V

19 2 1
                                    

       

-Kate...
-Zaczekaj Mad! Daj mi skończyć! No więc była na tej imprezie w sobotę tej co tam ten  i no tam no wiesz.  No, wiec była tam ta suka Rebecca i no ten tam wiesz, zachowywała się jak zwykle tak no tak ten wiesz...
-Kate...
-Nie przerywaj! Na czym skończyłam, a tak Rebecca. No więc ona tak stała tak, o tak i gadała z tymi dziewczynami no ten co wiesz i ona tak mówi że pani D na pewno Cię zmieni i to ona dostanie tą rolę. No więc ja jej powiedziałam, że ona Cię nie zmieni bo jesteś świetna, a ona nie umie grać. No więc ona się obraziła, no wiesz. No więc teraz jesteśmy pokłócone... nie żebyśmy nie były już wcześniej..
-Kate..
-Cicho. No i gdyby nie Harry to pewnie bym ją pobiła, a wiesz jak ja się umiem bić. Zlałabym ją jak tą sukę z obozu no ten no wiesz co mi na ten no wiesz podskakiwała to ja jej ten no, z resztą wiesz. No i tak jakoś wyszło że Hazz i Ja wylądowaliśmy sami w jakimś pokoju na górze. No i ja się tak zdziwiłam 'że co kurwa?' i on mi powiedział żebym poszła spać bo jestem pijana, ale ja nie byłam pijana, z resztą wiesz że ja mam mocną głowę tak jak wtedy jak Ja no ten ten no wiesz...
-KATE!!
-NO CO JEST!! Człowiek się nawet normalnie wysłowić nie może!
-Kat, spotykam się z Zaynem.
-ŻE CO KURWA?? No teraz to ja się zdziwiłam. Chociaż to było do przewidzenia, wasza relacja jest jak w takiej jednej książce.... Whatever, Jak to się stało?-  Więc opowiedziałam Kate jak to się stało. Nie było to  łatwe, ponieważ co chwilę wyskakiwała z okrzykiem; 'no tego się nie spodziewałam' lub 'jakie to słodkie'. Na koniec opowieści stwierdziła, że mógł wymyślić coś bardziej romantycznego i poszła na lunch.
-Hej, kochanie-usłyszałam za sobą, gdy tylko Kate odeszła. Uśmiechnęłam się na dźwięk tego głosu.
-Hej, przystojniaku-powiedziałam odwracając się.
-Widzisz już mamy słodkie przezwiska, powiedział przytulając mnie, a ja zachichotałam. Od kiedy ja chichoczę???
-Teraz jeszcze romantyczna randka...
-Sugerujesz coś?
-Tak, sugeruję piątek.
-A ja sugeruję sobotę.
-A czemu nie piątek.
-Bo jest próba.-przewróciłam oczami.
-Ej, na mnie się nie wywraca oczami.
-To co się tobie robi?
-Mnie się  całuje-powiedział stulając usta w dzióbek. Zaśmiałam się i cmoknęłam szybko jego usta.
-Muszę iść na lekcję-powiedziałam starając się wyjść z jego uścisku.
-Co teraz masz?
-Biologię.
-To idę z tobą. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz-Uśmiechnął się i złapał moją rękę. Wiecie jak się teraz czuję?
PER-FECT!!!

Zayn PoV

Znacie to uczucie? Siedzisz sobie spokojnie ze swoją dziewczyną na biologii, kiedy nagle coś uderza Cię w tył głowy. Ta.. do dziś też tego nie znałem.
Schyliłem się, aby podnieść zwiniętą w kulkę kartkę. Spojrzałam niepewnie na Maddie siedzącą obok, ale była zajęta słuchaniem nauczycielki i bazgraniem czegoś w zeszycie. Otworzyłem kartkę, była zapełniona literkami. Ewidentnie pisana przez dziewczynę.
'You got this James Bean, day dream
Look in your eye
I got my red lip, classic
Thing that you like
And when we go crashing down
We come back every time
Cause we never go out of style
WE NEVER GO OUT OF
STYLE'
Ostatnie słowa były napisane krwisto czerwonym długopisem. Przypominało to trochę jeden z moich koszmarów, w którym goni mnie mój sprawdzian z matmy, umazany czerwonym tuszem. Teraz już wiedziałem od kogo jest kartka. Zgniotłem ją, uprzednio dopisując 'NIGDY WIĘCEJ'. Dyskretnie odwróciłem się i ujrzałem Rebeccę siedzącą w rzędzie obok. Razem z kartką posłałem jej moje zabójcze spojrzenie, a potem zapominając o całym zdarzeniu skupiłem się na lekcji i Maddie. W większości na Maddie.
To była już ostatnia lekcja tego dnia, ale niestety musiałem wracać sam. Powód: Maddie została ćwiczyć piosenki do przedstawienia. Generalnie powinienem też je przećwiczyć, ale jak to stwierdziła Priss 'Nie rozerwę się!', więc wyznaczyła mi termin za tydzień. Wyszedłem ze szkoły nie kłopocząc się nawet o przejście strefą szafek. Skierowałem się na szkolny parking, lub mówiąc dokładniej trawnik przy szkole na którym wszyscy parkowali. Już z daleka odblokowałem moje auto za pomocą pilota. 'Te nowoczesne technologie', jakby to skomentowała moja matka. Wsiadłem do auta i odetchnąłem. Przekręciłem kluczyki w stacyjce i automatycznie usłyszałem głos spikera radiowego.
-.....chociaż gwiazda nie dostała tegorocznej Grammy myślę że z chęcią posłuchacie jej nowej piosenki. Więc prosto z albumu...-wyjechałem z parkingu zagłuszając chwilowo gościa z radia 'Och jakże mi przykro'.
Wyjechałem na drogę nie zwracając zbytniej uwagi na piosenkę. Chwyciłem moje czarne okulary i wsunąłem na nos. Co z tego że teoretycznie jest zima? Po pierwsze są już kwiatki i śpiewają ptaki, po drugie pasują mi do outfitu i wyglądam w nich jak tajniak. Trzymałem kierownicę jedną ręką, a drugą oparłem na otwartym oknie. Skręciłem w prawo i szkoda że droga jest tak pusta: nikt nie widział mojej znakomitej akcji. Spojrzałem znad czarnych szkieł na zegarek. Za minutę trzecia. Gdybym nie był takim leniem i nie bawił się właśnie w tajnego agenta zapewne wyszedł bym jeszcze gdzieś, ale dziś wolę siedzieć w domu i gadać z Maddie przez telefon. Konkretniej: słuchać Maddie przez telefon. Nie przeszkadza mi to że dużo mówi, lubię tego słuchać. Lubię też jak się śmieje lub jak się denerwuję, marszczy wtedy tak zabawnie nos. Uśmiechnąłem się sam do siebie kiedy jej obrazek przemknął w mojej głowie. Palcami zacząłem wystukiwać rytm piosenki na ramie okna. Nie mam pojęcia o czym jest ta piosenka, ale bez głosu tej laski, rytm idealnie pasuje do mojej przejażdżki tajniaka. Tym razem skręciłem w lewo, a do idealnego looku brakuje mi tylko papierosa pomiędzy wargami. Jak byłem dzieckiem wszyscy powtarzali mi że mam  wybujałą wyobraźnię, zapewne nie spodziewali się że rozwinie się to do tego stopnia: Siedemnastolatek prujący przez asfalt przy dźwiękach piosenki z babskiego kanonu muzyki ucieka przed niewidzialnymi glinami, którzy ścigają go gnani chęcią zdobycia narody z listu  gończego...
  I świetny zjazd z ronda w drugą ulicę w wykonaniu pana Malika!
Po wykonaniu tego jakże wymagającego manewru, postarałem się skupić na słowach wypowiadanych przez tą laskę w radiu:

-'You got that James Dean day dream look in your eye
And I got that red lip classic thing that you like
And when we go crashing down, we come back every time.
Cause we never go out of style
We never go out of style'-O tak ma się to spojrzenie.... CZEKAJ! Mad nie nosi czerwonych szminek, takie szminki ma....
-REBECCA!!!-krzyknąłem, uderzając w radio, a muzyka ucichła natychmiast.
Ona potrafi mi zepsuć humor nawet kiedy jej nie widzę. Tak, zapewne zastanawiacie się o co chodzi z fragmentem 'And when we go crashing down'. Tak chodziłem kiedyś z Rebeccą, przyznaję się popełniłem błąd, z resztą już od pierwszego dnia naszego 'związku' się na to zanosiło. Maddie nie każe mi chodzić z nią do kosmetyczki!!! Związek mój i Rebecci był... toksyczny. Obydwoje się nie znosiliśmy i myślę że zostało nam to do teraz. Byliśmy razem tylko przez tą głupią, zananą wszystkim zasadę:  główna cheerleaderka musi chodzić z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, którym nie chwaląc się jestem ja. Tak się złożyło, że nie dałem rady jej nawet tolerować. Więc łamiąc tą piękną tradycję, zerwałem z nią. Jedno zdanie z tej piosenki nie dawało mi spokoju. 'We never go out of style'. Jeśli Rebecca myśli, że jestem na tyle próżny by być z nią tylko dlatego że jest cheerleaderką to się myli. Nie zamierzam tworzyć z nią jednego z tych związków dla podbicia pozycji społecznej, którą i tak obydwoje mieliśmy dość wysoką. Ona chce abyśmy stworzyli jeden z tych modnych związków celebrytów, w których tylko promują siebie nawzajem, a po osiągniętym celu po prostu rozstają się bez słowa pożegnania. Czemu ja to w ogóle rozważam? Teraz mam Maddie. Moją małą, śliczną Maddie i nie muszę nawet myśleć o cheerleaderkach, kiedy mogę słuchać śmiechu Mad i oglądać jej uśmiech. Nie włączyłem radia, aby przypadkiem nie trafić na piosenkę, która choć z pozoru była całkiem dobra aktualnie znajdowała się na czarnej liście. W ciszy wjechałem na podjazd, parkując tuż obok samochodu mojego ojca. Wywlokłem się z auta i w mozolnym tempie ruszyłem do drzwi, na szczęście nie musiałem się kłopotać z  ich otwieraniem, zrobiła to za mnie moja siostra, witając mnie entuzjastycznie już w progu. Napomknąłem coś o sprawdzianie i dużej ilości materiału i ruszyłem na górę po schodach. Wchodząc do pokoju trzasnąłem cicho drzwiami. Rzuciłem plecakiem gdzieś w kąt i padłem na łóżko. Nie miałem najmniejszej ochoty na naukę, więc po prostu leżałem na plecach wpatrując się w jakże ciekawy sufit. Podziwiałem białą farbę, nałożoną idealnie gładko. Nie wiem ile czasu spędziłem w ten sposób, ale kiedy już zaczęło się ściemniać za oknem postanowiłem coś z tym zrobić. Z trudem i wielkim wysiłkiem wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrałem numer oznaczony przesłodkim zdjęciem. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem na jakiś dźwięk oznajmiający mi o odebranym połączeniu. Usłyszałem jakiś szmer w słuchawce.
-Maddie?

Drama Club (short story)Where stories live. Discover now