Oto pierwszy rozdział, Z dedykacją dla jestemYoula
*Leo*
Pewnie wszyscy się zastanawiacie jak to jest lecieć na Festusie, z piękną dziewczyną obejmującą Cię w ramionach. Otóż powiem, że niema chyba nic lepszego.
Tuż po naprawieniu smoka zdecydowaliśmy się, że polecimy do Obozu Herosów, że by powiedzieć moim przyjaciołom, no, o tym, że żyję.
Nie mam zastrzeżeń ani coś, ale mam nadzieję, że nie zaatakują nas jakieś potwory.
- Masz pewność, że dobrze lecimy?- spytała mnie po jakimś czasie Kalipso.
- Całkowicie. Festus świetnie zna się na nawigacji - odpowiedziałem.
Gdy po jakimś czasie ocknąłem się, zauważyłem, że mój smok zaczął się zniżać.
- Kalipso, już prawie jesteśmy na miejscu - potrząsnąłem śpiącą dziewczyną.
- Och, to super - odpowiedziała pół przytomnie.
Wylądowaliśmy przy pawilonie jadalnym. W okół Festusa zaczęli gromadzić się obozowicze. W tłumie dostrzegłem Jasona, Piper, Percy'ego, Annabeth i Nica. Pomachałem do nich.
- Kal, jesteśmy - powiedziałem do Kalipso. Dziewczyna pokręciła głową i usiadła. Zeskoczyłem ze smoka i podałem jej rękę, żeby i ona zeszła.
W tej chwili podbiegli do mnie przyjaciele.
- Leo! - zawołał Jason i mnie uściskał. Po chwili moi przyjaciele, otoczyli mnie i wypytywali, gdzie byłem przez ten czas gdy mnie nie było.
- Leonie Valdez! Jesteś wielkim ryzykantem. Twój plan był okropny, ale dzięki tobie wygraliśmy. Cieszę się, że żyjesz. - powiedziała Piper.
- Ta, dzięki królowo piękności. - w tej chwili poczułem się nie zręcznie, chwyciłem Kalipso za rękę i wyciągnąłem z stronę przyjaciół.
- Ludziki oto Kalipso.
Dziewczyna przywitała się ze wszystkimi, w chwili witania się z Percym, chłopak powiedział:
- Kalipso, ja Cie bardzo przepraszam, za tą nie dotrzymaną obietnice.
- Nic nie szkodzi, najwyraźniej Fata tak to utkały, że tak miało być.-odpowiedział dziewczyna.
I wtedy podszedł do mnie Nico.
- Byłeś bardzo odważny. Poza tym wróciłeś z progu śmierci, jak ci się to udało.
Opowiedziałem im o swoim planie, a oni o tym co robili, gdy mnie nie było.
- No dobra ludziki, ja muszę pójść do Chejrona, bo w końcu mam nadzieję, że zostaniemy tu trochę dłużej. - zwróciłem się do Kalipso. - Co ty na to?
- Jasne.Chyba nie po to taszczyliśmy moje walizki przez pół świata.
- Idźcie, idźcie. Do zobaczenia na kolacji. - powiedziała Annabeth.
Ruszyliśmy z Kalipso w stronę Wielkiego Domu. Trzymaliśmy się za ręce i co chwilę wybuchaliśmy śmiechem z niewiadomego powodu.Mam nadzieję że rozdział wam się podobał.
(Koffam Kaleo😍)Ave,
DianaDiAngeloo