Winda wiezie mnie na ostatnie, 10 piętro. Ściągawka z boku głosi, że znajduje się tam Sky bar. Patrzę na zegarek. 2:32. Łzy spływają po moich policzkach. Czy ludzie z natury są takimi chujami?

Winda dociera do celu. Wychodzę. Zimne powietrze uderza w mą twarz. Podchodzę powoli do barierek bezpieczeństwa. Spoglądam w dół. Mam już dość tego życia. Chcę to zakończyć raz na zawsze. Nie rozglądam się wokół, patrzę tylko w zimną  otchłań oświetloną kilkoma latarenkami z ulicy.

- Lady, what are you doing in here at this time? (A panienka co robi o takiej porze w takim miejscu?) - słyszę zza pleców przepiękną angielszczyznę. Rozumiem słowa tak dobrze, jakby mówił po polsku. Odwracam się. Przy jednym ze stolików siedzi, popijając kieliszek czerwonego wina, mój idol. Ktoś, czyje plakaty mam zawieszone w pokoju i czyją tapetę mam ustawioną w telefonie. Poznaję go od razu. Thomas Terencis. Blondyn o pownych oczach. Wschodząca gwiazda światowego kina. W normalnych okolicznościach pewnie rzuciłabym się mu na szyję, ale w chwili, w której chciałam zakończyć swój żywot, każdy jest przeszkodą.

- I should tell you the same, Thomas (Powinnam zapytać o to samo, Thomasie) - nie sądziłam, że mówienie po angielsku nie sprawi mi żadnej trudności. Mówię tak, jakbym posługiwała się tym językiem całe swe życie. Chłopak odstawia kieliszek wina i powoli wstaje.

- Za dnia jest tu zbyt wiele osób, wykupuję dostęp do baru nocą, by móc posiedzieć w samotności. Problemem jest to, że sam muszę sobie przygotowywać drinki. Ochroniarze jednakże nie zdali egzaminu. Obstawili się przy schodach, ale...

- Ale nie przemyśleli pilnowania windy, która prowadzi bezpośrednio do Sky baru - zauważam.

- Otóż to - wykonuje kilka kroków w moją stronę uśmiechając się. Dzieli nas około
4 metrów. Przełykam głośno ślinę nerwowo spoglądając oczami we wszystkie strony. Thomas marszczy brwi.

- Boisz się mnie? - pyta.

Tak, dokładnie tak. W tej chwili nienawidzę i boję się wszystkiego, co żyje.

- Nie musisz się mnie bać - mówi - nic ci nie zrobię, słowo - podnosi obie dłonie pokazując mi ich spody.

- Chciałabym ci wierzyć, naprawdę - odwracam wzrok i znów spoglądam w otchłań.

- Coś się stało?

Nie, wszystko ze mną w porządku i to normalne, że o tej godzinie wjeżdżam sobie na 10 piętro hotelu.

Mój wzrok znów ląduje na posturze chłopaka, którego kojarzę z filmów.

- Widzę, że masz problem z ufnością - Thomas siada ze skrzyżowanymi nogami na jednym ze stolików. Wiatr rozwiewa jego blond włosy - już wiesz, jak mam na imię, lecz ja nie znam twojego. Powiesz mi, jak się nazywasz? - patrzy na mnie z przyjaznym wyrazem twarzy.

- Ilona, ale mów mi po angielsku, Aileen - kieruję wzrok na podłogę na prawo ode mnie - Lubię przekręcać polskie imiona w angielskie, brzmią o wiele lepiej, a już na pewno moje - uśmiecham się pod nosem. Nie sądziłam, że tej nocy moje kąciki ust uniosą się w górę.

- A więc Aileen - przystaje na moment, jakby zastanawiał się, jak sformułować zdanie - jesteś Polką, a do Czarnogóry przyjechałaś, aby przedłużyć sobie wakacje?

- Coś w tym stylu. Przyjechałam z rodzicami. Wyjazd był zorganizowany ze... - wyczekuję, jakbym za chwilę miała powiedzieć coś wstydliwego - ze związku zawodowego.

- Uprzedzając pytanie, przyjechałem w trakcie przerwy miedzy nagraniami "Koalicji". Czarnogóra jest magiczna, bardzmo mi się tu podoba spokój i luzackie podejście do życia jej mieszkańców.

- Panie Kristopherze, nie wątpię w ani jedno pana słowo - mówię, zwracając się do niego imieniem bohatera, w którego wciela się w filmie.

- Lubisz sagę książek"Koalicja"? - pyta dociekliwie.

- To mało powiedziane - odpowiadam niemal natychmiast.

- Może spotkamy się na śniadaniu? Rozmawianie o trzeciej w nocy zagraża niewyspaniem.

Zastanawiam się przez chwilę. Swój wzrok zawieszam na jego brązowych oczach. Emanuje z nich szczerość i dobre chęci, ale ja i tak nie potrafię im zaufać.

- No nie wiem, musiałabym być wtedy poza wzrokiem moich rodziców - czerwienię się - zazwyczaj schodzimy na śniadanie o 8:30.

- Dałabyś radę zejść o 7:30? O godzinie, kiedy zaczyna się śniadanie? Obiecuję, że zniknę zanim twoi rodzice się pojawią - przystawia dłoń w miejsce swego serca.

W sumie po dzisiejszym co mam do stracenia?

- Okej, postaram się wstać po czterech godzinach snu - uśmiecha się - lecz przed 8:30 wrócę do pokoju, by nic nie podejrzewali. Pozostaje mi tylko ominąć naszą grupę, by nic nie wypaplali - chwytam się za kark.

- Lecz wpierw mam jeszcze jedno pytanie, na które panienka mi nie odpowiedziała.

Doskonale wiem, o jakie pytanie mu chodzi.

- Jaki Aileen miała cel, by tu przyjść o tej porze?

Nie ufam mu. Jeszcze nie. Opuszczam wzrok gapiąc się na podłogę.

- Nie powiem ci - ruszam w stronę windy nadal patrząc się na posadzkę - lepiej już pójdę, do jutra - wciskam przycisk wzywania windy stojąc do niego tyłem.

- Dobranoc, panienko - rzuca smutnym tonem. Zorientował się pewnie, że mnie wkurzył swą dociekliwością. Swą obecnością.

Gdyby nie on, już bym była pogrążona w wiecznym śnie. Przedłużył moje męki.

~~~
Krótka notka dla czytających 📒
Jeśli podobał Wam się pierwszy rozdział,proszę o gwiazdki💫,to na pewno mnie zmotywuje i pokaże mi, że się Wam podoba😀

Pozdrawiam, Fallen Angel 👼
~~~

Pozwól mi wybraćWhere stories live. Discover now