Rozdział 1

582 53 16
                                    



Odgłos rozbijanej porcelany.

Huk upadającego na podłogę krzesła.

Słyszę takie oraz inne dźwięki niemal codziennie, więc wiem już, że to z mojej winy.

Odwróciłam się pospiesznie i pod naporem ciekawskich spojrzeń ludzi zgromadzonych w kawiarni zaczęłam po sobie sprzątać. Postawiłam krzesło do pionu, a kawałki porcelany, które wcześniej były ładnym, białym talerzem, wzięłam do ręki. Nie miały ostrych rogów, więc ryzyko skaleczenia się było bardzo małe, właściwie niemożliwe. Jednakże nie w moim przypadku. Po chwili poczułam lekkie szczypanie w palec, a kiedy spojrzałam w dół, dostrzegłam, że spływa po nim kropelka krwi. Zignorowałam to, ponieważ przy wcześniejszych ranach ta była wręcz żałosna.

Podniosłam się w chwili, kiedy podeszła do mnie kobieta, właścicielka kawiarni oraz moja szefowa. Dopiero zaczęłam tutaj pracować i to pierwsza taka sytuacja. Miałam szczerą nadzieję, że jakoś z tego wybrnę; grunt żeby mnie nie zwolniła.

- Co tu się stało? - Spytała, patrząc to na mnie, to na trzymane w moich rękach kawałki talerza. Było słychać w jej głosie zdenerwowanie.

Podniosłam na nią wzrok, ale szybko go spuściłam. Nie byłam w stanie się przyznać, że to moja wina. Już słysząc jej ton byłam przekonana, że po czymś takim od razu będzie kazała mi się wynosić. Ta praca naprawdę była mi potrzebna. Nie mogłam jej tak po prostu stracić przez własnego pecha.

Lepiej będzie od razu to załatwić.

Spojrzałam na szefową i otworzyłam usta, ale nim się odezwałam, ktoś zrobił to za mnie.

- Przepraszam, że się wtrącę, ale to dlatego, że przechodził tędy jakiś mężczyzna, najwyraźniej się spieszył i niezbyt zgrabnie ominął stół.
Odwróciłam się w stronę, skąd dobiegł delikatny, kobiecy głos. Moja wybawczyni była elegancką panią, piękną i zadbaną. Nie próbowałam nawet zgadywać, ile miała lat. Uśmiechała się miło, patrząc na moją szefową.
- Rozumiem - odpowiedziała z westchnięciem pani Lee, moja przełożona. - Nie ma sensu już go ścigać. Ma szczęście. - Spojrzała na mnie i pokręciła głową. - Zostaw to. Zawołam kogoś z kuchni, aby to posprzątał. Leć do łazienki i załóż opatrunek na palec. - Po tych słowach ukłoniła się nieco w stronę kobiety i ruszyła w kierunku zaplecza.
Spojrzałam na elegancką panią i uśmiechnęłam się przepraszająco. Było mi strasznie głupio, że wstawiła za mną i w dodatku skłamała.
- Dziękuję, ale nie musiała pani tego robić - powiedziałam ze skruchą.
- To nic takiego - zaśmiała się melodyjnie. - Jesteś jedyną kelnerką i wszystko jest na twojej głowie. Następnym razem postaraj się iść daleko od stołu - mrugnęła do mnie i wróciła do swojego stolika.
Odprowadziłam ją wzrokiem i wypuściłam nadmiar powietrza. Odłożyłam kawałki talerza z powrotem na podłogę, po czym ruszyłam szybkim krokiem w stronę łazienki.



* * *


Usiadłam na swoim łóżku i głośno westchnęłam. Dzień w pracy był ciężki, ponieważ jedna kelnerka się rozchorowała i nie mogła przyjść, a pani Lee nie miała żadnej innej osoby na jej zastępstwo, więc musiałam robić więcej, niż zwykle. Plusem tego było to, że dostanę za to premię. Była to już moja czwarta praca dorywcza, ale jak dotąd najbardziej opłacalna dla studenki, która mieszka sama i część pieniędzy dostaje od rodziców. Wyprowadziłam się jeszcze przed rozpoczęciem studiów i niemal od razu udało mi się dostać pracę w małym warzywniaku. Niestety, popełniłam tam zbyt wiele błędów i koniec końców zostałam zwolniona. To samo stało się w trzech innych miejscach. Nigdy nie robiłam czegoś źle celowo. Raczej nikt tak nie robi. Nieszczęścia i wszechobecny pech trzymają się mnie uparcie i nie chcą puścić. Od zawsze uważałam, że musiałam się taka urodzić; jakaś siła wyższa chciała, aby tak było i tyle. Nie przeszkadzało mi to jednak jakoś szczególnie. W ciągu dwudziestu dwu lat zdążyłam się do tego przyzwyczaić.
Wstałam z łóżka akurat w tym samym momencie, kiedy zadzwonił mój telefon leżący na nocnej szafce. Wzięłam go do ręki i przelotnie zerknęłam na wyświetlacz, po czym odebrałam. Dzwoniła moja koleżanka ze studiów.
- Halo? - Odezwałam się, ruszając w stronę kuchni.
- Cześć, Yu Ni. Dzwonię, aby zapytać, czy mieliśmy coś szczególnego zadane na jutrzejsze zajęcia.
- Nie, nic - odpowiedziałam, jednocześnie włączając czajnik do zagotowania wody. - Ale wydaje mi się, że pan Kwon będzie pytał. Lepiej się przygotuj z ostatnio omawianego tematu.
Dziewczyna jęknęła głośno wprost do słuchawki, co boleśnie odczuło moje ucho.
- Nie chcę odpowiadać - odparła. - Wstawisz się za mną, jeśli by mnie wytypował?
Zaśmiałam się, wyciągając kubek z szafki nad zlewem.
- Do zobaczenia jutro. Dobranoc - powiedziałam słodkim głosem i rozłączyłam się szybko, za nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Nie była szczególnie bliską mi przyjaciółką, ale w prównaniu do innych osób, ona spędzała ze mną najwięcej czasu. Zdażało się, że zwierzała mi się ze swoich problemów. Jednakże nie działało to w obie strony - ja nie miałam w zwyczaju opowiadać o tym, co mnie trapiło. Ciężko mi było otworzyć się przed ludźmi, nawet w przypadku własnych rodziców. Jednakże ona to akceptowała i byłam jej za to wdzięczna.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk gotującej się wody. Wsadziłam do kubka torebkę z herbatą, a następnie zalałam ją wrzątkiem. Zerknęłam w stronę zegara wiszącego na ścianie i zauważyłam, że jest już po dwudziestej. Usiadłam przy stole, stawiając przed sobą kubek i zapatrzyłam się przed siebie. Chwilę później wzięłam ze sobą kubek z herbatą i wróciłam do pokoju. Czekał mnie jutro równie ciężki dzień, ale pod względem umysłowym. Będę musiała się bardzo postarać, aby nie zasnąć na czterogodzinnym wykładzie z matematyki.

I can be your HERO {Hyungwon} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz