Trup w samochodzie (r.9)

372 36 4
                                    

   

- Nie, Regina! Regina!

Potrząsałam moją przyjaciółką bardzo gwałtownie. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Trzeba ją zabrać do Storybrook, trzeba jej pomóc. Spanikowana zawołałam do Belli:

- Pomóż mi z nią!

Byłam świadoma, że dziewczyna była w zaawansowanej ciąży, ale nie miałam wyjścia. Znajdowałam się daleko od rodzinnego miasteczka, a Regina właśnie straciła przytomność. Spojrzałam przerażona na twarz Królowej spoczywającej na moich rękach. Była już blada jak papier. Usta miała lekko rozchylone. Ona nie może umrzeć. Nie przed tym, jak nie doznała prawdziwego szczęścia. Nie mogę na to pozwolić. Bella się przybliżyła i położyła mi rękę na prawym ramieniu. Zawołałam do niej:

- Sprowadź pomoc, cokolwiek!

Ona jednak nic nie robiła, a ja coraz bardziej pogrążałam się w panice i rozpaczy. Moja łza spłynęła na czoło Reginy. Przytuliłam ją do swojej piersi i błagałam w duchu by wszystko się ułożyło. Nie wiem ile tak bezczynnie nad nią klęczałam. W tamtej chwili nie potrafiłam nic opisać. Czułam się jakby właśnie wielka kolczasta kula utknęła wewnątrz mojej klatki piersiowej i próbowała się wydostać. Niestety na próżno. Po jakimś czasie poczułam, jak ktoś delikatnie bierze mnie pod pachy i odciąga od czarnowłosej. Przez chwilę się opierałam i mamrotałam:

- Ja nie mogę jej zostawić, nie mogę, nie mogę...

Bella podniosła mnie z ziemi i przytuliła głaskając po włosach i uspokajając. Ja jednak byłam zbyt roztrzęsiona. Ostatni raz tak się czułam, kiedy zginął Hook. Uczucie było dokładnie takie samo. Nigdy nie chciałam znów tego doświadczać. Odwróciłam się od ciężarnej kobiety i chciałam wziąć Reginę na ręce, ale poczułam mocniejszy uścisk na ramieniu i słowa, które jeszcze przez długi czas brzmiały jak echo w mojej głowie:

- Ona nie żyje Emmo. Za późno.

To nie może być prawda. Zła królowa nigdy nie umiera. Przecież tak wiele razy próbowano ją zabić i się nie powodziło. Dlaczego, więc teraz leży przede mną martwa na zimnej podłodze? Akurat teraz, kiedy udało jej się zmienić i być dobrym człowiekiem. Czy właśnie tak kończą swoją historię wszyscy dobrzy bohaterowie? Zacisnęłam pięści i upadłam na kolana bijąc ziemię. Tak nie może być. To nie jest jeszcze koniec. Wstałam i popatrzyłam na Belle, która stała nieruchomo nie wiedząc jak się ma zachować. Rzekłam:

- Przetransportujemy ją do Storybrook. Przygotuj samochód i powiedz Henry'emu, że wracamy.

Nie podobał jej się ten pomysł, ale widząc mnie w takim a nie innym stanie wolała się chyba nie sprzeczać. Kiwnęła tylko głową na znak zrozumienia i wyszła na zewnątrz. Ja zaś nachyliłam się nad Złą Królową. Odsunęłam jej opadające na czoło kosmyki czarnych jak węgiel włosów i podniosłam ją całą. Była ciężka, nie powiem, ale w tamtej chwili nie zważałam na to uwagi. Wyszłam z budynku z nią na rękach. Henry i Bella stali obok samochodu. Chłopak się przeraził, ale nic nie mówił. Otwarł tylne drzwi pojazdu i pospieszył mnie:

- Szybciej, zanim ktoś ją zobaczy!

Przyspieszyłam kroku i delikatnie ułożyłam wygodnie Reginę na tylnych siedzeniach. Rzuciłam do Henry'ego:

- Idź do przodu. Nie patrz na nią w tym stanie. To nie na długo.

Spojrzałam na twarz chłopca. Płakał. Uśmiechnęłam się do niego najbardziej pokrzepiająco jak tylko potrafiłam. Sama byłam w ogromnej rozsypce. Zmierzwiłam mu włosy i cicho dodałam:

- W Storybrook ją wybudzisz tak?

Kiwnął głową i przeszedł auto na około by wsiąść na swoje miejsce. Dałam znak Belli by wsiadła z tyłu obok Reginy. Nie sprzeczała się. Ja zostałam kierowcą. Usadowiłam się wygodnie na przednim fotelu i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Kątem oka dostrzegłam, ze Henry jest cały blady. Biedak, musiał się stresować całą sytuacją. Zwolniłam nieco sprzęgło i dodałam gazu ruszając z miejsca. Kiedy już wjechaliśmy na drogę Bella przerywanym głosem zwróciła nam uwagę:

- Roi się tu od policji. Nie lepiej byłoby wrzucić ją do bagażnika? Tutaj mogą zobaczyć, ze ją wieziemy, a nie wiem ile grozi, za przemycanie ciała w samochodzie.

Przygryzłam dolna wargę. Przytaknęłam:

- W najbliższej ślepej uliczce tak zrobimy.

Jechałam zgodnie z przepisami ruchu drogowego by nie zwracać na nas uwagi. Wokół nas przejeżdżało masę aut, a miasto tętniło życiem. Pełno turystów i mieszkańców poruszało się ulicami Nowego Yorku. Dla mnie stanowili oni wszyscy niewyraźną tęcze kolorów. Byłam tak zestresowana i zmartwiona, że żadne bodźce z zewnętrznego świata do mnie nie docierały. Henry natomiast nieco panikował. Ciągle powtarzał:

- Mamo, zjedźmy gdzieś na bok, jakakolwiek uliczka, proszę. Mam wrażenie, że wszyscy się gapią.

W rzeczywistości, żaden przechodzień nie wpatrywał się w tylne szyby samochodu. Odezwałam się spokojnie:

- To jest Nowy York, musimy dopiero znaleźć ustronne miejsce. Nie myśl o tym. Wszystko będzie dobrze.

Przytaknął ruchem głowy, ale chyba nie był do końca przekonany. Jechaliśmy jeszcze jakiś czas, kiedy dostrzegłam drogę w stronę opustoszałego parku. Bez zastanowienia wjechałam w nią. Może uda się ulokować samochód między drzewami tak by nikt nie zwrócił szczególnej uwagi. W tamtej chwili pożałowałam, że mam żółte auto. Zaparkowałam między drzewem iglastym, był to chyba świerk, a kasztanowcem. Poczułam nieprzyjemny zimny pot na moim karku. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam na chwilę oczy. Do przytomności przywrócił mnie głos Belli:

- Emmo, jesteś pewna, ze to się uda?

Rozwarłam powieki i odpowiedziałam:

- Musi się udać, to nic trudnego, załatwimy to szybko. Henry wyjdź i obserwuj otoczenie, jak ktoś będzie się zbliżał daj znak.

Chłopak nic nie mówiąc wysiadł z wozu. Jednak dziewczyna siedząca z tyłu pokiwała przecząco głową:

- Nie to miałam na myśli. Nie jestem pewna czy uda nam się ją przywrócić do życia nawet w Storybrook.

W tej chwili jedyną rzeczą , jakiej nie chciałam słyszeć, były słowa zwątpienia w możliwość ożywienia Reginy. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu i spojrzałam w oczy niedowiarce:

- Uda się. Rozumiesz? Nie ma innej opcji. Przez te wszystkie lata zdążyłam się nauczyć, że nie wolno wątpić. Trzeba wierzyć. Nie mam nic więcej do dodania. Pomóż mi ją wyciągnąć.

Wyszłam z samochodu i przeszłam do tylnych lewych drzwi. Razem z Bellą wygrzebałyśmy zimną jak lód Reginę i przeszłyśmy na tyły pojazdu. Otwarłam bagażnik. Już podnosiłyśmy czarnowłosą by usadowić ją w aucie, gdy podbiegł Henry i cicho powiedział:

- Pospieszcie się, patrol idzie!

W tej chwili poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. W takiej chwili patrol? Większego pecha chyba nie mogłyśmy mieć. Wrzuciłyśmy Królową jak najszybciej do bagażnika i go zamknęłyśmy. Kazałam wskakiwać chłopakowi z powrotem do wozu. Sama zrobiłam to samo. Kiedy nasza trójka była już w środku prawie odetchnęłam z ulgą, uruchomiłam silnik i wyjechaliśmy na ulicę. Dosłownie przed nami wyskoczyli nam dwaj policjanci. Drgnęłam. Błagałam w duchu by o nic nie pytali. Powoli kierowałam się w stronę wyjazdu z parku. Czułam ich wzrok na sobie. Starałam się zachowywać spokój, ale nie wiem czy dobrze mi to szło. Cała nasza trójka w tej chwili chyba starała się nie rozpłakać z napięcia. Nie dodawałam gazu, ani za bardzo nie zwalniałam. Wyminęłam patrol bez zbędnych pytań. Udało się. Popatrzyłam w lusterko. Jeden z nich jeszcze wodził za nami wzrokiem, ale nic nie wskazywało na to, że wyczuł w nas podejrzanych turystów. Odetchnęłam z ulgą. Jednak trochę szczęścia nam dopisało. Najtrudniejsze zadanie było za nami. Teraz mogliśmy spokojnie obrać za cel podróży miasteczko Storybrook.

***


SwanQueen(OUAT)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz