Tytuł: "World is strange/ Kaiko&Henry Danger"
Autor: Scinereheart
Gatunek: ff, fantasy"World is strange" to dzieło niejednoznaczne i trzymające w napięciu. Czytelnik napotyka tam wiele nieoczywistych fragmentów, a największe zaskoczenie stanowi sam koniec tej opowieści. Dla mnie jest on jej najlepszą częścią. Mimo to, oczywiście go tu nie zdradzę...
Historia napisana przez Scinereheart jest skupiskiem różnorodności. Nosi ona cechy powieści psychologicznej, ale też fantasy, wątki romantyczne przeplatają się tam z opisami dramatycznych zmagań bohaterów, a ich śmiech często miesza się z rozgoryczeniem...
Niestety, ta opowieść nie ustrzegła się "wpadek". Momentami brakuje jej spójności. Bohaterowie bywają niemiłosiernie sztywni, a ich zachowanie sprawia wrażenie skrajnie nienaturalnego, powiedzmy; teatralnego. Opisy niektórych zdarzeń są aż nadto przewidywalne. Chwilami (dość rzadkie) dialogi wydają się wzięte jakby z telenoweli tzn. schematyczne. Często powtarzają się te same zwroty (w wypowiedziach różnych postaci i w zupełnie odmiennych okolicznościach) np.: "wieczorna rutyna". "Dublują się" też zachowania i mimika postaci. Możemy być pewni, że kiedy jeden "się uśmiechnie" drugi mu "zawtóruje".
Złe wrażenie wywarła na mnie także monotonia niektórych opisów. Np. bohaterka tracąc przytomność w wyniku odurzenia przez napastnika jakąś substancją "widzi ciemność", kilka rozdziałów później mówi o swoim stanie to samo, opisując moment, gdy zawalił się na nią strop palącego się budynku - obie sytuacje opisuje w identyczny sposób...
Jak wspomniałem; za najlepszą stronę tego dzieła uważam jego różnorodność i wielobarwność: dynamiczne zwroty akcji oraz zmiany nastrojów. Natomiast, jego najsłabszą cechą wydaje mi się coś przeciwnego: monotonia (tak, mamy tu jedno i drugie). Ona "przytępia" dobrodziejstwo walorów "World is strange...". Wprowadza do omawianej opowieści beznamiętność przez co chwilami czyta się ją jak protokół, a nie utwór literacki. Po co tyle wspominać i analizować drugorzędne szczegóły np. ubiór bohaterów pomijając te naprawdę istotne?
W tej historii jest pasja i entuzjazm, ale wydaje mi się, że chwilami go brakuje. Główna bohaterka czasem opowiada o lataniu i miłości, (o tym, co Czytelnika interesuje najbardziej) z taką ekscytacją i wylewnością jakby mówiła o obieraniu ziemniaków na obiad, tylko napomyka: "pocałował mnie", "uniosłam się w powietrze", a z kolei plan dnia opisuje bardzo dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami...
Do niektórych fragmentów ff Scinereheart wkrada się zbytnia potoczność. Pojawiają się niefortunne wyrażenia takie: "zakluczyłam", "z szklanek", "3 czerwiec" zamiast "3 czerwca" itd.. Nie jestem pewien, jak się do tego odnieść, bo być może Autorka celowo "odformalizowała" wypowiedzi swoich postaci. Autorowi wolno wprowadzić bohaterów w językowe "maliny" i niekiedy jest to bardzo dobre rozwiązanie.
"World is strange" jest dziełem bardzo obiecującym. Jestem pod ogromnym wrażeniem wielu jego fragmentów i nie mogę się doczekać kolejnych opowiadań Scinereheart.
Moja ocena: obiecujące opowiadanie