(dom rodzinny Max'a)
Od tamtego dnia w domu panuje dziwna atmosfera. Mała Maris nie wie co się stało tamtej nocy, ponieważ jej rodzice nie chcą żeby o tym się ktokolwiek dowiedział, nawet ich córka. Chociaż Max bardzo dokuczał Maris, dziewczynka tęskniła za nim. Nie wiedziała gdzie jej brat teraz jest, próbowała się czegoś dowiedzieć od rodziców ale milczeli jak grób.
W pewnym momencie telefon mamy zaczął wirować. Zadzwonił lekarz, który opiekował się Max'em, powiedział, że stan Max'a uległ pogorszeniu oraz, że mają natychmiast przyjechać do szpitala. Maris nie słyszała co mówił doktor ale wiedziała, że rodzice muszą gdzieś szybko jechać.
-Tato gdzie jedziesz z mamą?
-Nieważne córeczko. Postaramy się wrócić najszybciej jak się da.
-Proszę zabierzcie mnie ze sobą! Ja się boję zostawać sama w domu..
Po tych słowach Maris zrobiła do taty tak zwane „pieskie oczka". Jej tata nigdy nie potrafił jej wtedy odmówić, mama z resztą też.
Do szpitala rodzina miała około 10 km. Na szczęście dojechali dosyć szybko, ponieważ znaczna część drogi była prosta. Rodzice z Maris weszli do szpitala, ale do Sali gdzie leżał Max nie pozwolili jej wejść. Kazali jej usiąść i czekać przy wejściu do Sali. Po jakimś czasie Maris zobaczyła biegnącą, wysoką brunetkę o ciemnobrązowych oczach. Była to Wilma. W biegu weszła do Sali, ale nie zamknęła porządnie drzwi. Maris wykorzystała okazję i spojrzała przez szparę drzwi do Sali.
To co ujrzała kompletnie ją zamurowało...
YOU ARE READING
Po burzy ZAWSZE wschodzi Słońce...
ActionCzym jest miłość? To pytanie zadaje sobie 3/4 populacji na świecie. Jakie uczucia Nam towarzyszą, gdy widzimy śmierć bardzo bliskiej Nam osoby? Nie wiem... Lecz jestem pewna, że nikt od tak, tego nie zostawi. Życie Max'a nie jest usytłane różami. Ze...