6.pierwsze komplikacje

10 0 0
                                    

Melanie's POV

3:1

Nie dla nas.

Dla drużyny przeciwnej.

Pierdolony Winston.

Przygryzłam wargę i wypuściłam powietrze. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Jeszcze piętnaście minut, uda nam się. Poprawiłam kuca, usłyszałam gwizdek i podbiegłam do zawodniczek.

- Skup się, Jensen - burknęłam do dziewczyny z mojej drużyny.

- To samo do Ciebie, Mel - odpowiedziała, gdy podniosłam ręce, by złapać piłkę.

 Cholera.

- Tak dalej, a zapomnijcie o zawodach w następnym roku! - krzyknęła jakaś laska z przeciwnej drużyny. 

Spojrzałam na nią. Włosy czarne, oczy brązowe. Jezu. I tak była brzydka.

- Lepiej obetnij paznokcie - rzuciłam do niej i jednocześnie złapałam piłkę.

Dalej Melanie, uda ci się.

- Punkt dla West High School - rozbrzmiało z głośników. Brunetka popatrzyła się na mnie, a ja złośliwie się uśmiechnęłam. Przymrużyła oczy i podeszła do mnie.

- Radze się nie cieszyć - powiedziała cicho.

Spojrzałam na nią. Gwizdek.

Moja drużyna miała piłkę.

Punkt.

- A ja radze się uczyć od lepszych - powiedziałam do niej.

Ostatnie pięć minut meczu i wszystko poszło zgodnie z planem. Mamy remis. Schodząc z boiska, trenerka każdej z nas pogratulowała wygranej walki i jak zwykle ta sama gadka o tym, że jesteśmy dobre i, że nie możemy spoczywać na laurach. 
Weszłam do szatni i wyciągnęłam telefon z szafki. Żadnych nieodebranych połączeń, aż się zdziwiłam. Za to dwie wiadomości na messengerze. Stwierdziłam, że przeczytam je później. Poszłam się ogarnąć i wreszcie przygotować się do wyjścia z tego budynku. W końcu muszę jeszcze spotkać się z Nickiem.

Lucy's POV

Dostałam karteczkę na matematyce. Jeszcze przed tym, jak Mia, która siedziała za mną mi ją podała, obróciłam się i popatrzyłam na Ashley, która uśmiechała się tak, że miałam wrażenie, że zaraz wyjdą jej oczy. 
Wzięłam kawałek papieru i delikatnie go rozłożyłam. Drukowanymi literami było tam, napisane: DZISIAJ. 14. U MNIE. WAŻNE SPOTKANIE!!!!
Milion wykrzykników. Pomyślałam chwilę i uświadomiłam sobie, że dzisiaj o 14 będę w domu, ale z Leonem i to jeszcze robić projekt.
"DZISIAJ. 14. NIE MOGĘ  :(" - odpisałam i podałam kartkę do tyłu. Już nawet nie otrzymałam jej z powrotem, usłyszałam tylko: czemu? - wymówione półgłosem przez dziewczynę.

- Ciszej, dziewczyny - powiedziała nauczycielka patrząc się na mnie i na Ash.

- Przepraszam, ale chciałam pożyczyć długopis - spojrzałam na przyjaciółkę.

- No to do niej podejdź - kobieta poprawiła włosy, a ja wyjątkowo się zdziwiłam.

Wstałam. Podeszłam. Udając, że biorę od niej pisak, schyliłam się do niej i wyszeptałam jej do ucha, że właśnie dzisiaj robię projekt z Leo u siebie w domu.

- Ale to na przyszły czwartek - powiedziała cicho podnosząc głowę.

- Tak się złożyło - wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść powoli do swojej ławki.

- Lucy - usłyszałam - skoro już stoisz to podejdź do tablicy i rozwiąż zadanie - powiedziała nauczycielka, na co ja sztucznie się uśmiechnęłam.

- Ale jest minuta do dzwonka - wtrącił Bryan, który siedział ZAWSZE w pierwszej ławce, bo ZAWSZE rozrabia.

- Albo nie rób tego zadania - zaśmiała się - spakujcie się i do zobaczenia jutro - kąciki jej ust uniosły się. Miała ciepły uśmiech.

Dzwonek zadzwonił.

Jest 13:45.

Wyszłam z sali i poczekałam, aż Joe również z niej wyjdzie. Zauważyłam go. Szedł wolnym krokiem. Poprawił włosy i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się, co odwzajemniłam.

- Co? - zaśmiał się, gdy podchodził.

- Nie, nic. Chciałam cię na chwilę zabrać - powiedziałam i złapałam go za nadgarstek. Zaciągnęłam go do łącznika, tłumacząc przy okazji dlaczego akurat teraz tam idziemy.

- Więc chciałaś się ode mnie dowiedzieć czy ja...? - był trochę speszony.

- Nie, to znaczy, nie, chwila nie zrozumiałeś mnie.

- Nie Lu, nie będę do niej zarywał, zwariowałaś, to moja przyjaciółka - oburzył się trochę - czternasta już jest - zauważył, bo spojrzał na zegar znajdujący się nad wejściem na halę.

- Co, już? Potem zadzwonię, muszę iść, Jezu - prawie wykrzyczałam.

- Do kogo? - spytał zaciekawiony.

- Projekt - zaśmiałam się.

***

- Więc... - odkręciłam się zamykając drzwi do mojego pokoju - to moje królestwo.

- Ładnie, tak - rozejrzał się dookoła - biało - oczywiście się zaśmiał. Usiadł na łóżku z którego narzuta prawie zupełnie się osunęła. Nie zwróciło to jednak mojej większej uwagi - jaki mamy temat?

Rozbroił mnie tym pytaniem.

- Co? - zapytałam przerażona, ale jednocześnie rozbawiona - nie znasz tematu?

- Nie? - odpowiedział, a ja głośno westchnęłam - ale czekaj - wziął telefon do ręki i za pewne zalogował się na dziennik. Patrzyłam na jego twarz. Dlaczego miał idealne rysy? - masz szczęście - uśmiechnął się - właśnie przeczytałem, że pan przeniósł nam projekt na 22-go.

Leondre schował telefon i położył się opierając się na łokciach. Patrzyliśmy chwilę na siebie,a potem zaczęłam się śmiać.

- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam rozbawiona.

- Nie, chcę żebyś usiadła.

I usiadłam. Koło niego. Rozmawialiśmy długo. Bardzo długo. Nie poczułam, że upłynęły dwie godziny.

Wszystko się przerwało, kiedy zadzwonił mi telefon.

- Przepraszam na chwilę - powiedziałam wychodząc - tak babciu? - oparłam się o ścianę przy moim pokoju - nie, nie musisz przychodzić. Mam gościa.

Pech chciał, a może nie, że gdy wchodziłam do pokoju byłam wpatrzona w telefon. Zawsze w domu nosze ciapy, wspominałam? Zdejmując je potknęłam się i upadłam. Na łóżko. Na niego. Telefon też leżał na nim.

- Przepraszam - powiedziałam podnosząc głowę z jego torsu. Zaczęliśmy oboje się śmiać.

- Mam jakąś moc, bo ciągle na mnie wpadasz, upadasz - odgarnął włosy z mojej twarzy, kiedy próbowałam się podnieść - Lucy

- No? - mówiłam jeszcze przez śmiech.

- Mogę Ci coś powiedzieć?

- Tak, jasne.

- Chce zerwać z Melanie.

o kurwa, nie spodziewałam się takiego "mogę ci coś powiedzieć".


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 21, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Po prostuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz