- Dupek... - Wyszeptałam sama do siebie.

Gdy znalazłam się już na dworze, promienie słoneczne niemal mnie oślepiły. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Zupełne tak, jakby wszystko sprzeciwiło się wobec mnie. Skierowałam się w pierwszą lepszą uliczkę. Nie wiedząc gdzie... po prostu szłam.

Wszystko, co napotykałam na swojej drodze, cholernie mnie drażniło. Ludzie, psy, koty, samochody, drzewa, liście, kamienie... Mijałam właśnie bar Pani Maggie i przez chwilę przyszło mi na myśl, by ją odwiedzić. Czułam się tak, jakbym sto lat jej nie widziała. Ostatecznie stwierdziłam jednak, że to nie jest dobry moment. Kobieta mogłaby znów wypytywać o Dereka, a ja nie jestem w stanie o tym mówić... Na przejściu dla pieszych, niemal potrącił mnie samochód. Kierowca rzucił w moim kierunku, kilka obraźliwych epitetów. Wkurzona jego zachowaniem podeszłam do jego auta od strony kierowcy. Mężczyzna wystawił głowę przez opuszczoną szybę i w dalszym ciągu rzucał w moją stronę obelgi. Zacisnęłam zęby i chwyciłam go za źle zawiązany krawat. Niemal wyszarpałam go przez otwartą szybę. Mężczyzna był zaskoczony moją siłą.

Lost And Found (Anulowano)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz