Rozdział 5

17 3 6
                                    

    Odchrząknął i spojrzał na mnie niepewnie, obawiając się mojej reakcji. Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam jak się zachować. Zastanawiałam się, po co tu wrócił. Pewnie zbierając się w pośpiechu zapomniał czegoś zabrać. Nie widziałam innej możliwości.
-Cześć – ton mojego głosu był strasznie sztywny i oficjalny. Zaskoczyło mnie to, jego chyba również. Ale czego się spodziewał? Że rzucę mu się w ramiona?
-Hej. – przeczesał ręką swoje ciemne włosy – Nie przeszkadzam?
-Nie. A stało się coś? – ta rozmowa była tak niezręczna, że marzyłam o tym, aby skończyła się jak najszybciej.
-Mogę wejść? – zapytał, a widząc moją zaskoczoną minę, szybko dodał, że wszystko jest dobrze. – Chciałem tylko pogadać. No i trochę... usprawiedliwić się, że dziś rano zachowałem się jak palant.
-To prawda, zachowałeś się. – Mimo to byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia. Poza tym serce zaczęło mi być trochę szybciej na jego widok, teraz, gdy złość na niego już odrobinkę minęła. Dlatego otworzyłam drzwi nieco szerzej i gestem zaprosiłam go do środka. Ledwo zamknęłam za nim drzwi, dzwonek rozległ się znów. Tym razem była to pizza, więc poprosiłam Piotra, by rozgościł się w salonie, a sama poszłam odebrać jedzenie. Gdy wróciłam z gorącym kartonem w ręce, mężczyzna siedział na kanapie, na której wczoraj... no. Leżeliśmy. Patrzył z politowaniem na film, który oglądałam przed jego przyjściem.
-Kiepski dzień – mruknęłam, wyłączając telewizor. Mina mu zrzedła i spuścił wzrok.
-Wiem, zachowałem się karygodnie, ale musiałem coś załatwić wcześnie rano... ważną sprawę. Nie chciałem ciebie budzić. Pewnie nie zrozumiesz, ale nie chciałem, żebyś mnie zatrzymywała, albo zadawała pytania. Po prostu to była sprawa niecierpiąca zwłoki... Teraz już jest po i chciałem przeprosić, wyjaśnić i no... podziękować za wczoraj – uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
     Milczałam przez chwilę. Z jednej strony byłam ciekawa, co takiego musiał pilnie załatwić o szóstej czy siódmej rano, ale nie znałam go chyba na tyle długo, żeby móc się dopytywać. Sam powiedział, że chciał tego uniknąć. Z drugiej poczułam się dziwnie szczęśliwa, że mimo wszystko nie uciekł bez słowa i wrócił, aby się wytłumaczyć. Odzyskałam trochę optymizmu i odwzajemniłam uśmiech.
-W porządku. Rano poczułam się głupio, ale skoro nie okazałeś się aż takim palantem, za jakiego cię miałam...
-Ej – roześmiał się. W tym momencie sztywna atmosfera jakby trochę opadła. Piotrek rozluźnił się i wygodniej rozsiadł na kanapie, rozglądając się po mieszkaniu, a ja sięgnęłam po kawałek pizzy.
-Częstuj się – rzuciłam, podsuwając mu karton. Dopadł go jakby nic nie jadł od rana. Cóż, pewnie tak było, skoro załatwiał „ważne sprawy" i nie miał nawet czasu wrócić do domu, żeby się przebrać.
    -Opowiesz mi coś o sobie? – zapytałam, opierając się wygodnie z kolejnym kawałkiem pizzy w dłoni.
-A co chcesz wiedzieć? – wzruszyłam ramionami w geście mówiącym, że wszystko, więc zaczął opowiadać – Mam dwadzieścia pięć lat, urodziłem się i wychowałem tu, w Poznaniu. Po liceum poszedłem na studia informatyczne, później złapałem jakąś robotę w branży i tak to leciało... aktualnie nie pracuję, kilka tygodni temu odszedłem z pracy... dużo by mówić. Jak już wspomniałem, trochę się pokomplikowało ostatnio, ale wychodzę na prostą. Co jeszcze... moja mama mieszka dość daleko, w małej wsi pod Krakowem, ze swoją chorą siostrą, którą się zajmuje od kilku lat, a ja sam wynajmuję mieszkanie kilka kilometrów stąd. Nie mam rodzeństwa, a ojca nigdy nie poznałem. A ty? – zapytał po krótkim milczeniu.
     Przez cały czas gdy mówił, rozglądał się po mieszkaniu. Dopiero teraz spojrzał mi w oczy, a jego wzrok mnie onieśmielił. Czemu ten zagadkowy mężczyzna tak na mnie działa? Opowiedziałam mu co nieco o sobie, starając się zabrzmieć tak, jakbym była bardziej interesująca niż w rzeczywistości. Zauważyłam, że poza tym jednym jego wspomnieniem o poprzednim wieczorze, żadne z nas nawet nie zbliża się do tego tematu. Postanowiłam odrobinkę go poruszyć.
-Co w takim razie sprowadzało cię wczoraj do klubu?
-Chciałem się wyszaleć. Uciec na chwilę od problemów. Chyba mi się udało – puścił mi oczko, na co zaróżowiłam się porządnie i spuściłam głowę. – Poza tym, może mi uwierzysz a może nie, ale pomogłaś mi podjąć bardzo ważną decyzję i poukładać sobie co nieco.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Uśmiechnął się tylko i nie kontynuował tematu, więc nie naciskałam. W pewnym momencie ziewnęłam i spojrzałam na zegarek. Jakim cudem była już prawie pierwsza w nocy? Piotrek chyba zauważył, że jestem dość zmęczona. Nagle zrobił się zakłopotany.
-No tak... późno już – podniósł się z ociąganiem z kanapy. Również wstałam, zastanawiając się, czy mam go uściskać na pożegnanie, czy może podać rękę. Wyszłam za nim do przedpokoju. Szedł powoli i wyraźnie nie miał ochoty wychodzić.
-Wszystko okej? – zapytałam, widząc jego poważną minę gdy sięgał do klamki. Zawahał się i odwrócił w moją stronę. Nagle chyba podjął jakąś decyzję, bo szybko zaczął wyrzucać z siebie słowa.
-Słuchaj. Nie będę owijał w bawełnę. Powtórzyłem tego wieczoru już niezliczoną ilość razy, że mam pewne... sprawy na głowie. I pewien problem z moim mieszkaniem. Czy mógłbym... mógłbym dziś u ciebie przenocować?

Jeśli macie jakieś rady/wskazówki odnośnie tego opowiadania, piszcie śmiało :) Nie chodzi mi o fabułę, tylko o styl. Co wam się podoba a nad czym trzeba popracować? 

Razem czy osobno?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz