Rozdział 4
Siedziała w ciemności już dłuższy czas. Nie orientowała się ile, nie miała bowiem zegarka ani innej możliwości ustalenia godziny. Po tym jak zdradziła męża, czuła się wyjątkowo podle. Nie wiedziała co w nią wstąpiło. Potrzebowała uczuć, których Antoni nie okazywał. Było jej zimno. Jej nagie, unieruchomione ciało drżało z powodu chłodu który panował w piwnicy. Spoglądała na swojego kochanka, w głębi duszy brzydziła się tego co zrobiła. Chciałaby cofnąć czas do momentu, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Powiedzieć, że przykro jej i nie otwierać. Nic by się wtedy nie wydarzyło. Dalej prowadziłaby spokojne życie. Gardziła Edwardem. Upił ją, wykorzystał to, że brakowało jej miłości. Mimo to nie chciała, żeby jej mąż go zabił. Wiedziała, że w Antonim, gdzieś w głębi jest jeszcze uczucie, które do niej czuł. Gdyby nie to, nie powstrzymałby ręki przed kolejnym uderzeniem w twarz jej kochanka. Musiała go nawrócić. Musiała z nim porozmawiać.
Usłyszała kroki na schodach. Dźwięk otwieranego zamka. W drzwiach pojawił się Antoni. Rozjuszony, wściekły. Jego twarz była przerażająca. Wielki uśmiech. Wyglądał jak dziecko, które właśnie dostało lizaka. Wziął nóż i zaczął się kierować do Edwarda – Podejście drugie – wycedził jej mąż wyciągając ostrze w stronę więźnia.
W ostatniej chwili wypchnęła językiem knebel. Złapała głęboki oddech
-Antoni przestań!- krzyknęła –Wiem, że nie jesteś taki. Nie musisz go zabijać. Rozwiąż mnie i porozmawiajmy.- Bała się, że mąż jej nie posłucha, albo co gorsze skieruje się na nią. Widziała jak się zatrzymał. Powoli obrócił głowę w jej stronę. Dostrzegła łzy na jego policzku.
-Czemu mi to zrobiłaś? Kochałem cię, dawałem ci wszystko, starałem się jak mogłem . A ty puściłaś się z tym skurwysynem.- W tym momencie złapał Edwarda za twarz, jakby to była piłka do siatkówki. –Mam mu wszystko wybaczyć, tobie mam wszystko wybaczyć? Nie mogę na ciebie patrzeć, a co dopiero dalej z tobą żyć.- wykrzyczał. Podszedł do Łucji. Przerażona kobieta podsunęła się pod ścianę. Usiadł z cichym jęknięciem obok niej i powiedział.
-Pamiętasz jak się tutaj wprowadziliśmy?- zaczął- Jak nam było dobrze?- kolejne łzy spływały po jego policzkach. Zamyślił się często tak miał. Tym razem myślał o ich wspólnym, pierwszym posiłku w tym domu, ale za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć co to było. W myślach czuł zapach jabłek, tak jabłek i cynamonu. Żona zrobiła mu jego ulubione ciasto, szarlotkę. Poczuł coś na jego ramieniu. Zauważył, że się zamyślił. Spojrzał na rękę i zobaczył swoją żonę. Brudną, nagą, pobitą. „Jestem potworem". Zaczął płakać. Objął żonę. Łucja lekko drgnęła.
-Przepraszam jestem bestią.- powiedział Antoni –Nie miałem prawa ci tak zrobić.- Zaczął rozwiązywać jej węzły na nadgarstkach. Czuł się podle, nie ważne co zrobiła, nie miał prawa jej uderzyć, więzić i obrażać. Przytulił ją. Łucja zaczęła płakać i dziękować mężowi. Przepraszała go łamliwym głosem, co chwilę pociągając nosem. Nie wiedziała co więcej ma powiedzieć. Antoni zaproponował aby wyszli z piwnicy. Nie oponowała.
-Poczekaj chwilkę- powiedział. Łucja podparła się o framugę drzwi i przyglądała mężowi- Musze coś zabrać i idziemy.
Podszedł do szafki i zaczął coś grzebać. Zaczął iść w stronę żony i w pewnym momencie spojrzał na Edwarda. Żona w tym momencie patrzyła w kierunku schodów. Antoni podszedł do leżącej ofiary i poderżnął jej gardło z zimną krwią.
-Chciałeś z mojej żony kurwę zrobić? Gnij skurwysynie w piekle!- Łucja skoczyła na męża płacząc i krzycząc na niego. Z gardła więźnia słychać było charkot i próby łapania powietrza, twarz robiła się coraz bledsza, a rana na gardle co chwile tryskała dużymi dawkami krwi. Parę sekund dzieliło go od śmierci. Antoni mimo natarcia żony, postanowił kontynuować dzieło. Dźgał go po całym torsie, słychać było dźwięk ocierającego się ostrza o żebra. Dźgał go na tyle umiejętnie, że ofiara jeszcze żyła. Na tym mu najbardziej zależało. Podszedł do jego nóg, złapał go za członka i odcinał mu go bardzo powoli. Widać było, że z bólu Edward zaczyna coraz bardziej słabnąć. Potęgowała to ilość krwi wydobywająca się z jego ciała. Podszedł do głowy, wyjął mu knebel z ust, po czym włożył mu w usta jego własnego penisa.
CZYTASZ
ANTONI
TerrorCzy wszystko do czego dążymy przez całe życie, może okazać się jedną, wielką porażką? Coś co tworzymy parędziesiąt lat powinno wydawać się stabilne, zbudowane na solidnych fundamentach. Co jeśli do budowy fundamentów użyliśmy niewłaściwych surow...