Melanie's POV
3:1
Nie dla nas.
Dla drużyny przeciwnej.
Pierdolony Winston.
Przygryzłam wargę i wypuściłam powietrze. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Jeszcze piętnaście minut, uda nam się. Poprawiłam kuca, usłyszałam gwizdek i podbiegłam do zawodniczek.
- Skup się, Jensen - burknęłam do dziewczyny z mojej drużyny.
- To samo do Ciebie, Mel - odpowiedziała, gdy podniosłam ręce, by złapać piłkę.
Cholera.
- Tak dalej, a zapomnijcie o zawodach w następnym roku! - krzyknęła jakaś laska z przeciwnej drużyny.
Spojrzałam na nią. Włosy czarne, oczy brązowe. Jezu. I tak była brzydka.
- Lepiej obetnij paznokcie - rzuciłam do niej i jednocześnie złapałam piłkę.
Dalej Melanie, uda ci się.
- Punkt dla West High School - rozbrzmiało z głośników. Brunetka popatrzyła się na mnie, a ja złośliwie się uśmiechnęłam. Przymrużyła oczy i podeszła do mnie.
- Radze się nie cieszyć - powiedziała cicho.
Spojrzałam na nią. Gwizdek.
Moja drużyna miała piłkę.
Punkt.
- A ja radze się uczyć od lepszych - powiedziałam do niej.
Ostatnie pięć minut meczu i wszystko poszło zgodnie z planem. Mamy remis. Schodząc z boiska, trenerka każdej z nas pogratulowała wygranej walki i jak zwykle ta sama gadka o tym, że jesteśmy dobre i, że nie możemy spoczywać na laurach.
Weszłam do szatni i wyciągnęłam telefon z szafki. Żadnych nieodebranych połączeń, aż się zdziwiłam. Za to dwie wiadomości na messengerze. Stwierdziłam, że przeczytam je później. Poszłam się ogarnąć i wreszcie przygotować się do wyjścia z tego budynku. W końcu muszę jeszcze spotkać się z Nickiem.Lucy's POV
Dostałam karteczkę na matematyce. Jeszcze przed tym, jak Mia, która siedziała za mną mi ją podała, obróciłam się i popatrzyłam na Ashley, która uśmiechała się tak, że miałam wrażenie, że zaraz wyjdą jej oczy.
Wzięłam kawałek papieru i delikatnie go rozłożyłam. Drukowanymi literami było tam, napisane: DZISIAJ. 14. U MNIE. WAŻNE SPOTKANIE!!!!
Milion wykrzykników. Pomyślałam chwilę i uświadomiłam sobie, że dzisiaj o 14 będę w domu, ale z Leonem i to jeszcze robić projekt.
"DZISIAJ. 14. NIE MOGĘ :(" - odpisałam i podałam kartkę do tyłu. Już nawet nie otrzymałam jej z powrotem, usłyszałam tylko: czemu? - wymówione półgłosem przez dziewczynę.- Ciszej, dziewczyny - powiedziała nauczycielka patrząc się na mnie i na Ash.
- Przepraszam, ale chciałam pożyczyć długopis - spojrzałam na przyjaciółkę.
- No to do niej podejdź - kobieta poprawiła włosy, a ja wyjątkowo się zdziwiłam.Wstałam. Podeszłam. Udając, że biorę od niej pisak, schyliłam się do niej i wyszeptałam jej do ucha, że właśnie dzisiaj robię projekt z Leo u siebie w domu.
- Ale to na przyszły czwartek - powiedziała cicho podnosząc głowę.
- Tak się złożyło - wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść powoli do swojej ławki.
- Lucy - usłyszałam - skoro już stoisz to podejdź do tablicy i rozwiąż zadanie - powiedziała nauczycielka, na co ja sztucznie się uśmiechnęłam.
- Ale jest minuta do dzwonka - wtrącił Bryan, który siedział ZAWSZE w pierwszej ławce, bo ZAWSZE rozrabia.
- Albo nie rób tego zadania - zaśmiała się - spakujcie się i do zobaczenia jutro - kąciki jej ust uniosły się. Miała ciepły uśmiech.
Dzwonek zadzwonił.
Jest 13:45.
Wyszłam z sali i poczekałam, aż Joe również z niej wyjdzie. Zauważyłam go. Szedł wolnym krokiem. Poprawił włosy i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
- Co? - zaśmiał się, gdy podchodził.
- Nie, nic. Chciałam cię na chwilę zabrać - powiedziałam i złapałam go za nadgarstek. Zaciągnęłam go do łącznika, tłumacząc przy okazji dlaczego akurat teraz tam idziemy.
- Więc chciałaś się ode mnie dowiedzieć czy ja...? - był trochę speszony.
- Nie, to znaczy, nie, chwila nie zrozumiałeś mnie.
- Nie Lu, nie będę do niej zarywał, zwariowałaś, to moja przyjaciółka - oburzył się trochę - czternasta już jest - zauważył, bo spojrzał na zegar znajdujący się nad wejściem na halę.
- Co, już? Potem zadzwonię, muszę iść, Jezu - prawie wykrzyczałam.
- Do kogo? - spytał zaciekawiony.
- Projekt - zaśmiałam się.
***
- Więc... - odkręciłam się zamykając drzwi do mojego pokoju - to moje królestwo.
- Ładnie, tak - rozejrzał się dookoła - biało - oczywiście się zaśmiał. Usiadł na łóżku z którego narzuta prawie zupełnie się osunęła. Nie zwróciło to jednak mojej większej uwagi - jaki mamy temat?
Rozbroił mnie tym pytaniem.
- Co? - zapytałam przerażona, ale jednocześnie rozbawiona - nie znasz tematu?
- Nie? - odpowiedział, a ja głośno westchnęłam - ale czekaj - wziął telefon do ręki i za pewne zalogował się na dziennik. Patrzyłam na jego twarz. Dlaczego miał idealne rysy? - masz szczęście - uśmiechnął się - właśnie przeczytałem, że pan przeniósł nam projekt na 22-go.
Leondre schował telefon i położył się opierając się na łokciach. Patrzyliśmy chwilę na siebie,a potem zaczęłam się śmiać.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam rozbawiona.
- Nie, chcę żebyś usiadła.
I usiadłam. Koło niego. Rozmawialiśmy długo. Bardzo długo. Nie poczułam, że upłynęły dwie godziny.
Wszystko się przerwało, kiedy zadzwonił mi telefon.
- Przepraszam na chwilę - powiedziałam wychodząc - tak babciu? - oparłam się o ścianę przy moim pokoju - nie, nie musisz przychodzić. Mam gościa.
Pech chciał, a może nie, że gdy wchodziłam do pokoju byłam wpatrzona w telefon. Zawsze w domu nosze ciapy, wspominałam? Zdejmując je potknęłam się i upadłam. Na łóżko. Na niego. Telefon też leżał na nim.
- Przepraszam - powiedziałam podnosząc głowę z jego torsu. Zaczęliśmy oboje się śmiać.
- Mam jakąś moc, bo ciągle na mnie wpadasz, upadasz - odgarnął włosy z mojej twarzy, kiedy próbowałam się podnieść - Lucy
- No? - mówiłam jeszcze przez śmiech.
- Mogę Ci coś powiedzieć?
- Tak, jasne.
- Chce zerwać z Melanie.
o kurwa, nie spodziewałam się takiego "mogę ci coś powiedzieć".
CZYTASZ
Po prostu
Teen FictionZwykła nastolatka - Lucy. Żyje z matką, której prawie ciągle nie ma w domu. Swojego ojca nie zna. Prowadzi spokojne życie do czasu, gdy na jej drodze nie staje Leondre - bad boy. Zna go cała szkoła. Kocha piłkę nożną i ma wszystko czego chce. Przez...