Rozdział 9

436 42 3
                                    

Wsiadłem w pierwszy lepszy samochód i ruszyłem w stronę metra. Moja złość, strach i poirytowanie rosły z każdą sekundą. Ręce zacisnąłem kurczowo na kierownicy tak, jak bym się bał że zaraz odpadnie a noga nie schodziła mi z pedału gazu, co wiązało się z ciągłym trąbieniem przez innych kierowców. O mały włos nie potrąciłem jakieś staruszki przechodzącej na pasach, ale co tam, ważniejszym było życie Yuji'ego. Zabroniła mi dzwonić do kogokolwiek, tylko szkoda, że policja zamontowała podsłuchy we wszystkich telefonach w moim biurze, więc istnieje cień szansy, że zjawią się na miejscu. Tylko żeby nie sprawili mi kłopotów... 

Gdy dotarłem na miejsce, zaparkowałem z piskiem opon przy wejściu do budynku i ze schowka wyjąłem czarny rewolwer, który na moje szczęście miałem w każdym samochodzie. Wyleciałem z auta jak poparzony i w pośpiechu udałem się do budynku. Oby mu tylko nic nie zrobiła...

- Megumi ! - Wrzasnąłem przystając na środku wielkiego, zniszczonego holu. Cały budynek był już od wielu lat opuszczony i jedynymi którzy tu przychodzili, byli menele i nastolatki chcące się upić w jakimś ustronnym miejscu. Wszystko się już sypało a zwłaszcza schody z szarego marmuru prowadzące na piętro wyżej, jeden nieostrożny ruch i można było zlecieć. 

Rozglądałem się wokół siebie i nasłuchiwałem jakiś dźwięków, ale cisza była wręcz nieznośna. Broń schowałem z tyłu czarnych spodni i wsunąłem ją pod skórzany pasek który zakrywała długa, czarna kurtka. Jeśli się zorientuję że ją mam, to po prostu do niej strzelę. 

Nagle usłyszałem cichy śmiech dochodzący z górnego piętra, obróciłem się i dojrzałem opierającą się o zniszczoną poręcz Megumi, która machała mi jak gdyby nigdy nic. Obdarowała mnie szeroki uśmiechem a jej oczy wyrażały niechęć do mojej osoby. 

- Widzę że przyszedłeś. - Stwierdziła a jej ton głosu stał się lodowaty jak nigdy przedtem. 

- A co, liczyłaś że go zostawię ? - Posłałem jej kpijny uśmiech co spotkało się z jej morderczym spojrzeniem. 

- Zależy ci ? Tobie ?! - Wybuchła głośnym histerycznym śmiechem. - Przecież tobie na nikim nie zależy ! Każdego traktujesz jak utrapienie ! Jak pieprzone powietrze lub zabawkę którą zaraz wyrzucisz ! A teraz udajesz że ci zależy ? No błagam nie rozśmieszaj mnie ! - Warknęła a po jej policzku spłynęła łza. 

Stałem i wpatrywałem się w nią w całkowitym milczeniu. Uraziło mnie to, ale miała rację. Na nikim mi nie zależy i wszystkich traktuję tak samo. Tylko dlaczego teraz mi zależało ? 

Ją również tak traktowałem bo była mi zawszę obojętna. Nasi rodzice zawarli coś w stylu umowy gdy byliśmy dziećmi. W moje dwudzieste urodziny mieliśmy się pobrać by połączyć dwie firmy i stworzyć jedno wielkie przedsiębiorstwo. No ale nie wyszło, moi rodzice zgineli  a jej mnie adoptowali myśląc, że umowa nadal obowiązuje a ja gdy dorosnę, przejmę rodzinny biznes. Tylko że tak nie było, w wieku dziewiętnastu lat zbuntowałem się, zabrałem pieniądze ze spadku i zwiałem. Miałem już wtedy posadę jako detektyw, a to dzięki wpływom i majątkowi jaki mieli moi rodzice jeszcze za życia. Jej rodzice znienawidzili mnie a najbardziej sama Megumi, która była we mnie do szaleństwa zakochana. Przez wydarzenia związane z moim odejściem w wieku dwudziestu lat została dziwką, ja natomiast miałem już dwadzieścia jeden lat i byłem już powszechnie znany w Shiruhi jako najlepszy, najmłodszy detektyw. Rodzina się jej wyrzekła a mnie oskarżyli o doprowadzenie do tej sytuacji. Próbowali zniszczyć mi reputacje, ale jako iż miałem już ogromne wpływy, zniszczyłem ich firmę i doprowadziłem do totalnego bankructwa, przez co wylądowali na bruku. 

- Gdzie on jest Megumi ? - Zapytałem spokojnie nie chcąc wywołać u niej jeszcze większej złości bo to, mogło by doprowadzić do zranienia Yuji'ego. 

Lalkarz - Oznaczony ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz