Adrienne otworzyła drzwi biblioteki szybko wsuwając się do środka, żeby wpuścić do środka jak najmniej chłodnego powietrza. Połowa listopada już przynosiła zapach nadchodzącej zimy i bywały dni, kiedy bywało naprawdę zimno i to był właśnie jeden z tych dni. Ale Adrienne nie mogła sobie pozwolić na zostanie w ciepłym domu. Musiała zrobić kilka badań. A właściwie to dowiedzieć się co nieco o sobowtórach i zmiennokształtnych, które ostatnio wyjątkowo upatrzyły sobie pewne miasto w Nebrasce.
Bibliotekarz, którego imienia Adrienne za nic nie mogła zapamiętać, na jej widok od razu podniósł się zza swojego biurka i posłał jej promienny uśmiech, a szare oczy za grubymi szkłami okularów zalśniły z przejęcia. Adrienne była gotowa położyć własną głowę pod toporem, że w szkole pewnie nie wyściubiał nosa zza książek i nie miał zbyt wielu przyjaciół. Był to raczej typ kujona. Kujona, któremu najwyraźniej wpadła w oko.
- Witam, panno Adrienne.
Rozpięła w roztargnieniu płaszcz, spoglądając w jego stronę.
- Cześć.... ehmm... - nie mogła znów sobie przypomnieć jego imienia. - Max?
- Malcolm - podsunął.
- Właśnie! Przepraszam, ale mam kiepską pamięć do nazwisk.
Ale tylko do nazwisk tych, którzy nie noszą pistoletu ze srebrnymi nabojami za paskiem albo nie napisali jakiejś porządnej książki.
Malcolm tylko pokiwał głową przyzwyczajony do tego.
- Znów potrzebujesz czegoś do swojej pracy? - spytał uprzejmie.
Adrienne potrafiła wyjątkowo sprawnie posługiwać się kłamstwami i z łatwością wmówiła Malcolmowi, że studiuje historię i pisze pracę magisterską na temat podań ludowych i mitologicznych, tego jak one niegdyś wpływały na ludzkie życie i jak dziś pobudzają wyobraźnię. Chociaż Malcolm, pewnie nawet gdyby opowiedziała mu czym naprawdę się zajmuje, tylko podążałby za nią rozmarzonym wzrokiem. Ewentualnie wyobrażając ją sobie z rewolwerem w dłoni. Przynajmniej nie zadawał problematycznych pytań i wolał się skupić na namówieniu jej na randkę, co nie udawało mu się już od kilku tygodni.
- Owszem - odparła, odrzucając na ramię swoje długie brązowe włosy. - Podobno miały być jakieś nowe książki w sekcji mitologii?
- Faktycznie, potwory, podania ludowe i mitologia,wszystko co lubisz.
- Dzięki, Mark!
Malcolm próbował ją jeszcze zawołać, ale Adrienne nie miała zamiaru wysłuchiwać jego końskich zalotów, więc od razu przeszła do najbardziej interesującej jej sekcji w bibliotece. Mogła niemal bez patrzenia na grzbiety odgadywać tytuły, tak często spoglądała na ten regał, poszukując czegoś interesującego. Dojrzała kilka nowych tomów i zajrzała do nich, po czym zabrała je i kilka jeszcze innych, które już całkiem nieźle znała. Ruszyła do stolika obładowana książkami i odłożyła je delikatnie, opadając na jedno z krzeseł. Sięgnęła do pierwszej z brzegu i pogładziła skórzaną oprawę, przyglądając się złotym tłoczeniom na okładce. Sam jej zapach sprawiał, że się odprężała i mimowolnie do jej głowy wkradła się myśl, że być może jeszcze kilka lat temu mogłaby zagrzebywać się w nich całymi dniami i zapominać o nieprzyjaznym świecie, czającym się za zapisanymi kartami.
Ledwie zdążyła otworzyć książkę i zerknąć na prolog, w którym autor zaczął długą na trzy strony przemowę o tym jakie historie o wspaniałych mitycznych stworzeniach kryje, gdy do jej uszu dobiegło dziecięce kwilenie.
Rozejrzała się i dostrzegła, że źródłem dziwnego dźwięku jest mały kilkumiesięczny chłopiec przypięty do swojego nosidełka i bawiący się swoimi pulchnymi paluszkami. Na twarz Adrienne wpłynął mimowolny uśmiech, gdy duża para orzechowych oczu skierowała się prosto na nią. Posłała malcowi całusa, na co on uśmiechnął się radośnie i wyciągnął do niej ręce jakby chciał, żeby wzięła go na ręce. Adrienne uniosła nieco wzrok i dojrzała mężczyznę siedzącego przy stoliku, a obok którego stało nosidełko. Zapewne był ojcem małego. Adrienne, chodź widziała w większości tylko jego plecy, od razu rzuciło się w oczy jak umięśnioną ma sylwetkę i jak gęste są jego czarne włosy.
CZYTASZ
Winchester's song PL
FanfictionPołowa listopada 1983 roku. John Winchester nieco ponad miesiąc temu stracił w pożarze ukochaną żonę Mary i został sam z dwójką małych synów. Pogrążony w rozpaczy mężczyzna jest przekonany, że w chwili gdy wybuchł pożar zobaczył kogoś przy łóżeczku...