ROZDZIAŁ 5

349 21 2
                                    

Po zakończonej czynności Tony starał się spojrzeć ci w oczy. Skutecznie unikałaś jego wzroku. Martwiłaś się co w nich zobaczysz... w końcu nie widziałaś go, tak naprawdę, przez rok. W tym czasie dużo się zdarzyło. Nie chciałaś mu wszystkiego mówić, nie przy wszystkich. W końcu zrezygnowałaś z prób unikania spojrzenia Starka i zwróciłaś swoje oczy na jego... Widziałaś tam zmartwienie, smutek, zawód i nutkę szczęścia. Oczy ci się ponownie zeszkliły, a jedna samotna łza spłynęła po twoim policzku.

- Przepraszam... - wydusiłaś z siebie cicho. Spuściłaś głowę w dół. Nagle poczułaś, że Tony ociera tą jedną łezkę. Szczerzę cię zdziwił gest mężczyzny... Po chwili ciszy odezwał się

- Wybaczam... Tobie wszystko... - odparł cicho miliarder i delikatnie się uśmiechną. Za moment byłaś przytulana. Chciałaś odwzajemnić uścisk, ale nie mogłaś... Po chwili ciszy odezwał się J.A.R.V.I.S

- Przyszła panna Black, sir. - lubiłaś głos tej inteligencji, był odprężający

- Dobrze już idę. - odparł Tony puszczając ciebie ze swojego uścisku - Masz mi nigdzie nie wychodzić! Jasne?! - po raz pierwszy w życiu słyszałaś, aż taką powagę w jego głosie. Zwykle był chodź trochę rozbawiony, ale nie teraz

- Dobrze nigdzie nie pójdę, nawet nie spróbuje... - odparłaś trochę głośniej.

  Tony wyszedł z pomieszczenia, a obok ciebie usiadł Steve... Nie przepadałaś za gościem, jednak był o niebo lepszy niż Thor. Zaczęłaś ponownie cicho śpiewać. Lubiłaś to, zawsze cię to uspokajało... znałaś mnóstwo tekstów na pamięć, więc śpiewałaś piosenkę ,,Pain''

- ,, Pain, without love

Pain, can't get enought

Pain, I like it rough

'Couse I'd rather feel pain than nothing at all'' - cicho śpiewałaś z łzami w oczach...

- Masz piękny głos... - odezwał się Steve. Spojrzałaś na niego pytająco. W jego słowach dało się usłyszeć nutkę troski i współczucia

- Dziękuje...? - nie byłaś pewna odpowiedzi. Zaczęłaś patrzeć tępo na ścianę. Usłyszałaś dźwięk otwieranej windy, ale nie zwróciłaś uwagi na słowa, które wypowiadał ojciec, Steve, jakaś pani i reszta zgromadzonych... Patrzałaś tempo w ścianę... Nie miałaś ochoty na rozmowy... Byłaś na to zbyt przybita. Nat została w salonie z Brucem, Cilntem i tobą. Nie wiedziałaś, czemu schowałaś twarz w dłonie i zaczęłaś bardzo cicho płakać. Niestety Bruce chciał zrobić ci badania wzroku itd. Chciał, abyś zdjęła ręce z twarzy, ale zignorowałaś polecenie. Próbował tak jeszcze chwilę, do póki nie zrezygnował i siłą podniósł ci twarz i zdjął ci z niej dłonie... Mężczyzna szybko puścił twoje dłonie. Siedziałaś tak przybita z godzinę dopóki nie wrócił sam Tony, a w ręku trzymał jakąś ramkę... Przypomniałaś sobie o rysunku (zdjęcie na górze), który zrobiłaś...

Tony powoli do ciebie podszedł. Przestałaś co kolwiek rozumieć w tamtej chwili... Przecież... Ugh... Po prostu przestałać rozumieć nastałą sytuacje... Twój ojciec był już przy tobie... Spojrzałaś w jego oczy. Z jego spojrzenia dało się wyczytać, że będzie to ciężka chwila dla ciebie i jego... A mogłaś zostać w domku, zaprzyjaźnić się z Avengers i mieć święty spokój...

- Co czułaś rysując ten obrazek? - pyta spokojnie Tony

- A co mogłam czuć? Smutek, ból, żal... - odparłaś skruszona

- Dobrze, a co teraz czujesz? - spokój Starka jest dla ciebie nie zrozumiały...

Zaczęłaś po kolei wymieniać swoje emocje od złości, przez smutek, aż po skruchę... Zaczynałaś rozumieć co się dzieje... Tony chciał ci uświadomić co on czuł codziennie przez ten rok nieobecności... Łzy ponownie wdarły się do twoich oczu... Słona ciecz zaczęła spływać po twoich policzkach. Było ci źle z tym, że sprawiłaś tyle bólu ojcu... Tylko on ci został. Wszyscy inni są przeciwko tobie... Nagle Tony otarł twoje łzy, a ty spojrzałaś po raz kolejny w jego oczy widziałaś tam smutek, ale jakby przyćmiony przez radość... Radość, czemu radość? Może przez to, że w końcu cię odnalazł? Możliwe... Nawet bardzo. Czytałaś w internecie o wielkich poszukiwaniach ciebie w całych Stanach! Jednak poniekąd cieszyłaś się, że jesteś przy ojcu. Znowu poczułaś się bezpieczna jak nigdy...  

Ledwo widocznie się uśmiechnęłaś do Starka. Ten uśmiech były w stanie zobaczyć tylko osoby, które cię znały... I tu właśnie...

- Widzę, że się uśmiechasz! - odparł lekko rozbawiony Tony (Mam kolejny powód, by go wywalić przez okno... Przerwał mi myśl!).

- Jak ty mnie znasz... - odpowiedziałaś i twój uśmiech się powiększył

- Dobra Stark, ale co z nią zrobimy? - pyta nagle Natasha.

- Ja tam bym ją zamknął w Raft, ale co ja tam wiem... - dodał Bruce, gdy zobaczył wściekłe spojrzenie Tonego

- Mam lepszy pomysł... - odparł i nałożył ci coś na rękę. Zaczęłaś się jej uważnie przyglądać się konstrukcji, już znalazłaś pierwszą wadę... Czerwone irytujące światełko. Dlaczego czerwone?! Nie ważne... Tony zaczął ci tłumaczyć co to za cudo. No więc możesz poruszać się po wieży, ale jak choćby pomyśle o ucieczce lub czymkolwiek co zadziała na szkodę ich i otoczenia włączy się alarm... Super. Ale miałaś pomysł co zrobisz. Jako iż alarm się nie włączył pomysł był dopuszczalny. Po chwili poczułaś zdejmowanie kajdan. Zaczęłaś rozmasowywać obolałe nadgarstki. Po chwili rzuciłaś się ojcu na szyje. Lekko zdziwiony Tony odwzajemnił twój uścisk.

- Dziękuje. - powiedziałaś

- Nie masz za co perełko... - odpowiedział Tony

Po chwili do salonu wpadł rozwścieczony Thor dzierżący młot. Spojrzałaś na niego z zaciekawieniem. W końcu rzadko zdąża się widzieć wściekłego blondyna z magicznym młotem, prawda?  

Spojrzałaś z zaciekawieniem na mężczyzne. Widziałaś wyraźną furię w oczach blądyna. Czyżby mu braciszek nawiał? Prawdopodobne. Grupka spoglądała pytająco na mężczyzne w pewnym momęcie się odezwał...

- Loki i Lara uciekli! - prawie wrzasną gromowładny. Chwila Lara? Jaka Lara?

- Super po prostu ona i oni! - odezwała się Nat

- Ej! W brew pozorom mogę się przydać! - odparłaś lekko podirytowana

- Niby w czym?! - spytała agentka

Wymieniłaś co robiłaś, jak im zwiewałaś z pod nosa i jak ich namierzałaś. Tak naprawdę namierzysz ludzi szybciej niż TARCZA. Rudowłosa zamilkła i spojrzała na ciebie z zdziwieniem. No cóż, podobno zbyt mocno wierzy w zasadę ograniczonego zaufania.

Spytałaś ojca o laboratorium. Tony posłał ci spojrzenie w stylu ''wiedziałem, że o to zapytasz'' i zaprowadził ciebie do jednego z laboratoriów na 42 piętrze. Tony zostawił ciebie w laboratorium, a ty zobaczyłaś jego jedyną wadę. Nie był na suficie. Jakkolwiek to brzmi uwielbiałaś pracować na suficie, więc pierwsze co zrobiłaś to przeniosłaś wszystko na sufit. Po wykonanej czynności ubrałaś swoje buty z modułem grawitacyjnym i zaczęłaś majsterkowanie...  

---------------------------------------------------------------------------

Elo moje człowieki 

Sorki, że tak długo rozdziału nie było, ale ostatnio mamy w gimnazjum sprawdziany, karkówki, itd, itp. Za wszystkie błędy bardzo przepraszam. 

Do zobaczenia moje blaszaki.


Córka MiliarderaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz