Totalny niewypał (r.12)

421 38 1
                                    

    

      Przez chwilę stałam nie wiedząc jak zareagować. Podrapałam się po głowie, przestąpiłam z lewej nogi na prawą i odchrząknęłam. Trudno było mi w tej chwili stwierdzić, że chyba w moim obecnym stanie pomoc Belli będzie bardzo trudna, ale nie miałam innego wyjścia. Niepewnie powiedziałam:

- Przepraszam Cię bardzo, ale bez mocy magicznej chyba nie jestem w stanie ci pomóc.

Wlepiłam wzrok w podłogę. Poczułam się beznadziejna i bezradna. Teraz już nikomu nie będę wstanie pomóc. Dziewczyna szturchnęła mnie delikatnie w ramię i rzekła z nutką optymizmu w głosie:

- Heej....przecież do tego nie potrzeba magii. Nie myśl, że ona rozwiązuje wszystkie problemy. Ona raczej je powoduje, więc pokonamy Golda, nie korzystając z jego ulubionej i jedynej broni.

Zastanowiłam się nad jej słowami i przytaknęłam. Mówiła sensownie, chociaż i tak nie byłam przekonana czy jakikolwiek plan się powiedzie. Wskazałam skromny stół i krzesła w moim mieszkaniu i zaproponowałam:

- Nie stój tak, usiądź. Obgadamy wszystko na spokojnie. Napijesz się czegoś?

Uśmiechnęła się i przytaknęła:

- Chętnie napiłabym się gorącej herbaty cynamonowej

Twoje słowo jest dla mnie rozkazem o Pani- Odrzekłam z udawaną powagą i przeskoczyłam do kuchni. Wyciągnęłam szklanki i słuchałam opowiadania Belli o tym, jak chce pozbawić swojego męża mocy. W pewnej chwili do domu wparował Henry. Coś  najwyraźniej chłopaka zaskoczyło bo wykrzyczał zadowolony:

- Moja mama odzyskała moce!

Uniosłam brwi. Brunetka siedząca przy stole także wyglądała na zaskoczoną.

Czyżby w chwili powrotu do życia, odzyskała również magię, jako część swojej osoby przed jej utratą? Muszę ją o wszystko wypytać ale najpierw powinnam spróbować pomóc mojej znajomej. Odwróciłam się do niej i wygłosiłam:

- Nie ma na co czekać, sprowadź Golda do granicy miasta.

Stałam z założonymi rękoma przy wielkim drzewie, chyba klombie przed wyjazdem z miasteczka. Obok mnie stała zestresowana jak nigdy Bella. Kątem oka widziałam jak w nerwach obgryza paznokieć lewego kciuka. Nic dziwnego. Rumpelsztyka bardzo trudno przechytrzyć, o ile w ogóle jest to możliwe. Przed paroma minutami dziewczyna zadzwoniła do swojego męża, że chce z nim pilnie porozmawiać, gdyż to ważne i chciałaby właśnie w tym miejscu. Plan był nieco banalny. Szczerze wątpiłam w jakiekolwiek szanse na powodzenie misji, ale nie protestowałam z powodu braku lepszego rozwiązania. Gold jednak się nie spierał tylko od razu zgodził się na spotkanie. Musiał być na prawdę zdesperowany i stęskniony za rozmową z Bellą. Westchnęłam. Jak ta miłość potrafi zaślepić człowieka. Kiedy zobaczyłam postać w garniturze podążającą w naszą stronę od razu zesztywniałam i odeszłam kilka kroków na bok. Poczułam jego spojrzenie na mojej twarzy. Pewnie się zdziwił, gdy mnie tutaj zobaczył. Spojrzałam na niego, a on tylko uśmiechnął się ironicznie. Przypomniała mi się niedawna rozmowa z nim. Od razu odwróciłam się i skupiłam wzrok na pobliskim kamieniu. Gdy w końcu podszedł do ukochanej, ta odsunęła się o dwa kroki w lewo. Ja minimalnie poruszałam się do przodu by zajść go od tyłu i z całej siły i zaskoczenia popchnąć  w stronę granicy. Wewnątrz duszy płakałam nad żałosnością tej akcji i z tego, iż nie byłam w stanie bez magii nic lepszego zorganizować. Trudno się mówi. Raz się żyje. Podskoczyłam do Golda i z całej siły popchnęłam jego plecy. Stracił równowagę, ale zatrzymał się przed linią graniczną i tylko parsknął śmiechem:

- Na prawdę myślałyście, że jestem tak naiwny i głupi?

Poczułam ucisk na mojej szyi. Jakaś niewidzialna siła trzymała mój kark a ja nie potrafiłam nic   zrobić. Pomimo błagań Belli, by Rumple mnie puścił, ten ignorował jej krzyki i powoli szedł do mnie. Nie stał daleko, zaledwie cztery kroki ode mnie, ale ból ściskanej części ciała był tak ogromny, że miałam wrażenie, iż zbliża się do mnie niemiłosiernie długo. Czułam jak powoli zaczyna brakować mi tchu, a przed oczami tańczyły mi mroczki. Jego twarz przybliżyła się do mojej, zapewne czerwonej jak burak. Jego szept był niczym ostrze ocierające się o metal:

- I jak się czujesz Panno Swan? Taka bezradna, bez mocy? Nie możesz nic już zrobić. Jesteś bezużyteczną żałosną blondyną.

Zacisnęłam powieki oraz próbowałam łapać rozpaczliwie powietrze, gdy do moich uszu dotarł dźwięk świstu. Zaraz potem ucisk zniknął, a ja upadłam na ziemię kaszląc. Po chwili podniosłam wzrok. Gold leżał nieprzytomny poza granicą miasta. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Bella miała wyraz zaskoczenia na swojej twarzy oraz dłonie przyciśnięte do ust. Jej wzrok był skupiony na czymś lub kimś znajdującym się za mną. Odwróciłam się. Może z pięć metrów ode mnie stała Regina. Czyżby to ona właśnie mnie uratowała? Przypomniało mi się, jak Henry mówił, iż odzyskała swoją moc. W mgnieniu oka znalazła się przy mnie i podała mi dłoń. Bez zastanowienia pozwoliłam jej pomóc mi wstać. Nasze spojrzenie spotkało się, a ona przerażona spytała:

- Nic ci się nie stało ?

Zaprzeczyłam ruchem głowy. Puściła moją rękę i wyraźnie odetchnęła z ulgą. Była ubrana jak zwykle elegancko. Szara damska marynarka, spódnica do kolan oraz czarne obcasy. Zachwycił mnie ten widok. Bella podbiegła do nas i powiedziała:

- Cieszę  się, że nic ci nie jest Emmo! Jednak trochę się martwię o Rumple'a. Nadal nie wstaje z ziemi.

Spojrzałam w kierunku leżącego Golda. Następnie popatrzyłam na Belle:

- Pozbiera się. Nie mogę go wnieść z powrotem, gdyż nie mam magicznych zdolności by opuścić Storybrook. On natomiast jak odzyska przytomność będzie mógł wrócić bo właśnie je utracił wraz z przekroczeniem granicy.

Przytaknęła i popatrzyła na mnie współczująco. Przeskoczyła z nogi na nogę i przeprosiła:

- Przepraszam za niego, za mnie. Mogłaś umrzeć. Ja.. nie wiedziałam, ze może się posunąć do takiego...

- Nie ma sprawy – przerwałam jej – Już wiele razy ryzykowałam życiem..to drobiazg. Swoją droga, skoro ty nie miałaś magicznych zdolności, jak przeszłaś przez granicę?

Zastanawiałam się nad tym sporą ilość czasu, niestety nie potrafiłam znaleźć racjonalnej odpowiedzi. Dziewczyna podrapała się po głowie i odrzekła:

- Mój syn odziedziczył magiczne zdolności Mrocznego po Rumple'u. Przeraziłam się. Uciekłam z miasta głównie po to by wychowywać moje dziecko z dala od magicznego świata..., ale na szczęście klątwa spoczywająca na mieście okazała się być przydatna i mój synek urodzi się bez mocy.

Powiedziała to bez wahania, a ja aż się zdziwiłam. Nie miałam pojęcia, że moce Mrocznego da się dziedziczyć. Najwyraźniej jeszcze wiele rzeczy może mnie tutaj zaskoczyć.

Usłyszałam chichot Reginy. Kobieta objęła mnie ramieniem co nieco mnie zdziwiło, gdyż po ostatniej akcji raczej trzymała się ode mnie z daleka. Rozczochrała mi włosy, czego nigdy nie robiła i zaproponowała:

- Skoro w końcu pozbyliśmy się wrzodu na dupie, może się napijemy?

Jęknęłam. Popatrzyła się na mnie i parsknęła:

No tak... ty może lepiej zamów sobie Colę.

***

SwanQueen(OUAT)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz