6. Diverson

20 6 1
                                    

Rozdział dedykuję wspaniałej przyjaciółce M.F., która zawsze wierzy w to opowiadanie :D

_____________________________________

Przestałam się irytować dopiero w połowie dnia. Najpierw złościłam się na krasnale za zlekcyważenie stworów. Zaczęłam je w myślach nazywać "kartami". Najbardziej niepokojące był fakt, że cała reszta "talii" uciekła w głąb lasu. Próbowałam odtworzyć sobie całą ogólną mapę podziału lasów w Wood. Nic z tego. Jedyne, co pamiętałam to, że Diverson leżało w bukowej części. Nawet nie pamiętałam pełnej nazwy.

Siedziałam na miejscu stangreta trzymając wodze. Krasnale szły po obu stronach chichocząc przez całą drogę.

- Powiedz rarytas - zaczął raz jeszcze prosić Kugr - no nie daj się prosić.

Zdenerwona i znużona nie odpowiedziałam. Zastanawiałam się kim naprawdę były karty. Przypominałam sobie wszystkie ich szczegóły. Niewymiarowe korpusy. Szczupłe albo wychudłe kończyny. Twarze z tak jakby zamurowanymi oczami. Sposób poruszania... Ach, sposób poruszania był w nich najbardziej niepokojący. Ich wąskie, chude nóżki nie miały prawa utrzymać ciała.

- Powiedz rower.

Nie powiedziałam, rower.

- Czy Diverson jest daleko? 

 - Nie, Doktorze Czerwony Kapturku. Dzień jazdy.

 - W takim razie będzie szybciej jak wsiądziecie do środka.

Krasnale wybuchnęły śmiechem.

 - Więc wsiądźmy do śrrrodka. - Przedrzeźnił mnie Łopatka

Zatrzymałam  wóz. Krasnale się uspokoiły i  weszły do środka. Kugr usiadł obok mnie.

 - Będę nawigować - poinformował.

Kiwnęłam głową. Nie miałam ochoty się do nich odzywać.


 º•○●○•º•○●○•º


Miasteczko nie miało wybrukowanych  dróg. Zaczęłam się zastanawiać jak bardzo musi być ciężko przejechać tędy po ulewie. Mieszkańcy Diverson raczej nie mieli z tym problemów. W Wood preferowano przemieszczanie się pieszo.

 - Jesteśmy. Życzymy miłego dnia.

Krasnale wysiadły i poszły w stronę jakieś tawerny. Pamiętając drogę do mojego starego domu, ruszyłam z ulgą, że jestem już sama. Mieszkańcy patrzyli zaciekawieni na moją karocę. To rzadki widok w tych stronach. przejechałam przez rynek i parę chat otaczających centrum. Następnie wjechałam na zarośniętą ścieżkę, która stopniowo prowadziła w górę. Po kwadransie stanęłam  przed najbardziej oddalonym od centrum budynkiem w Diverson. Wysiadłam podeszłam do drzwi i nerwowo zapukałam do drzwi.

Otworzyły się ze skrzypieniem.

 - Witaj, Perełko.

Kobieta była brzydsza niż ją zapamiętałam. Duża ilość makijażu nie dawała rady zatuszować oznak starzenia. Jak zawsze ubranie stylizowane na drogie ujmowało jej naturalności. Skrzekliwy głos wydobył się z pomarszczonych ust.

  - Witaj...

Nie wiedziałam jak nazwać macochę.

 - Jak podróż?

 - Trochę się przedłużyła. - Cóż, niecodziennie wędrówkę przerywają humanoidalne potwory.

 - Wejdź pokaże ci to i owo.

Weszłam do salonu na lewo znajdowała się wnęka do kuchni. Poczułam się urażona. Cały dom  był zaniedbany, zakurzony. Weszłam schodami na górę. Tam sytuacja była podobna. Brakowało paru rzeczy. Meble były zabezpieczone plandekami, by się nie pobrudziły.

 - Zgaduję, że już tu nie mieszkasz? - spytałam próbując się opanować. Miała pełne prawo znajdować nowych partnerów po śmierci ojca. Nie moją sprawą było to ilu z nich wyrżnęła, a ilu dopiero chciała wycisnąć, do ostatniego grosza.

- Nie, już nie. Wiesz życie toczy się dalej.

Owszem, miała rację. Ja ze stratą ojca pogodziłam się dawno temu, ale mojego spadku nikt nie miał prawa tknąć. Dokładnie wiem, co ojciec zapisał macosze. Logan dopilnował, bym nie dała się oszukać.

"O nie, Ferdynandzie. Nie dam się oszukać. Zwłaszcza komuś tak nędznemu."

 - Który to już?

 - Słucham?

 - Ile rodzin obrabowałaś z ich majątków, które nie należały do ciebie?

 - Słucham? Dziecko...

 - SŁUCHAM?! Na miejscu takiego starego truchła jak ty nie pozwalałabym sobie mówić do kogoś, kto może ci przedłużyć życie. Za ile? - Zbliżyłam się do niej dotykając jej blizn i zmarszczek, szczypiąc zwisającą starą skórę. - Tik, tak, tik, tak. Czas tyka blizn, zmarszczek przybywa. klejnoty i makijaż nie pomogą. Forsa od kochanków, żyjących czy nie, tez nic nie wskóra. Ile zaraz stuknie? Sześćdziesiąt? PYTAM CIĘ STARA ZDZIRO, ILE LAT JUŻ ZA TOBĄ?

Obserwowała mnie za grubej warstwy kolorujących kosmetyków. Nie wiem co czuła. Zaczęła się jąkać. Wykorzystałam to.

 - Ppięć.... Pięćdziesiąt osiem...

 - A wiesz - dodałam szeptem - jaki jest średni wiek śmierci ludzi w Wood?

Ciągnęłam dalej.

 - Jąkasz się, bo wiesz, że mam rację. Kto koniec, końców nalegał na pobieranie nauk w Storyville. Wiedziałaś, że będziesz potrzebować pomocy. Ty TERAZ potrzebujesz pomocy, wiesz? Tak zniszczona skóra? Oznaka twojego gnicia. Tylko ja je wydłużę. Wiedziałaś o tym. Rewelacyjna taktyka mieć w swojej pseudorodzinie jedynego doktora. Była rewelacyjny... DOPÓKI MNIE NIE OKRADŁAŚ TY STARA ROPUCHO!!!

 - Nie denerwuj się. Wszystko jest w moim domu tu by je pokradli.

Uśmiechnęłam się do niej z wyższością.

 - Załóżmy, że tak. Masz dwa dni, by to tu wszystko przywieźć. Mam dokumenty, których nie chciałabyś widzieć z dokładną listą. Dla zaspokojenia twojej ciekawości powiem tylko, że krasnale też chcą korzystać z moich usług. Mogą być o każdej porze.

Kłamałam, ale tak miało już niedługo tak będzie.

 - Będzie tak jak chcesz Perełko.

Uśmiechnęła się do mnie matczynie. Dobrze gra.

- Nursiv, - zwróciłam się do macochy - nie ma obrazów, rodzinnych pamiątek a dom wygląda strasznie. Ojciec prosił po śmierci tylko o to byś zajęła się domem. Dostałaś dużą część spadku, który w ogóle ci się nie należał. Wydoiłaś go z kasy jak wszystkich starych mężczyzn przed nim i po nim więc teraz pytam gdzie jest reszta rzeczy, które należą do mojej rodziny?! Należą do mnie!

Musiałam wyglądać niecodziennie. Starsza pani chwyciła nerwowo za kamień wiszący na jej szyi. Był ciemnoniebieski i bardzo drogi. Nazywano go nursiv. Od niego kobieta miała swój przydomek. Taki jak ona, wart tysiące kłamstw.

Zastanawiała się jak uciec z odpowiedzialności. Znałam ten wzrok, więc podeszłam do niej bardzo blisko i powiedziałam już trochę mniej wściekłym głosem.

 - Oni są martwi. Ty zaraz też będziesz jeść piasek w grobie. Twój czas tyka, a beze mnie będzie tykać szybciej.

_____________________________


No i jest kolejny rozdział, kolejne już niebawem.

fb:

https://web.facebook.com/zlotokrwista/

Pozdrawiam,

Zlotokrwista


Czerwony Kapturek I Inne Stworzenia ParanolmalneWhere stories live. Discover now