Poznajcie Antoniego.

87 2 1
                                    


Średniej wielkości wzgórze porastały stare dęby. Były to majestatyczne drzewa mające nieco ponad czterysta lat, ich pień i rozłożyste korony przywoływały bajkowe wyobrażenie zaczarowanych lasów. Miedzy nimi była średniej wysokości trawa, mniej więcej, do kolan. Gdzieniegdzie można było dostrzec biegnące sarny, skaczące króliki, i ludzi, którzy późnym latem i jeszcze wczesną jesienią zbierają grzyby, jagody i wszystko co matka natura oferuje.

Pośród drzew na samym szczycie wzgórza stał pałacyk. Piękne szare ściany, ślicznie komponowały się z drewnianymi ramami okiennymi, których były po trzy po każdej ze stron wielkiego okna znajdującego się tuż nad drzwiami wejściowymi, a kończącego się równo z końcem okien z drugiego piętra. Każda kondygnacja była oddzielona gzymsem o ciemniejszym odcieniu szarości. Drzwi i ramy były wykonane prawdopodobnie z drzew, otaczających posiadłość. Przed masywnymi, pięknie zdobionymi drzwiami znajdowały się trzystopniowe, półokrągłe schody, przed którymi, po prawej i lewej stronie na niewielkim piedestale siedziały dumne lwy, wyglądające tak realistycznie jakby podczas silnego podmuchu wiatru zostały zamienione w kamień. Do posiadłości prowadziła równa dróżka położona z „kocich łbów" rozdzielająca się przed niewielką fontanną na około, której rosły piękne kwiaty, i łącząca się zaraz za nią. Po każdej ze stron ścieżki były posadzone róże różnych kolorów, lecz zawsze po obu stronach był ten sam kolor, co wyglądało bardzo estetycznie. Po obu stronach można było dostrzec piękny ogród, z pięknie powycinanymi niewielkimi krzewami, kamiennymi dróżkami, ławkami i altaną postawioną pośrodku każdej z dwóch części ogrodu. Dom i ogród był ogrodzony murem mierzącym dwa metry, zbudowanym z kamieni. We frontowej części muru była ręcznie kuta automatyczna brama wjazdowa koloru czarnego, oraz odgrodzona jedną wąską, kamienną kolumną furtka z takim samym wzorem jak brama. Ogrodzenie sprawiało wrażenie bardzo wytrzymałego. Do posiadłości prowadziła leśna droga, która podczas srogiej zimy lub mocniejszych ulew była nieprzejezdna, ale taka jest cena mieszkania na odludziu, w ciszy i spokoju.

Dom zamieszkiwało starsze małżeństwo, na oko sześćdziesięcio może siedemdziesięcioletnie. Pani Łucja, zawsze uśmiechnięta, sympatyczna i niosąca pomoc kobieta.

Jej głowę zdobiły srebrzysto siwe włosy, schludnie uczesane i zadbane. Na stosunkowo szczupłej twarzy czas odznaczył swoje piętno pozostawiając wiele zmarszczek. Zazwyczaj ubrana w wygodne żakiety, które mimo że w większości pamiętały parę-czasem paręnaście-lat nadal wyglądały całkiem przyzwoicie. Jej ulubionym zajęciem, wręcz pasją była gra na fortepianie, za którą wielokrotnie, w ciągu swojego życia, była nagradzana licznymi statuetkami i dyplomami. To ona zajmowała się ogrodem, który był oczkiem w jej głowie. Pan Antoni był z kolei człowiekiem bardzo wykształconym, w przeciwieństwie do żony był człowiekiem zamkniętym w sobie, ponurym dziadkiem. W czasach swojej młodości podczas buntu studentów, został zatrzymany przez milicjantów, którzy pobili go do nieprzytomności i porzucili przy drodze dwadzieścia kilometrów od miejsca jego zamieszkania. Sytuacja miała miejsce zimą i gdyby nie to, że drogą jechała bryczka, pewnie by zamarzł. Wylądował w szpitalu z powodu wyziębienia organizmu. Jego stan był krytyczny, był wyziębiony, miał odmrożone palce u stóp i dłoni, oraz liczne złamania, których doznał w wyniku „przesłuchania". Usłyszał od lekarza, że z powodu zgruchotanych kości, oraz wielu ran, przez które wdało się zakażenie, jego lewa noga musi zostać amputowana i do końca życia będzie chodził o kuli. Po tym wydarzeniu poznał Łucję, z którą jest do dnia obecnego. Pracował jako nauczyciel historii, jednak tworzenie nowych maszyn, chemia, fizyka to było coś co kochał, do tej pory siedzi w swoim warsztacie bądź laboratorium, znajdującym się w piwnicy ich domu i majsterkuje.

Nie przyjmowali wielu gości. Dwa razy w tygodniu sklep z pobliskiego miasteczka dowoził im zakupy, które zamawiali telefonicznie. Raz w tygodniu przyjeżdżał listonosz oraz, średnio raz na dwa tygodnie, odwiedzali ich przyjaciele oraz rodzina, która nie była zbyt duża- siostra Łucji oraz brat i bratowa Antoniego wraz z dziećmi.

ANTONIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz