Long live the Queen

9K 714 170
                                    

No i ubłagaliście mnie :*

*****************************

Biorę głęboki wdech.

Król właśnie odczytuje akt oskarżenia.

Chowam się w cieniu. Nikt mnie nie widzi. Każdy zajęty jest oglądaniem „widowiska".

Jeszcze nie mogę się ruszyć. Muszę chwilę poczekać.

Liczę w myślach do pięciu.

Tłum wiwatuje głośniej. Wiem, że zakładają Ernestowi pętlę na szyję. Czuję to, nie widząc niczego poprzez ludzkie nogi.

Jako tygrys leżę spokojnie w cieniu.

Odliczam. Jeden... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć...

Wstaję z ziemi.

Rozluźniam kark, przechylając łeb w prawo i w lewo. Potrząsam futrem, obracając szybko głowę w obie strony. Wydycham powietrze i ruszam przed siebie.

Na początku muszę się przepychać pomiędzy ludzkimi nogami. Czasami warczę zła. W końcu robią mi przejście.

W tłum rozstępuje się w popłochu i zdziwieniu. Tworzą długie i szerokie przejście, a na jego końcu widzę platformę. I Ernesta z pętlą na szyi.

Ukazuję zęby, warczę cicho. Mrużę oczy, zmarszczki pojawiają się na moim nosie i łbie.

Powoli stąpam przed siebie.

Rozglądam się, zawieszam wzrok na niektórych i puszczam im pełne nienawiści spojrzenie.

W połowie drogi widzę, że Arnar schodzi z trybun, przeskakuje drewniany płot i biegnie w moją stronę.

Nie zwracam na niego uwagi. Muszę dotrzeć do platformy.

Nagle Arnar pojawia się przede mną, kuca i bierze w dłonie mój łeb. Jego dotyk jest miły, ale nie daję się zwieźć. Muszę uratować Ernesta.

– Posłuchaj mnie – mówi do mnie głośno, starając się przekrzyczeć przerażone westchnienia tłumu. – Zawróć. Nie jesteś tu bezpieczna. Miałaś pozostać w ukryciu. Musisz się przełamać. Musisz pozwolić mu zginąć – szepcze ostatnie zdanie.

Ze złości ukazuję zęby.

Jak on może coś takiego mówić? Na moim miejscu zrobiłby to samo.

Naskakuję na niego całym ciężarem. Przewracam go na plecy i trzymam jego ramiona łapami. Przygniatam go do ziemi.

Wiesz doskonale, dlaczego to robię. On jest niewinny, a w ten sposób walczę o sprawiedliwość.

Wiem, że usłyszał moje myśli. Jego twarz łagodnieje.

Wierzy we mnie. Wierzy, że dam radę i uratuję przyjaciela.

Kiwam łbem i go puszczam.

Kontynuuję swoją podróż.

Z impetem wskakuję na platformę, odwracam się do tłumu i ryczę na cały głos.

Tłum zatyka uszy, słychać czyjeś krzyki przerażenia. Nawet para królewska jest zlękniona.

Kat od razu uciekł. Ernesto drżącymi rękami ściąga pętlę ze swojej szyi.

Patrzę na niego. Mam nadzieję, że rozpozna mnie w tej skórze. Że spojrzy mi w oczy i zrozumie, że to ja.

On jednak cofa się o kilka kroków. Czuję ukłucie w sercu.

Odwracam od niego wzrok, żeby go więcej nie straszyć... Straszyć...

Kręcę głową, by się opamiętać. On nie wie, że to ja. Ma prawo się bać.

Staję na skraju platformy.

Zaczynamy, mówię do przodków w myślach.

Daj nam pięć sekund. Potem możesz się zmieniać.

Posłusznie liczę powoli do pięciu.

Biorę wdech i zaczynam się zmieniać.

Podczas tej zmiany wyłania się delikatna mgła i poświata. Widzę, że iluzja działa.

Suknia, którą stwarzają przodkowie pojawia się od góry iz czasem tworzy się jej dół. Prosta, biała, dopasowana sukienka ukazuje się na moim ciele. Nie ma żadnych zdobień. Prosty materiał, proste szycie. Idealna.

Na niej pojawia się jasno-brązowy płaszcz z białym futrem, który spada z moich ramion, zatrzymując się na łokciach. Dzięki temu mam odsłonięte ramiona. Włosy spięte mam w luźny koczek.

Na sam koniec, na mojej głowie ląduje korona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na sam koniec, na mojej głowie ląduje korona. Nie widzę się, ale wiem,że jest idealnie dopasowana i lekka.    

Zerkam na tłum z wyższością

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Zerkam na tłum z wyższością. Ludzie patrzą na mnie oniemiali.

Para królewska wstaje z miejsc. Prawie przecierają oczy.

Tak, to ja, Jasmin.

Ernesto przygląda mi się jakby nie potrafił ocenić, czy to ja, czy też nie.

Rozkładam lekko ramiona, nakazując spokój ludności.

Biorę wdech i mówię pewnym głosem:

– Nazywam się Jasmin Rosalie Sophia Tablita i jako królowa Środkowego Królestwa otaczam tego więźnia Immunitetem Króla i Korony. – Wskazuję na Ernesta. – Od tej pory człowiek ten jest pod moją ochroną i jeśli ktokolwiek zapragnie zakończyć jego żywot, będzie miał do czynienia ze mną. Immunitet ten może zostać zniesiony jedynie przeze mnie, a nie uczynię tego dopóki nie zapadnie sprawiedliwy wyrok.

Zapada cisza.

Mimo skrępowania utrzymuję kontakt wzrokowy z tłumem.

– Niech żyje Królowa! – w tym krzyku rozpoznaję głos Arnara.

Tłum powoli idzie w jego ślady.

Po chwili wszyscy krzyczą:

– Niech żyje Królowa! Niech żyje Królowa! 

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz