1. jestem

37 2 0
                                    

I mogę śmiało zacząć od tego, że w swoim życiu popełniłam wiele błędów. Od małych, po wielkie. Od śmiesznych, po wyciskające łzy. I kiedy to wszystko ucichło, kiedy wszystko zaczęło się układać, popadłam w pierdoloną refleksję. Co mogłam zrobić wtedy, co mogłam powiedzieć. Że mogłam sama wpaść na pomysł, nie męcząc przy tym innych ludzi. To takie wspominanie. Wypominanie sobie tego, co zrobiłaś źle czy dobrze, mniejsza z tym.

Nazywam się Lucy i jestem piętnastoletnią nastolatką. No bo co innego mogę tu napisać? Długie włosy, ciemny blond, niebieskie oczy, różowe usta? A no, po części już wiecie jak wyglądam.

Zaczynając od skromnego wstępu, powiem, że nienawidzę fałszywych ludzi.

Tak więc...?

Jest 7:04.
Błądziłam ręką po szafce szukając telefonu. Kiedy go wyłączyłam, zamknęłam oczy i przekręciłam się na drugi bok. Zaraz jednak przetarłam ręką oczy i podniosłam się z łóżka. Wstałam i kołysząc się zaczęłam iść do łazienki. O mało nie wpadłam na drzwi od mojego pokoju.

- Kurwa - przeklinałam w myślach - Mamo? - krzyknęłam i odpowiedziała mi tylko cisza.

Czyli jest w pracy. Standardowo.

Moja matka jest stewardessą i nie ma dla mnie czasu. Prawie zawsze. Tłumaczy się, że jestem już duża i wiem jak sobie poradzić i, że to ona zarabia tu bla, bla, bla.

A mój tata. Mojego taty już z nami nie ma.

Wyszłam z domu około godziny 8:35, biorąc pod uwagę to, że zaczynamy dzisiaj o 9:00. Mam do szkoły jakieś 15 minut.

- Ej laska! - usłyszałam, gdy wchodziłam na teren szkoły - plecki cię nie bolą ? - obejrzałam się i no tak, krzyczał mój były.  

- Wal się! - odpowiedziałam i weszłam do budynku. Od razu zauważyłam moją przyjaciółkę. Przywitałam się z nią i zaczęłam zdejmować kurtkę.

- Myślałam, że dzisiaj mnie nie zaczepi - popatrzyłam się na nią odkładając rzeczy do szafki.

- To będzie standard, zawsze to robi - Venus odpowiedziała spokojnym głosem.

- Okej, ale... - westchnęłam - to się robi nudne, codziennie ta sama śpiewka.

- Może chce pokazać, w ten sposób...

- Co, że jest debilem? Skończonym kretynem? Że leci na pierwsze lepsze? - zaczęłam wymieniać.

- Że nadal mu na tobie?

- Vee, już może pójdziemy pod chemiczną? - przerwałam jej, lecz zaraz po tym udałyśmy się we wskazane miejsce. 

W sumie to lubię chemię, fizykę, matmę - zawsze byłam lepsza w przedmiotach ścisłych.

- Początek drugiego semestru i dupa - zaczęła Venus.

- Jakbyś się zaczęła w końcu uczyć, nie byłoby tak źle - powiedziałam siadając obok mojego przyjaciela.

- Gadacie o tym, że ta idiotka się nie uczy? - mówił Joe, po czym przywitał się ze mną buziakiem w policzek.

- Ha ha ha - burknęła dziewczyna - dajcie mi spokój, nie mogę się przestawić po świętach - opowiadała chowając telefon do plecaka.

- Po wakacjach też tak mówiłaś - zaśmiałam się.

- Ej, a ty co? - zaczepiła mnie Vee - gdybyś chciała to dawno dałabyś popalić Nick'owi.

Spojrzałam się na nią.

- Ale nie chce.

Zabrzmiał dzwonek. Pod salę dochodziły kolejne osoby z naszej klasy. Niedługo potem przez grupkę osób przecisnęła się starsza kobieta z okularami spadającymi z jej małego nosa i kubkiem kawy. Pośpiesznie otworzyła salę. Weszła pierwsza, odstawiając napój na biurko i narzekając, że ją poparzył. Włączyła komputer i usiadła na czerwonym obrotowym krześle. W tym samym czasie leniwie szłam do swojej ławki. Ławki trzeciej od ściany. Przede mną siedzi Joe, który po wypakowaniu książek zawsze się odwraca. Dzisiaj, kiedy zrobił to, o czym wspomniałam, spojrzał się za mnie i szybko usiadł. Ja w tym czasie oparłam się o ławkę za mną.

- Widziałaś Leo? - usłyszałam.

- Dzisiaj jeszcze nie - odpowiedziałam i siadłam do stolika.

- Dziwne, bo wczoraj do mnie pisał, że...- nie skończył, bo przerwała mu nauczycielka.

- Joe, skoro jeszcze się nie wygadałeś, to zrobisz to przy tablicy - zagroziła mu.

- Przepraszam, przepraszam - odwrócił się.

Lekcja minęła spokojnie. Gdy wyszłam z sali od razu zaczepił mnie Joe.

- Co pisał? - zapytałam od razu.

- W sumie już nie ważne, serio - poklepał mnie ręką po ramieniu i pobiegł pod pracownię od języka angielskiego.

Szłam korytarzem i nagle podeszłam do parapetu. Oparłam się o niego i wyjęłam telefon.

1 nieodczytana wiadomość od: Mama

Kochanie kup bułki :*

odpisałam szybko : okej, ja ciebie też

Po przeczytaniu wiadomości, szybkim krokiem poszłam pod salę j.angielskiego. Dziwne, bo nie zastałam przy niej nikogo. Położyłam plecak przy drzwiach i wolnym krokiem zaczęłam iść w stronę toalety. Zastałam w niej dwie wysokie dziewczyny, które poprawiały makijaż.

- Powiesz mu o tym? - zaczęła jedna.

- Po co? Żeby się zdenerwował? Daruj sobie - odpowiedziała brunetka.

- Okej , okej - mówiła dziewczyna, zabierając plecak z parapetu. Po chwili wyszły zostawiając mnie samą.

Tak naprawdę poprawiłam tylko włosy, spinając dwa kosmyki włosów spinką. Wyszłam z łazienki i równie szybko jak tu przyszłam, poszłam pod salę od zajęć. I nagle ktoś na mnie wpadł.

- Sorry - zaczął - sorry, sorry, sorry - odwróciłam się.

- Nic się nie stało, ale możesz - zdziwiłam się - o Leo...

- Tak, tak, tak. To ja idę! - pobiegł gdzieś.

- Hmm? -  powiedziała głośniej dziewczyna o blond włosach - Proszę, proszę, co to za podrywy? - zaśmiała się i podeszła mnie przytulić.

- Ashley - przywitałam się z nią - a te podrywy, to chyba tylko z jednej strony - zaśmiałam się.

- Robiłam tą pracę na włoski, dlatego mnie nie było - wyjęła telefon z tylne kieszeni spodni - na chemii - dokończyła. Przy okazji odrzuciła połączenie.

- Może ktoś ważny? - rzuciłam nagle.

- Nie - odpowiedziała szybko - tylko...tylko Matt.

Nie zdążyłam jej powiedzieć nic więcej, bo zadzwonił dzwonek. Po dwóch kolejnych lekcjach, uznałyśmy, że udamy się do bufetu. Siadłyśmy przy okrągłym stoliku, we trójkę - Ja, Ash i Vee. Zaczęłyśmy rozmawiać, jak co dzień.

- Widziałaś Melanie? - zapytała Venus, która najwidoczniej była pełna oburzenia.

- Co w niej nie tak? - zdziwiłam się.

- Ach, dobra - machnęła ręką - miałam Wam coś powiedzieć, ale - uniosła wzrok - Casper! - zawołała - choć, bo szukałam cię.

Odprowadziłam ją wzrokiem i cały czas się uśmiechałam.

- Myślisz, że oni? - zwróciłam się do Ashley, na co ta zaśmiała się.

- Nie, na pewno nie.

* * * * *

- Widzimy się jutro laska - mówiła Vee przytulając mnie.

- Jasne, nie spóźnij się Ash - ostrzegłam ją i zaśmiałam się.


Gdy pożegnałam się z przyjaciółkami, wyszłam ze szkoły i pokierowałam się na przystanek. Jakieś pięćdziesiąt metrów za szkołą stało się coś dziwnego i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że ktoś na mnie wpadł. Przewróciłam się i zapewne wyglądałam jak idiotka.


- O boże - powiedział chłopak - przepraszam, dzisiaj jestem jakiś nieogarnięty.

- Boli mnie noga - powiedziałam lekko zdenerwowana. Podniosłam wzrok i no nie - Leo?





Po prostuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz