Pov. Steve
Nie mam pojęcia, czemu Susan tak zareagowała. Przecież to dla jej dobra. To nie jest moje jakieś widzimisie, tylko jej zdrowie, które jest dla mnie ważne. No bo co, miałem pozwolić, aby wtykała w swój organizm całą tablice Mendelejewa!?(pewnie źle to napisałam :P) Jak spojrzałem w tego skład to mało nie padłem! Chemia, sztuczne barwniki, nadmiar kofeiny i jeszcze nie wiadomo jakie świństwa, o których strach pomyśleć, a ona jest z tego powodu na mnie obrażona. Jeszcze wcześniej normalnie rozmawialiśmy. Ma zły humor z powodu osłabienia. Rozumiem to, no ale ja chce jej pomóc! Nawet się miałem zapytać czy nie poszłaby ze mną później na jakiś spacer, ale jak zobaczyłem z nią Starka to moja nadzieja przeszła w gniew. Jak on mi działa na nerwy! I te jego teksty! Czy on w ogóle odczuwa jakieś wartości w stosunku co do innych?
W porządku, w porządku. Mamy teraz...WOS. Świetnie! Akurat siedzę z Susan. To z nią porozmawiam, uspokoje i zaproponuję ten spacer. Przyda jej się, dotleni się, a to jest przydatne przy bólu głowy itp.
-No mrożonko podnosisz się, czy cię do krzesła przymroziło?-zawołał głupio się szczerząc Stark.
-Ty to już się nie odzywaj!
-Już, już... co ty taki drażliwy. Przecież 6 dostałeś kujonie. Okresu dostałeś? Hormony ci buzują?
-No ja mu zaraz coś zrobie!
-No już spokojnie panienki! Dopiera 1 lekcja za nami, a wy już chcecie się pozabijać.-wtrącił nagle Loki.
-Mamy nowy rekord!-uśmiechnął się Hawkeye.-Ale może z zabijaniem poczekajcie do długiej przerwy, bo teraz tylko 5min jest.
Wyszliśmy z jednej sali kierując się do drugiej. Chciałem, aby już się ten WOS zaczął, bo mógłbym spokojnie pogadać z Susan.Pov. Susan
-Ja umieram...jakie mam wory pod oczami!-marudziłam w łazience przed lustrem.
-Spokojnie, zdrzemniesz się na czymś, a na razie łap.-powiedziała Nat rzucając mi korektor pod oczy.
-Co ty już nakładałam i zbyt dobrego efektu nie ma, ale dzięki.
-Zobaczysz dasz radę. Jak coś to cie nasz gromowładny piorunami będzie ocucać.-zaśmiła się rudowłosa.
-Ta...dzięki, ale wiesz chyba nie będę korzystać z waszych usług.
-My i bez błogosławieństwa zadziałamy.-zaczęłyśmy się obie śmiać.
Nagle drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich stanął Loki opierając się o nie.
-Piękne, chyba już wystarczy tego przeglądania.-uśmiechnął się do nas zadziornie.
-Lokuś męski jest na końcu korytarza.-odrzekłam do lustra,w którym doskonale go widziałyśmy.
-Jakoś do was było bliżej. Chodzcie, bo za minute się WOS zaczyna.-odrzekł i zaraz po jego słowach rozbrzmiał dzwonek.
-Eh!! Czy oni mogli by je przyciszyć!-krzyknęłam wychodząc z łazienki, a dwójka ruszyła za mną.
-A to niby Steve'wowi hormony buzują.-zaśmiał się zielonooki.
-Ja nie wnikam co wy tam w tej sali robiliście, ale weź mi nic o nim nie mów na razie!-posłałam mu zdziwione, a zarazem wściekłe spojrzenie.
-Aniołek sobie nagrabił? Nie możliwe.-chłopak posłał mi teatralne spojrzenie.
-Ta...kłócili się o energetyk. Su go chciała wypić, a Steve jej go wylał pod pretekstem dbania o jej zdrowie.-wtrąciła Nat.
-Hm...wiesz może to i dobrze,ale...
-Paszot won duszo nieczysta ode mnie!!!-przerwałam mu i aż się zatrzymałam.
-Ale,daj mi dokończyć.-objął mnie ramieniem i zaczął szeptać do ucha.-usiądz ze mną to ci energia wróci. Tylko nie chwal się może Rogersowi, bo znowu problemy będzie robił, że ja ci jakąś czarną magie przekazuje.-zaproponował mi brunet.
-No nie powiem, ciekawa propozycja panie Laufeyson.-zaśmiałam się.- Natasha z kim ja siedze na WOSIE?
-No z Rogersem.-odrzekła.
-Ooo...to pewnie! Przyjmuje twoją propozycje z otwartymi rękoma.-odpowiedziałam pędem.
-Więc ruszajmy.-uśmiechnął się jeszcze bardziej, o ile w ogóle to możliwe i dalej trzymał mi ręke na ramieniu.
Weszliśmy do sali, do której elegancko mnie przepóścił, a Nat się tylko od śmiechu powstrzymywała. Ruszyliśmy w kierunku ostatniej ławki, gdy nagle usłyszeliśmy głos Steva za sobą.
-Su, jest WOS siedzisz ze mną pamiętasz?-rzekł lekko zdziwony.
-To powiedzmy, że ja też mam dziś dzień psucia ludzią planów.
-Co?! Ale...-nie dokończył bo ja zasiadłam na nowym miejscu a on siedział 2 ławki przede mną.Pov. Loki
Na Odyna! Mina Kapitana...bezcenna. I jeszcze ta odpowiedz Susan. Cudowna! I to my ze Starkiem robimy za sarkastycznych dupków. Ohoho...blondas pewnie będzie się czuł zawiedziony, a jak się na mnie patrzy... Nie no, nie byłbym sobą gdybym w takim momencie mu do myśli nie zajrzał.Co?! Dlaczego ona usiadła z tym boszkiem!? Dzień psucia ludzią palnów? Że co proszę?! Nie, nie, nie oni na nią mają zły wpływ! Najpierw Stark,teraz Loki!!!
Jestem pewny, że to wina tego zielonego jelenia! Popsół mi cały plan! Ale ja tak się łatwo nie poddaje, a poza tym mamy jeszcze lekcje na których z nią siedze.Ja ci dam zielony jelonek! Ty nasterydowany blondasie! Ale w sumie dobrze ci tak! Ehehe...jeszcze zobaczymy czy szybko motywacji nie stracisz...
-No Loki rób to swoje czary mary.-rzekła moja obecna sąsiadka.
-Ależ oczywiście. Po prostu zamknij oczy i się odpręż ja zrobie swoje.-uśmiechnąłem się do niej.
-O to dziś mogę robić cały dzień.-uroczo się zaśmiała.
-Czy ja państwu nie przeszkadzam?-odezwała się ni stąd, ni zowąd nauczycielka.
Całe towarzystwo ucichło, a on przeszła do tematu, sam nie wiem o czy, bo miałem ciekawsze rzeczy na głowie.
Znowu zwróciłem się w stronę Susan, ale ona siedziała na telefonie.
-To co możemy zaczynać?-zapytałem szeptem.
-Tak, tak,już moment.-zbyła mnie odpowiedzią.
-Kto się już za tobą stęsknił?-ciągnąłem dla żartu.
-A ten 2 ławki przed nami.-wykonała lekki ruch głową.
Znowu on! Taki pilny uczeń z niego?! No nie pomyslałbym,że on już potrafi obsługiwać to urządzenie. Eh... nie będzie jej nękał.
-Daj mi to.-przechwyciłem jej telefon.-On teraz na pewno nie powinien ci przeszkadzać.-uśmiechnąłem się do niej.-Niech nasz Kapitanek zajmie się lekcją.-tym razem to jemu posłałem triumfalne spojrzenie.
-No dobra, ale telefon możesz mi oddać.
-Jak skończe.-puściłem jej oczko.******
Przepraszam, ze tak dlugo nic nie bylo, ale mialam troche rzeczy na glowie, ale za to rozdzialik jest dluzyszy i mam nadzieje ze wam sie podoba :-* ♥♡
CZYTASZ
Szkoła Wariatów
FantasyGodzina przed 8. Tony wchodzi sobie wesoło do szatni. Dzień jak codzień. Widzi swoich przyjaciół z klasy, ale nie normalnie sobie siedzacych tylko namiętnie coś spisujących. -Co wy już spisujecie i to beze mnie?-pyta brunet. -Angielski.-odrzekli ch...