7. Wilk

30 3 0
                                    


Mojej kochanej przyjaciółce, która zachęciła mnie do kontynuacji pisania - N. S. J.

Mężczyzna w podróżnych ubraniach siedział w fotelu domu starszej pani. Domy przerażały. Ogromne koszty porządnego budynku z fundamentami był kolosalny. Strach pomyśleć jak zarobiono owe oszczędności.

- Nie dziękuję.

Odmówił filiżanki z gorącym naparem, która z pewnością mogłaby mu pomóc w taki zimny poranek jak ten. A może by zaszkodziła...

- Trzy lata. Trzy lata a ty nadal nie napiłeś się ze starszą panią herbatki.

Uśmiechnął się, błyskając przez chwilę zębami.

- Za dobrze wiem jakie ziółko jest ze starszej pani.

Kobieta istotnie kryła nie jeden hak w swoim rękawie.

- To nic osobistego. Zasady zawodowe.

Kobieta upiła łyk herbaty. Miała siwe natapirowane włosy. Ubrana była ekstrawagancko. Domowy dres w pstrych kolorach zbyt bardzo krzyczał, że nie został uszyty w Wood.

- Zagramy w karty? - spytała.

- Po co ta chęć rozluźnienia stosunków?

Bystre oczy, oliwkowej barwy miały w sobie coś figralnego.

- Jakoś muszę Cię ugościć.

Zeszłą z fotela przeszła do kuchni. Pomieszczenie wydawało się przytulne i niepozorne. Mało mebli. Dużo ozdobników - obrazów, robótek ręcznych, figurek. Wszystko wskazywało na to, że właścicielka lubi spokojnie spędzić czas jak to stare kobiety mają w zwyczaju. Tylko nie sama właścicielka, która poruszała się za zwinnie i za szybko, by mogła siedzieć długo w miejscu. wróciła szybkim okiem. Usiadła, a chłopak zwrócił uwagę na jej kapcie obszyte futrem - pewnie jedyna część garderoby uszyta w kraju. Nie chciał się zastanawiać, że mogłoby to być jego futro.

- Wiesz co to jest?

- Oficjalnie nie.

Uśmiechnął się znów do kobiety.

- Nie powinieneś, skoro jest dealerem?

Kobieta mówiła już rzeczowo, omijając uprzejmości.

- Jestem przemytnikiem. To oni są dealerami Ty jesteś producentką, którą gdybym wiedział co mam w paczce szybko namierzą krasnale.

Kiedy producentka mówiła miała skupioną twarz, co o wiele bardziej odsłaniało jej wiek.

- Dobrze. O to paczka.

Szary pakunek przeszedł z rąk do rąk i wylądował w torbie mężczyzny.

- Zawsze mnie fascynuję ten wynalazek - powiedział wskazując na torbę.

- Na co ci torba bez przemytnika.

Uśmiechnęła się nawet szczerze.

- Racja...

Nastąpiła cisza.

- Masz pieniądze powiedziała. To druga rata za poprzednią wysyłkę, a to pierwsza za tą, którą masz w torbie... Nie chcesz skończyć z czarnym rynkiem? Nie myślałeś o tym, żeby odłożyć pieniądze i się już nie przejmować?

- Nie. Za szybko mi się kończą.

Powiedział licząc pieniądze. Posłał kobiecie kolejny uśmiech. Ona była zasępiona.

- Jesteś za młody i za ładny na ten rynek.

- To czyni mnie niepozornym. Do widzenia pani Stess.

I wyszedł z domu frontowym drzwiami. Potem zniknął za furtką. Następnie wszedł w bardzo gęsto rosnące zarośla i rozebrał się do naga, wkładając wszystko do torby. Przemienił się szybko i pobiegł na czterech łapach na spotkanie.

Może krótsze rozdziały, ale częstsze to lepszy pomysł...

Do zobaczenia,

Złoto krwista

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 25, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Czerwony Kapturek I Inne Stworzenia ParanolmalneWhere stories live. Discover now