Rozdział 1

186 20 14
                                    

Zamiast WSS... maybe coś nowego? Tyle pomysłów, tak mało czasu...
Czekam na nową świetną okładkę, więc ta jest jedynie wersją roboczą c: Aish, musiałam! Mam nadzieję, że przyjmiecie to opowiadanie do serduszka :'))

Mogą pojawiać się literówki i drobne błędy, gdyż nie sprawdzałam dokładnie xD *praca domowa z historii czeka*

Koreańskie słówka w rozdziale:
• eomeoni - matka/matko
• yeoboseyo - tak, słucham? *przy odbieraniu telefonu*
• arasseoyo - rozumiem
• neh - tak
• jinjja - naprawdę

***

Jinki's POV


     - Eomeoni! - warknąłem po raz kolejny tego wieczoru, wcinając się w zdanie rodzicielki.

     Miałem powoli dość ciągłego ingerowania w moje życie. Wcześniej jeszcze to tolerowałem, lecz nawet moja cierpliwość posiadała swoje granice. Czułem, jak się we mnie gotuje, byłem bliski wybuchu. Moi rodzice w wielu sprawach posuwali się daleko, jednak tym razem stanowczo przesadzili. Rozumiałem ich tradycję, ale - na Boga! - żyliśmy w XXI wieku! Szybko zacząłem więc podejrzewać, że niekoniecznie chodziło o tradycję, a o powiększenie majątku, który i tak na obecną chwilę był już spory. Tylko, do cholery, dlaczego moim kosztem?!

     - Jinki-ssi, jeszcze tego nie pojmujesz, ale kiedyś przyznasz nam rację - odpowiedziała formalnym głosem kobieta w średnim wieku. Miała czarne włosy ciasno upięte w kok z tyłu głowy. Ubrana w najlepsze tkaniny, powoli piła ulubioną herbatę w ręcznie malowanej filiżance z porcelany. Jej twarz owiana była niezwykłym opanowaniem, tak trudnym do zburzenia. Podniosła na mnie wzrok brązowych oczu, a ja od razu odwzajemniłem go wzburzonym spojrzeniem.

     - Nie możecie mnie do tego zmusić - oznajmiłem ostrym tonem, po czym rzuciłem sztućce na stół i od niego wstałem.

     Opuściłem jadalnię, zanim siedzący przy kominku ojciec zdołał mnie zatrzymać. Niczym burza pokonałem drogę do swojej sypialni. Wszedłem do środka, a odgłos trzaśnięcia drzwiami rozniósł się po pomieszczeniu oraz zapewne po korytarzu. Przekręciłem klucz w zamku, po czym oparłem plecy o ścianę obok. Próbowałem uspokoić oddech, jednak wściekłość nie uchodziła ze mnie, wręcz przeciwnie. Narastała z każdą chwilą, każdym momentem. Zsunąłem się na zimną, marmurową podłogę oraz objąłem ramionami kolana. Zacisnąłem usta w wąską linię, łypiąc wzrokiem na meble w pokoju. Dębowe, ze złotymi wykończeniami, droższe niż niejedno mieszkanie dla niewielkiej rodziny. Miałem ogromną ochotę się ich pozbyć. Wyrzucić za okno, wyładować złość. Były mi niepotrzebne. Wystarczyły mi zwykłe biurko i szafa. Takie, jakie kupowali inni ludzie. Nienawidziłem spojrzeń rówieśników, którzy uważali mnie za zarozumiałego snoba. Duchem nie należałem do tej grupy społecznej, do grupy bogaczy. Jako jedynak przeżyłem dzieciństwo wśród kosztownych prezentów i samotnych dni, bez uwagi rodziców. Rozumiałem ich, oczywiście. Chcieli zapewnić mi przyszłość. Niestety, kosztem czasu, jaki mogli spędzić ze mną.

     Teraz wydawało mi się, że pieniądze całkowicie ich omamiły. Pragnęli więcej i więcej. Skupili się na powiększaniu majątku. Postępowanie mojej matki oraz ojca nie świadczyło o tym, że mieli na uwadze moje szczęście. Czy naprawdę woleli poświęcić swoje jedyne dziecko dla wzbogacenia się? Pociągnąłem nosem, czując napływające do moich oczu łzy. Nigdy w życiu nie potrzebowałem normalności i swobody tak bardzo, jak w tamtym momencie. Byłem gotów zamienić wszystkie skarby świata na możliwość decydowania o swoim losie.

     Kiedy nagle w głowie błysnęła mi pewna myśl, uniosłem głowę znad kolan. Nie musiałem tego znosić. Mogłem uciec. Zacząć od nowa. Wstałem z podłogi i skierowałem się do szafy. Otworzyłem jej drzwi, aby wydobyć ze środka jeden z najtańszych, a jednocześnie najwygodniejszych plecaków, jakie posiadałem. Zacząłem szybko chodzić po pokoju i pakować najpotrzebniejsze rzeczy - parę ubrań, dokumenty, oszczędności i tak dalej. Nie omieszkałem wziąć też swoich dyplomów oraz świadectw (kto wie, może w końcu znajdę jakąś dobrą pracę?). Kierował mną dziwny impuls i wielka niechęć do decyzji rodziców. Pragnąłem choć raz im się przeciwstawić - i właśnie to robiłem. Na koniec chwyciłem telefon, natychmiastowo wybierając numer swojego najlepszego przyjaciela. Sekundy oczekiwania dłużyły się niczym godziny. Na moje szczęście, odebrał chwilę później.

[Zawieszone] From Hate To Love   || OnTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz