III

22 2 1
                                    


- Tak, nie, tak, nie. Tak....
- Przecież wiesz że, wyjdzie tak - Usłyszałam za sobą spokojny głos chłopaka. Podniosłam głowę i nie odwracając się wyszeptałam:
- Nie bo tego nie da się połączyć z tobą.
- Taka szansa może się już nie powtórzyć.
- To niech się nie powtarza-powiedziałam chwytając go za ramiona.
- Nigdy byś mi tego nie wybaczyła....Gdybym Cię teraz wziął za rękę to nawet nie wiedziałbym, w którą stronę iść.....twoje miejsce jest na scenie - powiedział patrząc w moje oczy.
- Tom.. Ja Cię Kocham.
- Ale ja nie kocham Ciebie. Nigdy nikogo nie kochałem. Całe życie marzyłem by być sam.
- Przestań...
- Za dwie minuty zamykają stację. Idź, wyjdź stąd. Wynoś się! - krzyknął.
- Kocham Cię.......Nie możesz mi tego zabronić! - również krzyknęłam i wybiegłam. Oparłam się o ścianę i uspokoiłam oddech. Później odliczyłam do dziesięciu i wróciłam do sali.
- Brawo Maddie!! - wykrzyknęła Drennan. Wstała z krzesła i podeszła do mnie - Jest już o wiele lepiej niż za pierwszym razem. Jeszcze parę prób...
- Nie, myślę że na dziś już wystarczy. Prawda Zayn? - powiedziałam i odwróciłam się do 'Toma'
- Tak myślę, że już wystarczy....
- Dobrze to widzimy się we wtorek na zajęciach. Do widzenia.
- Do widzenia -  Byłam cholernie zmęczona. Spędziłam dwie godziny w sali lustrzanej z Drennan i Zaynem ćwicząc nasze kwestie. Nasza trójka samotnie stawiała czoło środkom stylistycznym, składni zdań, ruchu scenicznemu, barwie głosu i wiarygodności spojrzenia. Bo nawet jeśli z tylnych rzędów nie będzie nic widać, czuliśmy się odpowiedzialni za zrobienie tego perfekcyjnie.

- Nie było tak źle.. - zaczął Zayn, ale umilkł pod moim spojrzeniem.
- Ta... już się nie mogę doczekać wtorkowych zajęć-mruknęłam.
- Skoro tego nie lubisz to dlaczego się zgodziłaś?
- Nie powiedziałam, że tego nie lubię. Może kiedyś za tym nie przepadałam, ale miało to bardziej związek z moją zrazą do nauczycielki... Po za tym myślę że jeśli nie będziemy zostawać w szkole do dwudziestej, to da się to lubić.
- Muszę Cię zmartwić. Często zostajemy do późna w szkole. Szczególnie kiedy masz główną rolę-skrzywiłam się, ale nie odpowiedziałam. Ruszyliśmy do 'strefy szafek'. Stanęłam przed numerkiem 516, a Zayn otworzył szafkę 365 po drugiej stronie korytarza. Wyciągnęłam kurtkę i zmieniłam buty. Owinęłam szyję szalikiem. Skierowałam się w stronę drzwi
- Ej, wpadłem na pomysł - odwróciłam się i spojrzałam na Zayna stojącego parę metrów dalej. - Może spotkamy się i poćwiczymy tekst, żeby nie trzymać kartek na próbach.
- Ale razem?
- Nie wiesz, spotkamy się osobno.
- W sumie okey. Tylko kiedy i gdzie?
- Może w sobotę u mnie?
- Mi pasuje.
- Odprowadzę Cię - powiedział i razem wyszliśmy ze szkoły.
-----------------------------------------------------------------
- Idziesz na randkę z Malikiem!!!???
- Ciszej! Nie, nie idę, idziemy ćwiczyć tekst do musicalu.
- Ale będziecie u niego w domu! I on Cię zaprosił!
- Kate! Uspokój się i wypij tą kawę - Siedziałam razem z Kitty w kawiarni, właśnie opowiedziałam jej o mojej przedłużonej próbie z Zaynem.
- Zaprosił Cię do siebie do domu i Cię odprowadził! To już coś znaczy!
- Nie, nie znaczy - Kate wywróciła oczami i dokończyła kawę.
- Musimy Ci wybrać strój na twoją randkę-powiedziała kiedy już opuściłyśmy kawiarnię.
- Kate!
- Maddie!
- Ugh...mówiłam Ci już! Nie idę na randkę i nie potrzebuję sukienki!
- Skoro tak uważasz, ale może...
- Nie! Muszę już wracać, zobaczymy się w poniedziałek.
- Pamiętaj żeby zadzwonić i opowiedzieć mi o twojej randce! - wykrzyknęła, po czym przytuliła mnie i odbiegła. Cała Kate, nigdy nie odpuści. Skierowałam się do domu. Dotarłam do drzwi parę minut później. Przekręciłam klucz i weszłam do środka. W domu było cicho, czyli rodziców nie było. Rozebrałam się z zimowych ubrań i poszłam do kuchni. Na stole leżała kartka, poznałam charakter pisma mamy.

'Kochanie, postanowiliśmy odwiedzić panią Williams.
Wrócimy późno, obiad jest w lodówce.
Kochamy Cię! Rodzice'

Zgniotłam kartkę w kulkę i rzuciłam do kosza. Rzut za 3 punkty! Ignorując informację o obiedzie wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy. Wyjęłam z szafki szklankę i nalałam do niej soku. Odstawiłam karton na miejsce i ruszałam do salonu. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor. Skacząc po programach nie znalazłam nic ciekawego. Zostawiłam na jakimś talk show i chwyciłam telefon. Po przejrzeniu wszystkich portali na których była zalogowana, dalej się nudziłam. Prowadząca show właśnie mówiła coś o zerwaniach i powrotach chłopaków Taylor Swift, więc wyłączyłam telewizor. Rozejrzałam się po pokoju, a w oczy rzucił mi się scenariusz wystający z mojej torby. Podeszłam bliżej i wyjęłam go. W sumie nie widziałam w nim nic złego. Po za tym że muszę udawać zakochaną w Zaynie i śpiewać przed całą szkołą, wraz z rodzicami. Nie miałam strachu przed wyjściem na scenę, czy oczami zwróconymi w moją stronę. Bardziej bałam się że się pomylę, potknę, a oni zaczną mnie oceniać. To zabawne że oceniamy ludzi nie wiedząc o nich nic. Mijasz człowieka na ulicy i od razu myślisz że jest niewychowaną małolatą, czy gangsterem. Westchnęłam i usiadłam na kanapie. Przekartkowałam scenariusz, zatrzymałam się na stronie dziewiątej.

'wszyscy śpiewają Wieżę Babel'
- Wybudujemy wieżę, wierze, wierze, wierze-zanuciłam pod nosem.
'Taniec Toma i Anny. Myślałam o piosence Sheranna'*
- Wow, zna pani takiego artystę - mruknęłam. - Swoją drogą ciekawe kto wymyśla choreografię i kiedy zaczniemy ją ćwiczyć?
'Po tańcu Tom chce pocałować Annę.'
- Dobrze że mu się nie uda.
'-Myślałam że będzie Wam smutno, więc jesteśmy.
- A w dodatku mamy dla Was fantastyczny prezent. Napisali o nas w gazecie!!
- Nawet jest nasze zdjęcie!
- Powiesimy to zdjęcie na choince!'
- Naprawdę powinnam się nauczyć ich imion-westchnęłam.
- Będę musiała przećwiczyć z Veronicą te piosenki i nagrać mój głos na kasetę. - Pewnie dalej rozmyślałabym nad scenariuszem i przedstawieniem gdyby nie mój telefon. Spojrzałam na ekran: Jedna nie przeczytana wiadomość od; Zayn . Sprawdziłam SMS-a, chłopak przysłał mi swój adres.
'To do zobaczenia w sobotę'

Wieczorem długo leżałam w łóżku przewracając się z boku na bok. Myślałam o tym co się teraz dzieje w moim życiu. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że będę w stanie powiedzieć Drennan, albo komukolwiek, co o niej myślę. Prawda jest taka, że kilkoma słowami podłamała ona psychikę mojego nastoletniego ja. Teraz gdy pracowałyśmy na musicalem, zaczynałam rozumieć drugi sens tego wszystkiego. Przecież nic nie dzieje się przez przypadek. Myślę, że w ten sposób mamy wyrównać swoje rachunki. O tym samym myślałam, gdy zgadzałam się na ta rolę. Może być zabawnie...

Zaczynało dochodzić do mnie to, iż faktycznie będęgrała na scenie. Fizycznie i psychicznie oddam się widzom i będę tam tylko dlanich. W moich marzeniach błąkały się obrazy stojącej i klaszczącej widowni, a wsnach tysiące razy powtarzałam sceny i układy. Całe popołudnia spędzałam zdrewnianym korkiem wetkniętym między zęby, uczyłam się dykcji. Zaczynałamzarażać się tym zamiłowaniem do teatru. Z jakiegoś powodu nakręcało mnie to idodawało sił. Motywowało do wstania rano z łóżka. Wcześniej nie rozumiałam, jakmożna żyć aktorstwem. Spędzać dnie w małej czy większej Sali i wsłuchiwać się wskrzypienie estradowego drewna. Jednak teraz to potrafiłam. I co gorsze,podobało mi się.

Drama Club (short story)Where stories live. Discover now