Pov. Susan
W sumie dzięki czarą Lokiego nie czuje się, aż tak źle jak na początku. Jestem na pewno bardziej przytomna i chyba mniej humorzasta... choć z tym to jeszcze nie wiadomo do końca.
Trochę głupio wyszło ze Stevem, no ale... sam się prosił. Ja go bardzo lubię, szanuję itd., ale on też czasem przesadza! Wiem, że to co jest teraz może być dla niego nowe no, ale bez żartów!
Jakby mógł to zamknąłby mnie w pokoju bez okien pod pretekstem tego, że się zaziębie i karmił samymi owocami tłumacząc, że to z kolei jest dla mojej odporności! O kawie i czym kolwiek z kofeiną mogłabym zapomnieć!
Ale jak teraz patrzę na jego smutny wyraz twarzy i w ogóle jego smutną, a czasami nawet złą -tylko czy ten człowiek w ogóle potrafii być zły?- postawę to robi mi się głupio. To mój przyjaciel i zależy mi na nim...
Eh...cóż tu gdybać lepiej działać.-Steve...-podeszłam do blondyna, który zaraz oderwał się od szukania książek w szafce.-Przepraszam. Nie chciałam się tak na tobie...wyżyć? Po prostu... taki impuls...
-Su..
-Miałam gorszą noc i wybuchłam.Wiesz jak to jest albo nie,nie wiesz,bo ty tak się nigdy nie zachowujesz.
-Ale..
Jesteś kochanym,przykładnym przyjacielem,a ja zachowałam się okropnie.Wiem jestem straszna!
-Susan! Mogę wreszcie coś powiedzieć?-spojrzał na mnie tym milutkim i niewinnym uśmieszkiem.
-Sorki?-zrobiłam maślane oczka,bo uświadomiłam sobie,że gadałam jak nakręcona katarynka w ogóle nie zwracając uwagi na przyjaciela.
-Nic się nie stało i nie,nie gniewam się. Na ciebie raczej trudno.-puścił mi oczko.
-Czyli wszystko okey?
-No pewnie,że tak,ale prosze nie pij już tego świństwa,dobrze?-zatopił swoje niebieskie tęczówki w moich.
-A mam inne wyjście?
-Nie.-znowu słodko się uśmiechnął.
-Dobrze mamo.-pokazałam mu języka i zaczęłam się śmiać.
-Mamo? Ja ci dam mamo.-podniósł mnie i zaczął kręcić w powietrzu. Zawsze tak robił jak się ze mną droczył albo po prostu chciał rozweselić.
-Steve puszczaj mnie człowieku!-zaczęłam go klepać po ramieniu,niestety nie działało to na niego.-Rogers zaraz będę bić mocniej!-na moje słowa zaczął kręcicć się jeszcze szybciej.-będę bić pięścią ognia!
-I tak wiem, że byś tego nie zrobiła.-przestał się kręcić i posłał mi triumfalne spojrzenie.
-Oj cichooo...już nie bądź taki mądry kujonie.-poczochrałam go po włosach.
-Ej nie włosy.-zaczął je poprawiać,ale skubany drugą ręką nadal mnie trzymał.
-To co postawisz mnie?
-Hmmm...już chyba odbyłaś karę.-postawił mnie na równe nogi.
-Żebyś ty zaraz jakiejś nie odbył.
-Zabawne.-rzucił ironicznie.-Jak głowa?
-Cóż, da się przeżyć.
-No to może dla lepszego...
-No prosze mrożonko wróciłeś do łask! Jak słodko.-zadrwił Tony podchodząc do nas.
-Tony...-skarciłam go wzrokiem.
-Oj no co? Przecież ja się ciesze szczęściem Rogersa. Pogodziliście się i juz na świecie panuje miłość i harmonia.-ostatnie słowa wypowiedział przesłodzonym głosikiem, w dodatku gestykulując.
-Nie śmieszne Stark naprawdę.-blondyn posłał mu gniewne spojrzenie.-Idź już lepiej na tą swoją matematykę.
-Już lecę tylko przyszedłem sprawdzić czy w związku,że znowu możesz legalnie robić słodkie oczka do Su nie namieszałeś jej w głowie,że z tobą siedzi teraz.
-Boże...przecież siedzę z tobą.
-Ja się tylko upewniam.-puścił mi zalotne oczko.-To co złotko idziemy złotko zaraz dzwonek?
-Od kiedy z ciebie taki pilny uczeń co?
-Widzisz jaki masz na mnie zbawczy wpływ-znowu zalotnie się uśmiechnął.
-Dobra chodźmy...WSZYSCY.
-O słyszysz Rogers możesz iść.
Kapitan przemilczał dogryzki bruneta i ruszył pod sale, a równo z dzwonkiem weszliśmy do sali.-Sprawdziłam wasze ostatnie sprawdziany.-zaczęła matematyczka.
-Czy ona nie ma co robić?! Czy jest jakąś maszyną!? My je przecież dopiero pisaliśmy!
-Susan luz...przecież ci pomagałem. Nie wierze,że dostałaś niżej niż 4.
-Tony nawet nie wiesz jakbym chciała, żebyś miał rację.
-Ja zawsze mam rację.-uśmiechnął się łobuzersko, na co ja juz nie zareagowałam tylko czekałam na wyrok.
Belferka rozdała kartki.
Tony oczywiście obowiązkowo 6, bo jakżeby inaczej.
-No spójrz wreszcie na tą kartke.-poganiał mnie brunet.
-Nie chce boję się.-odrzekłam z takim wyrazem twarzy jakby ta kartka parzyła.
-Oj daj mi to!-wyrwał mi kartkę.
-I?-zapytałam gotowa na najgorsze.
-Nooo..jakby ci to powiedzieć...noo... masz 5- mała!
-Żartujesz!? Boże dziękuje!-przytulilam go,co on odwzajemnił.
-Polecam się na przyszłość.Pov.Steve
Fiu..dobra jest 6 można odetchnąć z ulgą. Ciekawe co dostała Susan? Tak się przejmowała tym sprawdzianem.
Moment,moment... czy ona właśnie przytula Starka?!!
CO!?
PO CO?!
CZEMU?!
NA CO?!
Eh...czy ten babiarz może chociaż ją zostawić w świętym spokoju!?
Jak nie Loki to ten! Czy oni mają dziś jakiś dzień działania mi na nerwy? Bo jak tak to cudownie im to wychodzi! Naprawdę brawo chłopcy!
Jeszcze teraz tam siedzą i się śmieją. Jej oczy są w takiej euforii...nie pamietam kiedy ostatni raz takie były..-Steve? Chodź zrób na tablicy zadanie 9.-wyrwała mnie z przemyśleń profesorka.
-Tak,już idę.-wstałem i zacząłem coś pisać co chwilę zerkając w tył na 5 ławkę, w której siedzieli.
Z czego oni się tam tak jeszcze cieszą? Pewnie opowiada jej te swoje seksistowskie żarciki albo co gorsza flirtuje z nią.Na pewno przecież to Stark! Omiota ją i znowu się pewnie pokłócimy.
Nieee...Steve, Susan to mądra i dojrzała kobieta, która na pewno nie nabierze się na głupie gierki Tony'ego.
-Steve co ty tu popisałeś? Przecież to nie tak się w ogóle oblicza... dziecko co z tobą? Przecież ty takie zadania bez problemu robisz. Lepiej siadaj. Tony chodz napisz to zadanie.NO CUDNIE!
Jeszcze teraz mnie zagnie dobrze rozwiązując zadanie! Matko boska... nigdy tego nie mówiłem,ale zaczynam nie nawidzieć poniedziałków.
CZYTASZ
Szkoła Wariatów
FantasiaGodzina przed 8. Tony wchodzi sobie wesoło do szatni. Dzień jak codzień. Widzi swoich przyjaciół z klasy, ale nie normalnie sobie siedzacych tylko namiętnie coś spisujących. -Co wy już spisujecie i to beze mnie?-pyta brunet. -Angielski.-odrzekli ch...