Rozdział 3

415 37 21
                                    

Moim oczom ukazała się masywna, kilkupiętrowa twierdza. Jak takie coś zbudowano za murami?! No chyba, że tytani postanowili zbudować sobie jakiś dom publiczny, czy coś w tym rodzaju. Ale chwila... przecież oni nie mają narządów płciowych! Ba dum tss!

Ruszyłam w jej kierunku, wpierw oddając wodzę Marchewy, jakiemuś pierwszemu lepszemu zwiadowcy, nim ten zdążył zaprotestować. 

-Levi pokaże ci twój pokój i przekaże wszelkie instrukcje dotyczące twojego pobytu tutaj. Resztę omówimy na kolacji, punkt ósma w sali jadalnej-poinformował mnie Erwin.

Musiałam przebiec pierwsze kilka metrów, bo kurdupel ruszył już w połowie wypowiedzi dowódcy. 

Dopiero teraz widzę jak jest niski. Chociaż nigdy nie byłam najwyższa to zawsze mieściłam się w średnim przedziale. Przez te sześć lat musiałam sporo urosnąć, bo Levi sięgał mi nieco ponad brodę. Z tego powodu roześmiałam się w głos, na co on zatrzymał się i spojrzał na mnie z uniesioną brwią. (To nie fair! Ja też chcę tak umieć!)

-Uważam, że masz o mnie niskie mniemanie.- Tu już nie mogłam powstrzymać szaleńczego chichotu.- Rozumiesz? Niskie!

Chyba mu się to nie spodobało, bo zmierzył mnie złowrogim spojrzeniem, po czym jednym płynnym ruchem, wystawił prawą nogę przed siebie, tak, że poleciałam twarzą na żwir. Jednak lata praktyk i unikania tytanów nie zdały się na marne. Wyciągnęłam zgięte ręce przed siebie i odbiłam się nimi od ziemi, robiąc zgrabne salto w powietrzu. Wylądowałam na nogach, a kapralowi posłałam szeroki uśmiech. Ten powiedział coś w stylu "ciekawe, czy będzie ci tak wesoło kiedy będziesz sprzątać stajnie". 

Niby go to nie obeszło, bo z jego miny nic nie dało się wyczytać, ale znam się na ludziach i wiem, że musi być czuły na punkcie swojego wzrostu, mimo, że tego nie okazuje. Prawdopodobnie właśnie podpisałam wyrok śmierci na samą siebie. No cóż, raz się żyje.

-To twój pokój-powiedział, gdy doszliśmy do masywnych drewnianych drzwi.

Pchnęłam je, a moim oczom ukazał się malutki pokoik z zakratowanym okienkiem, rozwalającym się, dębowym biurkiem i czymś co przypominało więzienną kozetkę.
Normalnie jak w jakimś pięciogwiazdkowym hotelu... Któremu poodpadały gwiazdki, a sanepid zamknął go dziesięć lat temu z powodu wszechobecnego robactwa. Mam nadzieję, że do tej pory robaki zdążyły pouciekać. Może zwiały, gdy zobaczyły Levia? Budzi postrach nie tylko wśród ludzi.
-Czy wszyscy będziecie żyć w takich warunkach?-spytałam go.

-Skoro przeżyłaś za murem, to nie powinnaś narzekać. A jeśli chcesz mieć tu lepsze meble, to lepiej sama je sobie załatw- powiedział, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł.

-Ej, a gdzie te informacje, które miałeś mi przekazać?!- zakrzyknęłam w jego stronę, ale już zdążył zniknąć za zakrętem.

Mimo, że nie dowiedziałam się nic o tym miejscu, to jednak ostatnie zdanie wypowiedziane przez kaprala, przykuło moją uwagę. Mam sobie sama załatwić meble. Nie powiedział w jaki sposób. Teraz należy tylko dowiedzieć się gdzie ma pokój i zaczekać, aż go nie będzie. Względnie proste.

Moje niecne planowanie przerwało stukanie do drzwi. Z pewną niechęcią podeszłam do nich i otworzyłam na oścież. Moim oczom ukazał się... No ten... Eeeee... Jak on tam miał...

-Coś się stało Garen??

-Jestem Eren- poprawił mnie.

Prawie trafiłam! Ale Garen i Eren to prawie to samo, więc nie powinien mieć do mnie wątów. Nigdy nie miałam najlepszej pamięci, a i czasem zdarzały mi się jej zaniki. Jednak o tym wiedzieli tylko moi rodzice i starszy brat. Teraz nic takiego mi się nie zdarza, a przynajmniej o niczym takim nie pamiętam...(logika xD dop. Autorki)

-Nie zmienia to faktu, że po coś tu przyszedłeś.

-Pomyślałem, że możesz czuć się zagubiona, więc przyszedłem, żeby dotrzymać ci towarzystwa i pomóc w miarę możliwości-oznajmił.

Widzę, że w zwiadowcach sami dżentelmeni. Powinnam chyba zacząć się zastanawiać gdzie pójdę dalej. A może z nimi zostanę?

Spojrzałam w stronę okna, gdzie słońce chowało się za horyzontem i... 

-O JAPIERDOLE!- krzyknęłam i odskoczyłam od okna.

Na pobliskim drzewie siedziała skulona postać i wpatrywała się we mnie zabójczym wzrokiem.
Eren tylko złapał się za głowę i krzyknął do postaci, żeby tu do nas przyszła. 

Sylwetka z drzewa zgrabnie wskoczyła na mój parapet i zastukała w szybę. Drżącymi jeszcze rękami otworzyłam okno ( które na szczęście otwierało się do środka).
Postacią okazała się dobrze zbudowana dziewczyna o orientalnej urodzie. 

-Eeee... Cześć?- Próbowałam zacząć rozmowę.

-Vittoria to jest Mikasa. Mikasa to Vittoria.- Przedstawił nas Eren.

Dziewczyna przyjechała po mnie wzrokiem, a ja czułam się jakby ktoś skręcał mi organy. Mikasa mogłaby zabijać tytanów samym spojrzeniem. Ciekawe czemu się tak zachowuje i dlaczego patrzyła się w moje okno. To było przerażające. Bardzo przerażające.

-Dlaczego znowu mnie śledzisz?! Przecież to nic mi się nie stanie!- Robił wyrzuty Eren.

-Nie ufam jej- To były pierwsze słowa jakie usłyszałam z ust Mikasy.

Trzeba upamiętnić tę chwilę! A może zrobię tabliczkę, na której wyryję napis "Nie ufam jej"~Mikasa? Tak. To chyba dobry pomysł. 

-Mówiłem ci, że nic mi nie grozi! Idę stąd! Przepraszam Vittoria.

Zniknęli tak szybko jak się pojawili. Dziwna para. Może są rodzeństwem? To wyjaśniałoby zachowanie Mikasy. 

Moje rozmyślania przerwało pukanie... Przepraszam, walenie w drzwi (żeby nie powiedzieć gorzej). Całe łóżko się zatrzęsło, a biurko wydało niebezpieczny klekot.

-Czego?!- wrzasnęłam wkurzona.

-Kolacja!- odwrzeszczał mi znany już głos Levia.

Zwlekłam się niechętnie z łóżka i wyszłam na korytarz. Z daleka jeszcze słychać było kroki kaprala, więc podążyłam za nimi. Po chwili doszłam do wielkiej sali z ławami. 

Siedzieli tam tylko Erwin i Levi. A gdzie mój brat? Przecież jest równy rangą Leviowi.
Smith spojrzał na mnie i wskazał ręką na miejsce na przeciw niego. To chyba sygnał żebym usiadła z nimi. Trzeba przywdziać maskę nonszalancji.

-Cześć Erwinku, cześć Levi.- Ignorując pytający wzrok dowódcy, mówiłam dalej.- A gdzie Sino?

-To o czym chcieliśmy z tobą porozmawiać wymaga subiektywnej oceny. Niestety kapral Suzuki nie jest w stanie jej nam dostarczyć- poinformował mnie Smith. 

Co jest tak ważnego, żeby mogło mi przerwać leżenie na dupie? Zaraz się wszystkiego dowiem.

************************************************************************************************************************************************
W końcu dodałam rozdział! Jakbyście jeszcze się nie zorientowali to zawsze w multimediach u góry wstawiam jakiś zabawny obrazek, najczęściej z SnK :)

Zguba [SnK] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz