Damska torebka jest zbyt mała, by zmieścić do niej wszystkie potrzebne rzeczy, ale jeśli chodzi o szukanie kluczy, wydaje się być studnią bez dna. Grzebałam w niej z coraz większą irytacją, szepcząc pod nosem przekleństwa. Zazwyczaj jestem optymistką i nie denerwuje się o byle co, ale klient, który przychodzi do sklepu minutę przed zamknięciem i wybiera drobne z portfela przez dobre dziesięć minut, przez co upragniony powrót do domu odwleka się w nieskończoność, potrafi zdenerwować. Gdy znalazłam wreszcie klucze zły nastrój zaczął powoli mijać. Nareszcie w domu! Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to moje własne mieszkanie. Od rodziców wyprowadziłam się raptem dwa miesiące temu, ale zdążyłam już się zadomowić w nowym miejscu i nawet trochę je urządzić. Zawsze chciałam być projektantką wnętrz, ale życie nie zawsze daje nam to czego chcemy. Ukończyłam studia na kierunku „finanse i rachunkowość", ale aktualnie nie mogłam znaleźć zatrudnienia w zawodzie. Pracowałam w małym osiedlowym sklepiku na dwie zmiany, co nie było pracą marzeń, ale dało się z niej wyżyć.
Odłożyłam torebkę na komodę w przedpokoju, zajrzałam do kuchni po jogurt i sok a potem rzuciłam się na kanapę przed telewizorem. Przerzucałam kanały, ale jak można było się spodziewać, nie trafiłam na nic ciekawego. Sięgnęłam po telefon. Był piątek, trochę po dwudziestej pierwszej, ja miałam dwadzieścia pięć lat i byłam całkiem przyzwoicie wyglądającą, młodą dziewczyną i... siedziałam sama w domu. Szkoda, że nie miałam kota, który dopełniłby ten smutny obrazek. Napisałam sms-a do Klary, mojej najlepszej i jedynej przyjaciółki tutaj. Moje rodzinne miasteczko znajdowało się siedemdziesiąt dziewięć kilometrów stąd, i to tam zostawiłam pozostałych znajomych. Z Klarą przyjaźniłam się od gimnazjum i to ona pierwsza się tu przeniosła, pół roku temu, do swojego chłopaka. Pomogła mi znaleźć przyzwoite mieszkanie, bez pleśni i zdziwaczałych sąsiadów, a potem w dużej mierze przyczyniła się do tego, że znalazłam pracę, przesyłając mi znalezione w Internecie ogłoszenie. Już po chwili telefon zapiszczał, informując, że otrzymałam odpowiedź od przyjaciółki. Pisała, że powinnyśmy gdzieś wyjść, może do klubu czy jakiegoś baru. Umówiłyśmy się pod moim blokiem za dwadzieścia minut. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w błękitną koszulkę na ramiączkach i czarną spódniczkę, rozczesałam swoje długie, czarne włosy i pomalowałam się delikatnie.
Gdy zbiegłam na dół moja przyjaciółka już czekała. Wysoka, brązowowłosa, bardzo ładna, w dopasowanej różowej sukience, była marzeniem połowy facetów w tym mieście. Zostawiła swój samochód pod moim blokiem i pieszo poszłyśmy w kierunku centrum. Miałyśmy tam tak blisko, że nie było sensu podjeżdżać i martwić się potem o samochód. Po kilku minutach spaceru dotarłyśmy pod jakiś klub, ale widok zataczających się nastolatek i facetów palących coś o podejrzanym zapachu odrobinę nas zniechęcił. Poszłyśmy dalej, szukając niezbyt zatłoczonych miejsc, o które w piątkową noc nie było zbyt łatwo.
-Co myślisz o tym? – zapytała przyjaciółka, wskazując migający po drugiej stronie ulicy, żółty neon. Klub „Gruszka" miał dość nietypową nazwę jak na tego typu miejsca, ale słyszałam o nim same pozytywne rzeczy. Wbrew pozorom od klientów w małym sklepiku można dowiedzieć się praktycznie wszystkiego, od przepisu na babciną szarlotkę po opinie o nocnych klubach, jeśli tylko jest się otwartą osobą i umie się zagadać. Rozejrzałam się po okolicy. Przed wejściem do „Gruszki" całowała się jakaś para, a kilka kroków dalej grupka znajomych paliła papierosy i głośno się z czegoś śmiała. Z wnętrza dochodziły dźwięki głośnej muzyki. Nie było powybijanych szyb ani poprzewracanych śmietników, więc uznałam, że nie ma co szukać lepszego miejsca i pociągnęłam za sobą przyjaciółkę. Weszłyśmy do środka, mijając wielkiego ochroniarza, który stał z ponurym wyrazem twarzy i mierzył wzrokiem każdego wchodzącego. Minęłyśmy szatnię i toalety a potem zeszłyśmy po schodach na dół, gdzie znajdował się parkiet taneczny i dobrze wyposażony bar. Zamówiłyśmy po drinku, wypiłyśmy je duszkiem i ruszyłyśmy w stronę parkietu.
Wtedy jeszcze nie byłam świadoma tego, że ten dzień zmieni moje życie na zawsze.
CZYTASZ
Razem czy osobno?
RomansaMłoda dziewczyna, Klaudia, właśnie rozpoczyna życie na własną rękę. Ukończyła studia i wynajmuje przytulne mieszkanie w centrum Poznania. Jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, ale to dopiero początek zawirowań. Pewnej nocy w klubie pozn...