Cholerny poniedziałek. Cholerny budzik. Cholerny brak snu do 3 nad ranem. Ross "powoli i delikatnie" rzucił telefon w ścianę naprzeciw słysząc lekkie pęknięcie.
-Kurwa! - Wstał jak poparzony rzucając się na miejsce zbrodni. Tak jak myślał, wielka szrama na ekranie.
-Fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuck - Przeczochrał włosy siadając na podłodze i prawie zasypiając. Kliknął guzik blokady, i bogu dzięki, telefon się odblokował. 6:30, czyli do lekcji ma półtory godziny. Zwlekł się z podłogi i zabierając ze sobą jedynie komórkę powlókł się pod prysznic. Siedział tam zdecydowanie za długo, i wychodząc była już 7. Zestresował się, że nie zdąży, gdy nagle dostał smsa.
Beebo: Przyjadę po ciebie o 7:50 ♥
Ryan: Dzięki, skąd wiedziałeś, że zaśpię?
Beebo: Przeczucie
Z mniejszym już stresem skierował się do pokoju idąc w samym ręczniku.
-Ryan! Ryaaaaan! - Zignorował swojego pijanego ojca i zakluczył drzwi.
-Phf - Prychnął patrząc na szafę. Nie żeby był babą czy coś, ale nie miał co na siebie włożyć. Nigdy nie zawracał sobie tym głowy, ale dzisiaj chciał wyglądać przystojnie. Może to przez Brendona? Koniec końców wybrał czarne jeansy z dziurami, biały opinający t-shirt i czarną skórzaną kurtkę. Nałożył eyeliner i przeczesał włosy które nagle stały się puffiaste i sterczały w różne strony.
-Świetnie... - Wymarudził dając sobie z tym spokój. Miał jeszcze 20 minut, więc zszedł na dół zjeść w spokoju śniadanie. Minął śpiącego ojca w salonie i otworzył lodówkę. Wybrał płatki z mlekiem. Nie żeby miał duży wybór ,w lodówce znajdowało się pół mleka i jakieś 12 piw. Zjadł, umył zęby i spakował się idealnie na czas. Przez okno w salonie zauważył nadjeżdżającego chevroleta. WHOA.
-Hej, seksownie wyglądasz - Odezwał się oparty o czerwone auto. Miał na sobie niebieską marynarkę, koszulę i brązowe spodnie. Miał założone także ciemne raybany na oczy i Ryan właśnie zaczął powoli umierać, inaczej nie mógł tego nazwać.
-Mogę to samo powiedzieć o tobie - Podszedł do niższego chłopaka i pocałował go krótko. - To twoje auto? - Dodał po chwili.
-Ta, dostałem rok temu na szesnastkę - Uśmiechnął się i otworzył Rossowi drzwi. Po chwili dołączył do niego w samochodzie i nachylił się całując go mocniej. Ich języki się złączyły a ręce wędrowały po ciałach jakby mieli za sobą lata rozłąki.
-Tęskniłem - Wymruczał Brendon po chwili zostawiając chłopakowi na szyi dużą malinkę. Ryan odsunął się i spojrzał w lusterko.
-Bren! Wszyscy to zobaczą! - Powiedział gdy Urie wyjeżdżał z podjazdu.
-I dobrze. Wszyscy mają wiedzieć, że jesteś mój. - Ryan przewrócił oczami zaraz łącząc ich dłonie na gałce zmiany biegów. Duże dłonie Rossa zakryły mały uścisk Uriego. Droga do szkoły była dość krótka, ale całą przegadali. Wychodząc z samochodu, na parkingu szkolnym, nie mógł uciec przed ciekawskimi spojrzeniami. Rozejrzał się dookoła wyłapując swoich przyjaciół którzy zaraz do nich podeszli.
-Stary! To twój wóz? Niezłe cacko! - Spencer zajął się samochodem obchodząc go dookoła i dotykając każdego jego elementu. Brendon splótł swoją rękę z dłonią Ryana i patrzył na Smitha. Zdecydowanie mu się to nie podobało.
-Hej - Odezwał się Jon.
-Hej, zaraz się spóźnimy. - Ryan i Brendon szli spokojnie, wciąż trzymając się za ręce i unikając ciekawskich spojrzeń. Jedyną nie patrzącą osobą w całej szkole był Dallon. Przechodząc obok niego Ross zacisnął dłoń mocniej.
-Pójdę z nim pogadać - Odezwał się po chwili niższy chłopak
-Po co?
-Chce z nim wyjaśnić parę spraw. To mój przyjaciel. - Zatrzymał Rossa przed sobą i objął obie jego dłonie.
-Rozumiem, widzimy się na następnej przerwie? - Schylił się do Brendona składając na jego ustach krótki pocałunek. Mógł przysiąc, że grupka stojących za nimi dziewczyn zrobiła właśnie "AWWWWWWW"
-Tak - Odpowiedział Urie oddając pocałunek i oddalając się w stronę Weekesa. Ryan zaczął się martwić i to bardzo. Co jeśli Dallon pobije Brendona? Co jeśli powie mu coś okropnego?
-Dall, możemy pogadać? - Nie czekając na odpowiedź złapał o wiele wyższego chłopaka za ramię i odciągnął od ludzi.
-Co chcesz? - Weekes brzmiał... na obrażonego?
-Dallon nie rozumiem cię. Czemu jesteś na mnie zły? - Spytał prosto z mostu. Nie dostał odpowiedzi. - To przez Ryana?
-Tak. Brendon, wyśmiewaliśmy go! Razem! Myślisz, że co teraz wszyscy mówią? Że on cię spedalił Bren! - Poczuł duże dłonie zaciśnięte boleśnie na swoich ramionach. Za szkołą nikt ich nie widział, był zdany tylko na siebie.
-Dallon! On mnie nie "spedalił". To nie ludzie mają problem tylko ty! - Dłonie co raz mocniej się zaciskały. Będzie ślad.
-Tak mam problem! Pieprzony Ryan Ross i ty? Brendon przemyśl to, znajdę ci jakąś fajną dziewczynę. - Teraz poczuł miażdżenie. I psychiczne, i fizyczne. Ból był ponad skalę, i poczuł łzy. Zacisnął oczy odpychając je od siebie. Nie był ciotą, żeby płakać na takie coś.
-Dallon kurwa to boli! - Krzyknął wyrywając się z jego ucisku. Rozmasował ramiona spoglądając wyżej z gniewem. Oczy Weekesa otworzyły się szeroko i ze strachem.
-Przepraszam... ja nie chciałem... - Odwrócił się i wrócił do szkoły jak najszybciej mógł. Brendon ściągnął marynarkę i podwinął koszulę by sprawdzić jak to wszystko wygląda. Na obu ramionach formowały się już okropne i wielkie siniaki. Świetnie... Po chwili poczuł wibracje.
Ryro: Wszystko w porządku? Dallon właśnie wbiegł do szkoły. Wyglądał na nieźle spanikowanego.
Brendon: Ta, nie dogadaliśmy się. Opowiem ci na przerwie. Kocham Cię ♥
Ugh współczuje moim czytelnikom. Jakim cudem wy dajecie radę to czytać? Masakra. Btw, 5 nad ranem to zdecydowanie najlepsza godzina do wstawienia rozdziału #brakżycia
Czy tylko moim zdaniem Brendon w marynarce przy czerwonym Chevrolecie Impali to przesada? Jak można być tak seksownym????!! I damn, kogo stać na Impale?!
CZYTASZ
The Good The Bad & The Dirty |Ryden
FanfictionNormalny przyjacielski wypad zmienia się dla Ryana diametralnie gdy do baru wchodzi jeden z jego gnębicieli, Brendon Urie. Pod wpływem alkoholu robią rzeczy, które będą mieć niekorzystne skutki w przyszłości. Jak potoczy się historia? I jak skończy...