Nie ulegnę mu

8.7K 661 112
                                    

Rankiem udaje mi się wcześnie wstać, choć wczoraj zasnęłam bardzo późno. Dziś Arnar nie towarzyszy mi na treningu. I bardzo dobrze. Jeszcze muszę z nim spędzić cały dzień...

Po powrocie do pokoju mam czas się wykąpać, bo trening był ciężki i strasznie się wykończyłam. Tym razem z komnat królewskich ukradłam białą gąbkę i kostkę mydła, która pachnie kokosem.

Ubieram sukienkę, która – jak wszystkie – jest sprana, a jej różowy kolor zmienił się w pudrowy róż. Sięga mi za kolana, jest szeroka u dołu, a góra zamyka się na zamek. Szerokie ramiączka opadają z ramion na – już wyrzeźbione – bicepsy. Wygląda pięknie, nawet nie widać tego, że jest stara.

 Wygląda pięknie, nawet nie widać tego, że jest stara

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy spotykam Arnara jest równo dziesiąta. Nie wiem jak on to robi, ale nawet udając chłopa ze wsi wygląda jak książę. Ma na sobie białą lnianą koszulę z dekoltem w literę „V" niezasznurowaną górą, więc sznurki wiszą na jego piersi. Spodnie ma czarne, ale nawet w tak prostym ubiorze wygląda bogato.

– Ładnie wyglądasz – komentuje.

– Ty też – odpowiadam cicho.

Uśmiecha się zadowolony.

Przewracam oczami.

– Idziemy? – pyta, pokazując przed siebie dłonią.

– Tak.

Wychodzimy tylnym przejściem. Na szczęście strażnikiem okazuje się znajomy Arnara i nas przepuszcza. Wchodząc do miasta mam wrażenie, że mam więcej energii. Arnar uśmiecha się, kiedy widzi jak bardzo szczęśliwa jestem w mieście. To jest moje miejsce. Znam je jak własną kieszeń, więc czuję się swobodnie.

– Chyba dobrze znasz to miejsce – mówi, kiedy wchodzimy w cienką uliczkę.

– A ty wyglądasz jakbyś zobaczył ducha – oznajmiam śmiejąc się pod nosem. – Spokojnie, wiem gdzie idę.

Arnar tylko wzrusza ramionami jakby go to nic nie obchodziło. Arnar może i jest dobrym myśliwym, umie walczyć i tak dalej, ale orientację w „moim" mieście ma marną i na pewno czuje się nieswojo, kiedy za rączkę prowadzi go dziewczyna.

Uliczka, którą idziemy, jest tak cienka, że musimy iść gęsiego. Arnar za mną, bo tylko ja wiem, w którą stronę skręcać. Po przejściu tą uliczką połowy miasta bez tłumów ludzi i hałasu docieramy na rynek.

Jest popołudnie i ludzi jest naprawdę sporo. Musimy się przeciskać przez tłumy i mam wrażenie, że Arnar za chwilę się zgubi. Biorę go za rękę. Przechodzi mnie przyjemne uczucie i serce mocniej mi bije, ale staram się na to nie zwracać uwagi.

Zastanawiam się dlaczego jest tu tyle ludzi. I nagle sobie przypominam, który jest dzisiaj dzień.

– Wybraliśmy zły dzień – krzyczę przez hałas do Arnara. – Dzisiaj jest festyn. Kompletnie o tym zapomniałam.

Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz