II. Nowy Dom

46 6 0
                                    

Godzina: 21.30. Rosja, Petersburgu

Policjanci prowadzili mnie do zaparkowanego przed blokiem samochodu. Nie był to zwykły samochód osobowy. Powiedziałbym, że mały transportowiec. Ciężko było stwierdzić jakiej marki, gdyż przez cały czas miałem głowę skierowaną w dół. Mężczyźni otworzyli pakę i wrzucili mnie do niej. Upadłem na bok. Nie mogłem podnieść się, ani usiąć, ponieważ skuto mi ręce. Policjanci zamknęli drzwi, nie odzywając się ani słowem. Nastała ciemność, a dopiero później usłyszałem dźwięk odpalającego się silnik. Wtedy samochód ruszył. Byłem zdenerwowny i bałem się, bo nie wiedziałem, co mnie czeka i dokąd mnie zabierają.

- Przecież jestem nie winny. To pewnie nieporozumienie… - powiedziałem do siebie, choć wiedziałem, że to wszystko nie będzie takie proste.

Godzina: 4.08. Finlandia, Hämeenlinna

Po kilku godzinach jazdy samochód wreszcie się zatrzymał. Miałem już dosyć, a wiedziałem, że to dopiero początek. Było mi zimno, chciało mi się jeść i pić. Nagle drzwi paki, w której leżałem otworzyły się, a w moje oczy uderzył strumień światła emitowanego z latarki. Nic nie widziałem, na dworze było ciemno, a dodatkowo byłem zmęczony i wykończony podróżą. Wtedy na samochód weszło dwóch mężczyzn którzy chwycili mnie za ręce i dosłownie wyrzucili z pojazdu. Upadłem twarzą na żwir. Był to blesny upadek, przy którym poździerałem twarz. Następnie ktoś szarpną za mój podkoszulek, podnosząc mnie w ten sposób do pozycji kleczącej. Uniosłem głowe lekko ku górze,  krew z pozdzieranego czoła nalatywała mi do oczu, co utrudniało widzenie. Dało się jednak zauważyć, że przede mną stało dwóch mężczyzn. O dziwo, nie byli to ci sami, którzy mnie zaaresztowali. Ubrani byli na czarno, a w ich rękach spoczywała gumowa pałka.

- Witaj w nowym dom, śmieciu - powiedział jeden z nich, kręcąc pałką do okoła. Odruchowo zacząłem się rozglądać w lewo i prawo. Mimo iż było ciemno, a ja widziałem coraz gorzej, dostrzegłem, że znajduje się na jakimś osiedlu. Całą drogę myślałem, że przewiozą mnie do jakiegoś więzienia, a tu nagle okazuje się, że otaczają mnie budynki mieszkalne.

- Mamy dla ciebie prezent, żebyś dobrze wspominał ten dzień - odezwał się drugi facet, poczym błyskawicznie zdzielił mnie pałką w ramię. Uderzenie powaliło mnie na i zanim się spostrzegłem, zostałem zalany gradem ciosów dwóch gumowych palek. Leżąc na lewym boku, odruchowo próbowałem zwinąć swoje ciało w kłębek, mimo iż wiedziałem, że nie powstrzyma to oprawców. Mężczyźni uderzali na ślepo, byle trafić w ciało. Większość tych ciosów przyjąłem na korpus, ale kiedy jeden z nich trafił mnie w głowe, straciłem przytomność.

Godzina: 8.10. Finlandia, Hämeenlinna

Kiedy odzyskałem przytomność leżałem  na podłodze w jakimś małym pomieszczeniu. Ciężko było mi się podnieść. Moje plecy, żebra, brzuch i głowa były tak obolałe, że odychanie sprawiało mi ból. Po dłuższej chwili i wielu próbach  udało mi się wstać na nogi. Stałem w przygarbionej pozycji, trzymając się za brzuch. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Pokój nie był za duży. Miał około piecu metrów długości oraz dwa i pół metra szerokość. Po mojej lewej stronie stało łóżko polowe. Nic specjalnego. Metalowy stelaż, a na nim stary, zużyty materac i koc. Ściany pokoju były gładkie, biało szarego koloru. Widać było, że kiedyś była na nich jakaś tapeta. Poza tym normalne drewnia drzwi wejściowe, które oczywiście były zamknięte. Było też okno na świat, za którym była zamontowana solidna krata. Podszedłem wiec do niego zaciekawiony tym, co za nim zobaczę. I poraz kolejny w tym miejscu zaznałem szoku. Sądząc po tym co zobaczyłem, stwierdziłem, że jestem na jakimś osiedlu, które musiało zostać przerobione na więzienie. Moja cela była w budynku, przed którym kilka godzin temu klęczałem. Z góry patrzyłem na resztę okolicy, ponieważ znajdowałem się na ostatnim piętrze budynku. Przed samymy blokiem, bądź celą - sam juz nie wiem jak to nazwać - stały zaparkowane samochody. Zapewne należały do pracowników i strażników. Zaraz za nimi kilka dużych drzew, za którymi stał podłużny budynek. Nie był on piętrowy, wiec dobrze widziałem jego dach i to, co znajdowało się przed nim: wysoka na trzy, może cztery metry siatka zakończona drutem kolczastym. Przy ogrodzeniu co kawałek ustawiona była wieżyczka dla snajpera. Z mojej perspektywy widać było również bramę wjazdową, która także zrobiona została z wysokiej siatki. Krążyło koło niej mnóstwo strażników pod bronią.

- Przynajmniej mam dobry widok - zażartowałem sobie, chociaż nie było mi do śmiechu. Wtedy do moich uszu dobieg dzwięk pukania do drzwi. Dwa stukniecia, po czym mineło kilka sekund i do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna ubrany w czarny mundur. Do paska miał przyczepione klucze i czarna gumową pałke - taką samą jaką zostałem gorąco przywitany. Na sam jej widok wszystkie mięśnie zaczęły boleć mnie jeszcze bardziej.

Strażnik szybkim krokiem szedł w moim kierunku, a gdy już był przy mnie poczęstował mnie soczystym uderzdniem z pięści w brzuch. Błyskawicznie ścieło mnie to z nóg i wylądowałem na kolanach. Chwyciłem się obiema rękoma za brzuch i zacząłem kaszleć. Miałem wrażenie, że zaraz wyrzygam żołądek.

- Pierwsza zasada, nowy. Gdy usłyszysz dwa stuknięcia, stajesz na baczność pod ścianą - oznajmił w mało przyjacielski sposób.

- Wstawaj! - wrzasnął, a ja wiedziałem, że muszę zebrać resztę sił, aby zrobić to, co każe. Udało mi się to dopiero po kilku sekundach.

- Dobrze, nowy. A teraz idziemy! Panie przodem – oznajmił, jednocześnie mnie poniżając, po czym wskazał na otwarte drzwi. Ruszyłem, a kiedy wyszedłem z celi, znowu doznałem szoku. Moje przypuszczenia potwierdziły się. Moim więzieniem jest normalne mieszkanie. Zapewne przed wojną mieszkała tu normalna rodzina. Ale teraz… Próbowałem poukładać sobie wszystko w głowie. Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na jedno podstawowe pytanie: Dlaczego zwykłe osiedle stało się więzieniem?  Przez myśl nie przeszło mi nawet zapytać się o to strażnika. Podejrzewam, że odrazu zafundowałbym sobie bliskie spotkanie z pałką. Teraz jednak stałem w małym korytarzu, z którego można było przejść do salonu z balkonem, albo do kuchni. Poza tym dostrzegłem jeszcze dwa pomieszczenia. Obok kuchni była łazienka, w której nie było drzwi i jakiś pokój, który był tuż obok mojej celi. Do tego pomieszczenia drzwi były zamknięte, wiec nie wiedziałem, co się za nimi kryje.

- Gdy wychodzisz z celi stajesz przy ściane tuż obok drzwi i czekasz na komendy, jasne? - spytał strażnik.

- Tak jest! - odpowiedziałem błyskawicznie.

- Dobra, masz dwie minuty na załatwienie swoich potrzeb. Ja będę tu na ciebie czekał i ostrzegam cię... nie kombinuj! - oznajmił mężczyzna, a następnie wskazał na ubikacje. Czym prędzej się do niej udałem. Dwie minuty to nie dużo, ale po tak długim czasie niekorzystania z toalety wystarczyły mi w zupełności. Czułem się trochę nie swój z tym, że nie ma drzwi, lecz domyśliłem się, że to ze względu na lepszą kontrolę więźnia. Kiedy wróciłem, strażnik powiedział:

- Teraz rozbieraj się do naga.

Zmurowało mnie, a mężczyzna stojący przede mną dostrzegł to.

- To standardowa procedura. Ściągasz, czy ci pomóc?  -  burknął i zapytał poirytowany.

- Ok, już... – zrobiłem, co kazał. Dosłownie kilka sekund później z pokoju obok mojej celi wyszedł mężczyzna trzymający w jednej ręce reklamówke, a w drugiej mały taboret.  Postawił wszystko na środku salonu i powiedział do mnie.

- Siadaj tutaj.

Wykonałem polecenie, a chwile później siedziałem goły w salonie na drewnianym taborecie. Muszę przyznać, że dziwnie siedzi się na środku dużego pokoju, w którym nie ma żadnych mebli. W oczy rzucił mi się tylko kolejny strażnik, który stał na balkonie uzbrojony w karabin.

W końcu mężczyzna stojący obok mnie wyciągnął z reklamówki maszynkę do golenia i zaczął mnie obcinać. Kłęby gęstych, ciemych włosów muskały moje nagie ciało i spadały bezwładnie na podłogę. Chwilę później byłem bez włosów.

- Widziałeś prysznic w kiblu?  - zapytał mój fryzier.

- Tak – potwierdziłem.

- To masz trzy minuty żeby z niego skorzystać. I zabierz tę reklamówkę, zawartość jest twoja - oznajmił i wskazał palcem na plastikowy worek. Wziąłem ją bez słowa i ruszyłem się umyć. Była to cudowna chwila. W końcu mogłem zmyć z twarzy zaschnietą krew. W reklamowce znalazłem ręcznik, zwykłe, czarne trampki, biały podkoszulek oraz spodnie i bluzkę koloru ciemnoszarego. Wysuszyłem ciało i ubrałem nowy strój. Wyszedłem z łazienki, przy której czekał strażnik.

- Dobrze, nowy. Widzisz, jak chcesz, to potrafisz się zorganizować. A teraz do celi – powiedział, a ja ruszyłem bez sprzeciwu.

Kiedy się w niej znalazłem i usłyszałem dźwięk zamykanych za mną drzwi położyłem się na łóżku i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń.

Projekt Skazaniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz